Ciemnogrodzianin Ciemnogrodzianin
50
BLOG

Budżetowa dziura, PR-owy balon

Ciemnogrodzianin Ciemnogrodzianin Polityka Obserwuj notkę 2

Minister Rostowski, dosyć sprytnie ogłosił swoją dziurę budżetową na rok 2010 w piątek wieczorem, już po zamknięciu giełdowego tygodnia. Dał więc tym samym wszystkim czas na przetrawienie tych mistycznych 52 mld złotych we względnym spokoju.

Faktycznie, chyba przez dwa i pół dnia informacja ta zdążyła już po nas w większości spłynąć. Obserwatorzy rynków i giełd donoszą dziś z lekkim zdziwieniem, iż giełda i złoty nie boją się "dziury Rostowskiego" ( » Money.pl). A ja się nieczemu nie dziwię i - chociaż w porównaniu z "tuzami" polskiej myśli ekonomicznej jestem amator i listek na wietrze - to w pełni popieram słowa profesora Dariusza Filara z Rady Polityk Pieniężnej: Przyszłoroczny deficyt może zaskoczyć kogoś kto się na publicznych finansach nie zna.

Przez ostatni weekend mieliśmy więc feerię swoistych przebudzeń, w których ludzie nagle ocknęli się z letargu i przekonani, że zobaczyli prawdziwego ogra za oknem, wyskoczyli z domostw i wymachując pochodniami, widłami i inszym żelastwem jęli tego ogra wyklinać i przepędzać. A brutalna prawda jest taka, że Rostowski i Platforma Obywatelska w tym momencie są bardziej jak ogr ze Shrecka, niż z mitologii nordyckich.

Projektowany budżet nie jest bowiem tragiczny. Ba! Nie jest to nawet budżet kryzysowy. Każdy, kto obserwuję kondycję naszych finansów publicznych, był już od dawna świadomy, że na obecnym poziomie rozwoju gospodarczego nie damy rady udźwignąć ustanowionej w latach 2005-2008 kotwicy budżetowej na w miare niskim poziomie.

Faktem jest, że (na razie) kryzys potraktował nas dosyć łagodnie. Polska jest jedynym krajem w Europie zachodniej, który nie wpadł w recesję. Ale spowolnienie gospodarcze wyhamowało nas na tyle skutecznie, iż rozwój znajduje się na granicy błędu statystycznego. Jesteśmy więc bardzo daleko od stanu, który można byłoby nazwać pozytywnym. Ale nie jesteśmy też absolutnie przegrani.

Istotnie, patrząc beznamiętnie na liczby bezwzględne, 52,2 mld zł robi wrażenie. Deficytu takiej wartości nie mieliśmy nigdy. Najbliżej tego rekordu znaleźliśmy się w roku 2004 z 41,42 mld złotych deficytu. Fiu, fiu, robi wrażenie? To co, pałki i widły pora dobyć?

No jednak niezbyt. Dywagacje nad suchą liczbą, w oderwaniu od wszystkich innych istotnych danych, są całkowicie pozbawione sensu. Deficytu budżetowego nie możemy bowiem rozpatrywać bez uwzględnienia szeroko ujętego stanu gospodarki narodowej. I na szczęście mamy tu bardzo poręczne narzędzie, które używane jest jako swoisty papierek lakmusowy - PKB.

I tak, analizując wykres relacji deficytu budżetowego do PKB, szybko dochodzimy do wniosku, że to nasze rekordowe 52,2 mld zł to... niewiele, raptem 3,8% PKB. Nie plasuje się to nawet w pierwszej piątce dziur budżetowych III RP. Spokojnie wyprzedają dziurę Rostowskiego deficyty z lat 2001, 2002, 2003, 2004 oraz z roku 1992.

Uff... Nie jest więc tak źle, jak to bezmyślni krytycy PO chcą ujmować. Ja sam nie zaliczam się do miłośników rządu Tuska. Wystarczy rzucić okiem na kilka moich tekstów z poprzednich miesięcy. Ale brutalna prawda jest taka, jak ją tu wyłożyłem powyżej. Liczby nie kłamią i żadnej szarlatanerii nad nimi uprawiać nie można.

Co nie zmienia faktu, iż wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują na to, iż Rostowski celowo przedobrzył (przeźlił?) wysokość deficytu, zakładając bardzo czarny scenariusz. Jeszcze kilka dni temu media wyniuchały przeciek z projektu ustawy budżetowej, zakładający deficyt na poziomie "tylko" 40 mld zł ( » RMF FM).

Skąd ta nagła wolta i odrzucenie polityki sukcesu na rzecz polityki "zaradnego i zapobiegliwego"? Raczej nie z innych względów, niż PR-owe. Nadmuchanie deficytowego balona daje rozmaite możliwości podbicia słupków popularności w nadchodzącym roku wyborczym, AD 2010.

Jeżeli istotnie nasza gospodarka w końcu kraaachnie, to Rostowski będzie ubezpieczony, bo jego czarnowzroczny budżet był na to gotowy i w miarę przystosowany. Nikt PO nie będzie mógł zarzucić krótkowzroczności w planowaniu w kwestii finansów państwowych.

Ale, jeżeli faktycznie znajdujemy się u końca tunelu i światełko hossy już widać, to Tusk będzie mógł radośnie obwieścić w połowie roku, że deficyt jest znacznie mniejszy niż zakładano - dzięki oczywiście wspaniałej polityce gospodarczej Platformy.

Tak więc nadmuchaliśmy ten balonik deficytu. Jak zwykle, przy dmuchaniu balonika najniebezpieczniejszy jest początek. Jeżeli to się uda i balon nie pęknie, to można się już potem nim bawić w miarę swobodnie.

I balonik, jak widać, nie rozpękł się nam. Można się bawić...

 

Ciemnogrodzianin herbu Pilawa. -----------------------------------------------------------------------------------------

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka