Szef podkomisji Macierewicza Wacław Berczyński został zdemaskowany, jako mitoman. Zdziwieni? Chyba nie. Człowiek bez żadnych osiągnięć, typowy szarak niezbyt inteligentny, chciałby być kimś więcej. Chciałby na szczudłach kłamstwa podskoczyć w oczach innych.
No i podskoczył ofermowatym intelektualnie odkryciem o ładunku termobarycznym na pokładzie tupolewa. Trzeba być nikim intelektualnie, aby takie pierdoły wymyślać, być nikim, aby skakać do oczu fachowcom.
Mitomaństwo Berczyńskiego zbiera do kupy na portalu OKO.press Robert Jurszo i tam wszystkich zainteresowanych odsyłam.
Tak mają ludzie marni. Ten mitoman twierdził, iż dostąpił badań katastrof lotniczych u Boeinga (przekłamanie semantyczne), ale – odkrycie dziannikarzy i blogerów – „rola Berczyńskiego sprowadzać się musiała do oceny technicznej uszkodzonych śmigłowców”.
Tyle.
To tak jakby dostał jakikolwiek wrak, złom – samolotu, samochodu – i oceniał jego wartość. Po prostu zlomiarz w skupie złomu, albo złomiarz łażący po śmietnikach.
Taką intelektualnie przedstawia wartość Berczyński, a moralnie może jeszcze gorzej. Znalazłem o gościu limeryk, w pełni charakteryzuje tego „eksperta” Macierewicza:
Był raz doktor Berczyński
Lotny jak kamień młyński
Na czele staruchów
Szukał termowybuchów
By sens życia znalazł Kaczyński.