classical_blueslover classical_blueslover
1433
BLOG

Mieczysław Karłowicz - Powracające Fale

classical_blueslover classical_blueslover Kultura Obserwuj notkę 9

Mieczysław Karłowicz - Powracające Fale.

(Music box znajduje się tutaj:  theblues-thatjazz.com/en/box/6043-mieczyslaw-karlowicz--powracajace-fale.html  )

Okres lat 1880 – 1920 jest pełen zapomnianych na świecie kompozytorów, którzy nie sprostali wyzwaniom nadchodzącego modernizmu. Co prawda w latach 1900 – 1910 pojawiły się takie dzieła jak La Mer Debussy’ego, Salome Straussa, czy Ognisty Ptak Strawińskiego, to jednak większość kompozytorów pozostała w nurcie późnoromantycznym.
 
Jednym z nich był Mieczysław Karłowicz. Urodził się w 1876 roku w rodzinnym majątku w Wiszniewie na Litwie (dzisiaj na Białorusi). Dom Karłowiczów to był prawdziwy muzyczny salon. Ojciec Jan był językoznawcą i etnologiem. Jednocześnie był kompozytorem i dobrze grał na fortepianie i wiolonczeli. Matka Irena była śpiewaczką.
W domu Karłowiczów organizowano wieczory muzyki kameralnej i chóralnej, bywali tam również wybitni ludzie sztuki i literatury, m.  in. Stanisław Witkiewicz, Eliza Orzeszkowa.
Rodzice umyślili sobie, że ich syn Mieczysław zostanie wirtuozem wiolinistą.
 
Po sprzedaży majątku w 1882 rodzina Karłowiczów osiedliła się w Heidelbergu, następnie w 1885 przeniosła się do Pragi, w 1886 – do Drezna, a w 1887 zamieszkała na stałe w Warszawie. Już od 1882 roku uczył się gry na skrzypcach, u różnych nauczycieli, przerywając naukę przeprowadzkami. W 1889 roku trafił do znakomitego pedagoga i wirtuoza Stanisława Barcewicza, dzięki czemu poczynił olbrzymie postępy.
 
http://www.watra.pl/rozne/karlowicz/fot1/karlowicz_na%20Szatanie.jpg
Karłowicz w Tatrach
 
W tym też 1889 roku po raz pierwszy wybrał się z rodziną do Zakopanego. Tatry zrobiły na nim tak wielkie wrażenie, że Zakopane stały się jego drugim domem. Góry tak postrzegał: „Cisza była cudowna i uroczysta. Żaden szmer ludzki nie dochodził do nas: Słychać było tylko harmonijne odgłosy dzwonków pasącego się bydła i od czasu do czasu dźwięczny głos juhasa - "Oj góry, nasze góry". Leżąc tutaj na wonnej łące, w cudowny dzień lipcowy, doznawałem wrażenia tak obcego mieszkańcom równin: uczucia nieograniczonej wolności, zapomniałem o drobiazgach życia codziennego, tutaj wobec otaczających mnie gór czułem się tak małym, że opanowała mnie żądza dążenia do rzeczy wielkich i szlachetnych”.
 
Zakopane było świadkiem jego debiutu koncertowego w roli skrzypka. Miał wówczas 16 lat. Wkrótce stwierdził, że koncertowanie nie sprawia mu przyjemności. W przeciwieństwie do wypraw w góry. Muzyka była jednak jego żywiołem – zajął się komponowaniem. Pierwsze utwory napisał jeszcze w szkole, podczas nauki u Barcewicza. W 1895 roku po zdaniu matury wyjechał do Berlina, gdzie studiował kompozycję u Henryka Urbana. Poznał dość dogłębnie twórczość niemieckich kompozytorów. Zapisał się równocześnie na dyrygenturę w Lipsku.
 
W czasie studiów przyłączył się do grupy Młodej Polski, do której należeli Zygmunt Noskowski, Grzegorz Fitelberg, Ludomir Różycki i Karol Szymanowski. Charakterystyczne cechy młodopolskie to indywidualizm, skłonność do mistycyzmu i symbolicznych form, gdzie sztuka jest najwyższą religią, a artysta jest jej kapłanem.
 
File:Mieczysław Karłowicz.PNG
Mieczysław Karłowicz
 
Po dwóch latach pobytu w Niemczech Karłowicz wrócił do kraju, osiedlając się już na stałe w swym ukochanym Zakopanem. Z koncertowania zrezygnował już ostatecznie, poświęcając się na równi taternictwu, komponowaniu i publicystyce.
W pierwszym okresie komponował mniejsze formy – pieśni i utwory fortepianowe. Pod koniec lat 90. jego zainteresowanie zaczęło ewoluować ku większym formom. W 1902 roku napisał koncert skrzypcowy A-dur, który jakby zamknął tę pierwszą część jego twórczości.
 
Karłowicz miał już w dorobku jedną symfonię. Jego powrót do symfoniki to początek dojrzewania artystycznego. Zgodnie z duchem Młodej Polski postanowił pisać utwory programowe. Przyjęły one formę poematów symfonicznych, których skomponował sześć. Pierwszym, napisanym w 1904 roku, były
 
Powracające Fale.
 
O programie tego poematu można się co nie co dowiedzieć z listu Karłowicza do swojego przyjaciela, późniejszego biografa Adolfa Cybińskiego: „Zapytuje pan o program mego poematu symfonicznego. Mogę go podać jedynie w ogólnym zarysie , gdyż pragnąłbym, ażeby szczegóły pozostały na zawsze moją tajemnicą. Tytuł będzie "Powracające fale", a osnowa jego jest następująca: wśród gorzkich myśli człowieka, targanego niemiłosiernie przez los i dobiegającego już do końca dni swoich odżywa nagle wspomnienie wiosny życia, opromienionej słonecznym uśmiechem szczęścia. Jeden za drugim przesuwają się obrazy. Lecz wszystko ginie, a gorycz i smutek znowu biorą zmęczoną duszę w swe szpony.”
 
Orkiestracja jest następująca:
3 flety, 2 oboje i rożek angielski, 2 klarnety i klarnet basowy, 2 fagoty i kontrafagot, 4 rogi, 3 trąbki, 3 puzony, tuba, kotły, triangel, harfa i kwintet smyczkowy.
 
Jak widać Karłowicz operował dużym składem. I radził sobie z orkiestracją doskonale, co przyznawali wszyscy krytycy, nawet ci w Europie, którzy uważali go za eklektyka. Zarzucano mu w Niemczech, że za bardzo jest zapatrzony w Czajkowskiego i Wagnera. Inni wskazywali na zapatrzenie się w Richarda Straussa. Takie opinie pojawiły się po koncercie w Wiedniu w 1908 roku, na którym wykonano między innymi Powracające Fale.
 
Zupełnie odmiennie widziano twórczość Karłowicza w Polsce. Widziano w niej „modernistyczny chaos”. Podkreślano awangardowy charakter jego utworów, który miał być przyczyną małej ich popularności wśród polskiej publiczności. W owym czasie polska muzyka była warsztatowo zapóźniona, estetycznie wtórna i tematycznie ograniczona przez swą patriotyczną funkcję. Polskiej publiczności niełatwo było przyjąć nawet Straussa - był zbyt nowatorski. Sam Karłowicz też uważał, że Strauss kreuje główny europejski nurt muzyczny. Być może za słabo znał twórczość Debussey’ego czy Stawińskiego.
 
Z całą jednak pewnością można stwierdzić, że Powracające Fale były momentem przełomowym w polskiej muzyce symfonicznej. Przemijanie, smutek, rozkład, namiętności, zawody i niepowodzenia – to tematy podówczas modne były z pełnym przekonaniem podejmowane przez Karłowicza. Emocjonalna i liryczna intensywność muzyki była też wynikiem bardzo wrażliwej, a nawet depresyjnej osobowości. Takiej muzyki symfonicznej nikt przedtem w Polsce nie pisał.
 
Wielkim admiratorem muzyki Karłowicza był Grzegorz Fitelberg. Poczynił wiele by spopularyzować jego poematy. I dopiął swego. Jeszcze przed śmiercią kompozytora, w styczniu 1909 roku, kolejny koncert symfoniczny z muzyką Karłowicza okazał się dużym sukcesem. Polska publiczność i krytyka dorosła już do nowości symfonicznych.
 
Dzisiaj ponownie odkrywa się Karłowicza w świecie. Pojawiają się nagrania w wykonaniu znakomitych orkiestr. Nikt już nie posądza go o eklektyzm czy wsteczność.
 
W music boxie nagranie z 1953 roku. Grzegorz Fitelberg dyryguje Orkiestrą Symfoniczną Polskiego Radia w Katowicach.

 

File:Kamień Karłowicza a1.jpg

Kamień ku czci Karłowicza w miejscu gdzie znaleziono jego ciało.

Blog o bluesie i pochodnych znajduje się tu: BLUES IS THE BEST

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura