Mickiewicz po śmierci jest tak samo wielki, jak przed śmiercią, acz należy pamiętać, iż w pierwszym roku po publikacji „Pana Tadeusza” patrioci-czytelnicy kupili 15 egzemplarzy tego genialnego dzieła.
Patrioci przed śmiercią i po śmierci byli analfabetami patriotyzmu, zaś gdyby w czasach Mickiewicza istniały kije bejsbolowe użyliby w obronie swego analfabetyzmu.
Przed śmiercią Przemysław Gowskiewski był małym człowieczkiem, który tylko mógł powodować salwy śmiechu, gdyby ktoś chciał mu się dłużej przyglkądać i miał – jak pisał kolejny wielki poeta Zbigniew Herbert – zastosować do niego kategorię „Potęgi smaku”.
Po śmierci zaś stał się cennym dla obydwóch żon na kilka milion odszkodowania dla każdej.
O zmarłych mówi/pisze się tylko dobrze w dniu pogrzebu i w ciągu kilku dni żałoby, bo potem zmarli powracają do swoich rozmiarów.
Małym politykiem – co widać po pismach pośmiertnych, a tych brak – był Lech Kaczyński, choć jego „zasługą” jest katastrofa smoleńska z powodu, iż był dysponentem lotu Tu154M 10 kwietnia 2010 roku do Smoleńska.
W Kancelarii Premiera została odsłonięta tablica pamiątkowa, którą poświęcono trzem postaciom Kaczyńskiemu, Gosiewskiemu i Zbigniewowi Wassermannowi.
Dlaczego brak innych nazwisk, a wszystkich ofiar było 96, choć byłych ministrów i wiceministrów mniej? A kto za ileś lat będzie pamiętał Beatę Szydło, wyjątkową premier rządu po 1989 roku i to bynajmniej jej wyjątkowość nie wypływa z jakichś zasług.
3 mazwiska na tej tablicy w Kancelarii Premiera – co udało mi się dostrzec: kicz artystyczny – to w stosunku do ofiar, jak 3:96.
Swoista powtórka 1:27. Żałosne towarzystwo, najbardziej groteskowe w historii Polski, nawet przebijające w tym komuchów. PRL PiS.