claroklara claroklara
919
BLOG

Aborcja. Pro-Life

claroklara claroklara Rozmaitości Obserwuj notkę 6

 To jest mój "autowywiad"...

 

 

Żadna społeczna sprawa nie wywoływała w ludziach tyle zapału i chęci walki o dobro o własne racje – choć to dobro ma dwie skrajne definicje. Żadna nie wzbudzała tyle pasji i nienawiści zarazem. I właściwie żadna inna nie jest aż tak ważna jak sprawa aborcji. Przedstawiamy dwa stanowiska. Nie podpowiadamy. To Ty wybierasz.

Ktόra ze stron ma rację? Ktόra decyzja byłaby najwłaściwsza? I czy w ogόle takowa istnieje? Czy są jakieś ciemne strony owej dysputy? Postaramy się jak najobiektywniej przedstawić stanowiska obu grup. Kierując się przypadkiem, o którego losie zdecydowała rzucona przez nas moneta – tydzień temu zaczyeliśmy od wywiadu ze zwolenniczką "pro–choice". Teraz czas na drugą stronę barykady czyli rozmowa z osobą popierającą opcje  "pro-life".

A dlaczego wywiad jest anonimowy? Chcemy bowiem przedstawić stanowisko danej grupy, a nie konkretnej osoby. Tak samo jak w przypadku rozmowy "pro-choice". 

 

 



Czemu tak stanowczo sprzeciwiasz się aborcji?
Dlatego, że mam w głowie zdjęcie stópki dziecka w 12 tygodniu ciąży, że czytałam historię kobiety, która żyje mimo próby usunięcia jej solanką... Że dźwięczą mi w uszach słowa Wojciecha Cejrowskiego o tym, że każdemu zwolennikowi „pro-choice” poleca znalezienie zwłok wyskrobanego dziecka na śmietniku...

Czy to aby nie przesada, przecież w 12 tygodniu to jeszcze nie są dzieci? Tak twierdzą zwolennicy prawa do aborcji.
Pewnie, w Wielkiej Brytanii dzieci można usunąć do 24 tygodnia ciąży. To też nie są dzieci? Tymczasem w 2008 roku głośna była sprawa wcześniaka urodzonego na Wyspach w 21 tygodniu ciąży. Przeżył. Dziś Amillia Taylor ma ponad dwa lata i jest śliczną murzyneczką.

 

No tak, ale w Polsce aborcja jest dopuszczalna tylko do 12 tygodnia i tylko wtedy, gdy ciąża jest wynikiem gwałtu lubjeśli wykryto, że dziecko jest nieodwracalnie upośledzone. Dopuszczalna jest do momentu, w którym płód byłby w stanie przeżyć poza łonem matki, a bez  ograniczeń czasowych wtedy, gdy ciąża zagraża życiu matki.
I uważam, że to prawo, które obecnie mamy jest wystarczającym ustępstwem. Jest to pewien kompromis, któremu się nie sprzeciwiam.

  

 

Są takie sytuacje, w których matka i lekarz sami muszą zdecydować co będzie dla nich najlepsze. Nie umiałabym powiedzieć zgwałconej 13-latce: „musisz urodzić!”, ale na pewno trzeba dać jej prawdziwy wybór: zapewnić o wsparciu, bez względu na drogę, jaką wybierze.

Już sam gwałt jest wystarczająco traumatyczny, by jeszcze wywierać jakąkolwiek presję na młodej dziewczynie.


Przede wszystkim zgwałcona dziewczyna od razu może zażądać tabletki „72 godziny po” - jest to środek wczesnoporonny, ale nigdy nie będzie pewna czy usunęła ciążę czy nie, co zminimalizuje syndrom poaborcyjny. Nie chcę być opacznie zrozumiana: jestem przeciwna takim „specyfikom”, ale gwałt to wyjątkowa sytuacja, nie każdy ma w sobie tyle dojrzałości i altruizmu, by nosić w sobie dziecko gwałciciela i nie nienawidzić go.

 

 

 

 


Co masz na myśli mówiąc o syndromie poaborcyjnym?
Kobiety, które poddały się aborcji mają skłonność do depresji, ponieważ męczy je poczucie winy i żalu, oznaki wewnętrznej śmierci emocjonalnej, poczucie wewnętrznej pustki, mają obniżone poczucie własnej wartości, tendencje autoagresywne, co za tym idzie myśli samobójcze i wiele, wiele innych objawów, które dotykają nie tylko je, ale ich przyszłe dzieci, mężów... Ba, syndrom poaborcyjny, dotyczy też przyszłych dzieci tych kobiet! U dzieci tych obserwuje się podobne problemy psychologiczne jak u ich rówieśników, którzy przeżyli klęski żywiołowe, katastrofy lub śmierć bardzo bliskiej osoby.

 

 

Przecież można nic nie mówić swoim późniejszym dzieciom?
Żeby to było takie proste! W wypadku, gdy matka nie mówi dziecku nic o swojej aborcji ono i tak czuje atmosferę jakiejś skrywanej przed nim tajemnicy, o którą boi się zapytać. Może też być objęte przez rodziców nadmierną troską, posuniętą, aż do tego stopnia, że próbują je odciąć od kontaktów z otoczeniem, tłumiąc jego inicjatywę i ciekawość świata. Boją się, że stracą to dziecko, tak samo, jak to usunięte. Istnieje jeszcze trzeci scenariusz: będzie ono tzw. „dzieckiem zastępczym” - projekcją wyidealizowanych cech nieżyjącego dziecka i obiektem nierealistycznych oczekiwań rodziców. Kończy się to zwykle frustracją i przemocą.

 

 

To może lepiej jest jednak powiedzieć?
To, że powiemy dziecku, na pewno wyeliminuje lęk przed tajemnicą, ale już naszą troskę o nie, czy oczekiwania niekoniecznie. Poza tym dziecko, które wie, że jego matka dokonała aborcji, najczęściej dręczy pytanie: dlaczego wybrała mnie, a zabiła mojego brata lub siostrę? Dręczy je poczucie winy za śmierć rodzeństwa. W ten sposób dorastają ze świadomością (lub z obecnym w podświadomości komunikatem), że ich istnienie jest uzależnione od bycia chcianym. Może sobie pani wyobrazić do czego to prowadzi? Na każdym kroku dążą do potwierdzania tego, że są potrzebne, a kiedy to nie następuje, bardzo łatwo się załamują.
Wielu uzna to porównanie za zbyt drastyczne, ale czytałam, że w obozach koncentracyjnych ludzie, którzy przeżyli, byli po uwolnieniu psychicznie załamani ze względu na wielki stres. Podobnie jest z dziećmi urodzonymi po aborcji, które musiały rosnąć w macicy, w której wręcz czuć strach usuniętego dziecka. Takim ludziom towarzyszy później w życiu silny strach. Taki człowiek, gdy jest już dorosły, nie potrafi zbudować własnego, dojrzałego związku

.
Znam takie dorosłe już dzieci – z tego bólu i niepewności się nie wyrasta, proszę mi wierzyć. Nawet psychologowie, podczas terapii, zaczęli mówić o rzeczonym syndromie – uważają go za wielki problem.

 

 

Jednak słyszałam, że syndrom poaborcyjny nie jest uznawany przez psychiatrów?
Proszę nie wierzyć we wszystkie informacje z wikipedii, chociażby kanadyjski psychiatra prof. Philip Ney powiedział: Z moich klinicznych i badawczych obserwacji, wywnioskowałem, że przerwanie ciąży jest najgłębiej krzywdzącą traumą, która nie powinna wydarzyć się żadnemu człowiekowi.A brytyjscy psychiatrzy dowiedli, że kobieta, która zgodziła się na zabicie swojego dziecka, jest narażona na depresję, a nawet chorobę psychiczną w wyniku szoku poaborcyjnego. Jak na ironię, 90 proc. z 200 tys. przeprowadzanych rocznie w Wielkiej Brytanii morderstw uzasadnia się "psychicznym zdrowiem" matki. W swoim raporcie lekarze zwrócili też uwagę na to, że najczęściej kobiety, decydujące się na usunięcie ciąży, są niedoinformowane; nie mają pojęcia o psychicznych skutkach tego kroku.

 

Zresztą, czy mają one pojęcie o fizycznych zagrożeniach? Dreszcz obrzydzenia wywołują u mnie pikiety „za” aborcją, organizowane przez te same osoby, które domagają się dofinansowania in-vitro. Tymczasem kobiety, które szarpnęły się na życie swojego dziecka, często nie mogą już mieć dzieci z przyczyn zdrowotnych.

Nie byłoby, może, tylu aborcji, gdyby Kościół tak stanowczo nie sprzeciwiał się antykoncepcji?
Naprawdę są ludzie tak naiwni, żeby wierzyć, że człowiek, który jest zdolny usunąć swoje dziecko przejmuje się kościelnym zakazem dotyczącym antykoncepcji?

Większy problem stanowi edukacja dzieci: nie wpaja im się, że seks to nie tylko przyjemność, ale i wielka odpowiedzialność, że jeśli „wpadną” to nie wolno „pozbyć im się problemu”, więc powinny poczekać z pierwszym razem, aż do niego dojrzeją, bo poza abstynencją żadna metoda antykoncepcyjna nie daje stuprocentowej gwarancji.

 

 

 

Jednak na świecie były, są i będą kobiety poddające się aborcji. Czy nie lepiej byłoby ją zalegalizować, by właśnie powikłań zdrowotnych uniknąć?
To jest potworny proceder, czemu więc państwo miałoby go ułatwiać? I co dalej? Jesli kobieta miałaby prawo do aborcji, to lekarz miałby obowiązek spełnić jej żądanie, tak? A jakie mamy prawo zmuszać kogoś do zabójstwa?

 

 

Czy to nie za mocne słowa? Na pewno znaleźliby się chętni.
O, to nie ulega wątpliwości! Słyszała pani o serbskim ginekologu doktorze Stojanie Adaševiću? Niegdyś był on aktywnym aborterem, uśmiercił osobiście kilkadziesiąt tysięcy istnień ludzkich w łonach matek, a dziś jest zdecydowanym obrońcą życia nienarodzonych. Ponieważ odmówił dalszego wykonywania zawodu abortera wyrzucono go z pracy, szykanowano jego i jego dzieci...

 


To jemu ukazał się św. Tomasz...?
W to nie każdy musi wierzyć, choć fakt, że wcześniej o nim nie słyszał, jest dość niesamowity. Doktor tłumaczy to tym, że św. Tomasz żałuje, iż mówił, że płód męski jest człowiekiem od 40. dnia ciąży, a żeński od 80... chciał to naprawić. Jednak wróćmy do faktów, które wcale nie są mniej niesamowite. Pewnego dnia dr Adašević, podczas dokonywania zabiegu, położył rączkę usuwanego dziecka na jod i zaczęła ona podskakiwać. Za chwilę – przez nieuważną pielęgniarkę – to samo stało się z nóżką, postanowił więc zmiażdżyć dziecko w łonie matki, by wyciągnąć z niego miazgę i nie postrzegać cząstek ciała, jako istoty ludzkiej...

Proszę sobie wyobrazić, co poczuł, gdy okazało się, że zmiażdżył wszystko poza sercem, które po raz ostatni zabiło w jego dłoni.

 

 

Rączkę, nóżkę, serce?!
Podczas tzw. skrobanki lekarz musi się upewnić, że usunął wszystko... Najpierw rozgniata szczypcami główkę dziecka, a później po kolei wyciąga jego kawałki... 
Jednak wracając do dr. Adaševića... Okazało się, że on sam żyje wyłącznie dzięki spartaczonej aborcji! Podobnie jak kobieta, o której wspominałam na początku – lekarz chciał usunąć ją tzw. „solanką”, czyli po prostu roztworem soli, który jest wstrzykiwany do czaszki dziecka i ma je uśmiercić. Ta kobieta żyje! Żyje z porażeniem mózgowym, wywołanym właśnie tym „zabiegiem”, jednak wdzięczna jest za to, że przyszła na świat i może dziś o tym opowiedzieć. Teraz proszę mi powiedzieć, że to jeszcze nie dzieci! Nie udawajmy idiotów! Czy słyszała pani o tym, żeby z ludzkiego embrionu rozwinęło się coś innego niż dziecko? Pies, drzewo, samochód?! Oczywiście, że nie, bo jest to niemożliwe! Dlaczego godzimy się więc na kłamstwa z rodzaju: „to tylko zbiór tkanek”?

 

 

Jedni się godzą, inni nie...
Wie pani, że kobietom, decydującym się na aborcję, nie pokazuje się ultrasonografu to znaczy zdjęć na nim? Robi się tak dlatego, że kobiety często rezygnowały z zabiegu lub zaczynały histerycznie płakać po tym, gdy zobaczyły jak tym „tkankom”, „skrzepom krwi” bije serduszko...

 

  

Ale przyzna pani, że nikt nie jest zgodny co do momentu, w którym należy zacząć mówić o dziecku?
Są i tacy, którzy uważają, że o człowieku powinno się mówić dopiero, gdy jest samodzielny. Tylko co to znaczy? Że umie sam jeść, a może, że idzie do pracy? A człowiek sparaliżowany w wypadku, oddychający wyłącznie dzięki nowoczesnej medycynie przestaje być istotą ludzką? Przecież to absurdalne. Właśnie dlatego, że nie mamy pewności powinniśmy być bardzo ostrożni, by kiedyś ktoś nie rozliczył nas z tych wszystkich, najstraszniejszych zbrodni.

 

Wiele razy powtarzałam - i jestem tego pewna - że największym niebezpieczeństwem zagrażającym pokojowi jest dzisiaj aborcja. Jeżeli matce wolno zabić własne dziecko, cóż może powstrzymać ciebie i mnie, byśmy się nawzajem nie pozabijali? (...) Przeraża mnie myśl o tych wszystkich, którzy zabijają własne sumienie, aby móc dokonać aborcji

– to cytat ze słów Matki Teresy z Kalkuty. Nie mam już, chyba, nic więcej do dodania.

 

Czy to aby nie przesada, przecież w 12 tygodniu to jeszcze nie są dzieci? Tak twierdzą zwolennicy prawa do aborcji
Pewnie, w Wielkiej Brytanii dzieci można usunąć do 24 tygodnia ciąży. To też nie są dzieci? Tymczasem w 2008 roku głośna była sprawa wcześniaka urodzonego na Wyspach w 21 tygodniu ciąży. Przeżył. Dziś Amillia Taylor ma ponad dwa lata i jest śliczną murzyneczką.


claroklara
O mnie claroklara

Polka, choć francuskiej krwi. Katolik. Prawicowiec. Żona. Matka, rodząca w domu. Dziennikarz. "O-filozof". Oszołom na wielu płaszczyznach.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości