capa capa
580
BLOG

Rząd jak durszlak

capa capa Polityka Obserwuj notkę 91

Próby obrony tego, czego obronić nie sposób, stają się coraz bardziej zmasowane. Dominuje w nich przede wszystkim bezczelność, do której zresztą zdążyliśmy się przez ostatnie lata przyzwyczaić. Tuż za bezczelnością plasuje się głupota, a może nawet idzie z nią łeb w łeb, czyli, jak mawiał jeden z bohaterów "Rozmów kontrolowanych", jest z nią "egzakwo". Głupota też nas nie dziwi.

W pierwszym szeregu obrońców straconej sprawy stoją tak zasłużone persony, jak pan Szejnfeld z Dubaju (nie sposób go z tego pierwszego szeregu wypchnąć), i inni jego koledzy partyjno-koalicyjni. Z odsieczą przybył również mecenas Giertych, który mówił o interesujących nas kwestiach w taki sposób, w jaki mówiłby koń, gdyby umiał mówić. Na tym jednak nie koniec. Na znak protesu, solidaryzując się z oczernianym rządem, do skał Kaukazu dobrowolnie przykuła się Semiramida Mamutowiczowa. Jako osoba zapobiegliwa na piersiach zawiesiła kartkę z napisem: "Proszę nie ruszać wątroby. I tak jest cała w strzępach." 

Głupotę i tupet obrońców straconej sprawy łatwo można zdezawuować, przywołując wyłącznie dwa argumenty, które nie pozostawiają wątpliwości. Nie pozostawiają wątpliwości, że ten rząd dalej nie może odpowiadać za Polskę. Te argumenty wprawdzie pojawiają się tu i ówdzie, ale - jeśli się nie mylę - nigdy w całym zestawie, a jeśli się pojawiają, ich wymowę rozmywa się argumentami zdecydowanie drugorzędnymi. Podajmy je więc w odpowiedniej kolejności:

1/ Prominentni przedstawiciele rządu, którzy mówią o zniszczeniu legalnej opozycji, kompromitują nie tylko siebie, swego bezpośredniego zwierzchnika, czyli premiera, ale przede wszystkim państwo. I nie ma doprawdy znaczenia, czy mówią o tym poważnie, rzeczywiście chcąc podobne rozwiązanie wprowadzić w życie, czy jedynie w towarzyskiej pogawędce o tym żartują. Gdyby minister spraw zagranicznych i minister spraw wewnętrznych Zjednoczonego Królestwa w podobnej rozmowie powiedzieli, że trzeba "zaje...ć Partię Pracy" (wyrażając to, rzecz jasna, po angielsku), lub ich francuscy odpowiednicy (wyrażajac to, rzecz jasna, po francusku), że trzeba "zaje...ć Front Narodowy", w obu krajach przedzielonych kanałem wybuchłoby polityczne trzęsienie ziemi. Trzęsienie ziemi, które zmiotłoby nie tylko ministrów, ale zmiotłoby oba rządy. Natychmiast. I nie w formie jakiegoś specjalnego nacisku ze strony opozycji. Obaj premierzy, nie czekając na dalszy rozwój wydarzeń, podaliby swe rządy do dymisji, tłumacząc się przed elektoratem i prosząc o wybaczenie. W USA trzęsieniu ziemi zapewne towarzyszyłyby wszystkie inne możliwe kataklizmy.

2/ Rząd, który nie potrafi zapewnić najbardziej oczywistej ochrony, nazwijmy ją, kontrwywiadowczej, swym członkom nie tylko się kompromituje, ale przede wszystkim osłabia państwo. A może wręcz - uniemożliwia jego normalne funkcjonowanie. Oczywiście, wiem, można zaprotestować, powołując się na rewelacje o podsłuchach prowadzonych przez NSA, które dotknęły czołowych przywódców państw europejskich. Wiem jednak również, że różnica jest zasadnicza. U nas, jak się okazuje, po prostu nie istnieje żadna osłona kontrwywiadowcza.

Wszystkie pozostałe kompromitujące słowa, które wypowiedziano podczas spotkań towarzyskich, to tylko drugorzędne dodatki. Drugorzędne jest również to, że rządzą nami osoby, którym w normalnym państwie nie pozwolono by nawet kierować skupem pierza. Z obawy, że pomylą je z wełną.    

capa
O mnie capa

"Jestem jak harfa eolska, która wyda kilka pięknych dźwięków, ale nie zagra żadnej pieśni."

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka