capa capa
2505
BLOG

Nowy kandydat

capa capa Polityka Obserwuj notkę 403

Siedzieliśmy z żoną przy zimnych nóżkach. Konkretnie, jak mawia komentator Szpakowski, ja siedziałem, żona siedziała i jadła. Z apetytem. Apetyt żonie dopisuje. Zawsze dopisywał. Nasze uczty są ucztami na pewnym poziomie. To znaczy nie tylko siedzimy i pałaszujemy (ja tak bardziej towarzysko), ale jednocześnie prowadzimy rozmowy salonowe. Jak u króla Stasia. Tak przynajmniej twierdzi moja żona.

Inteligentnych i interesujących tematów nigdy nie brakuje, ponieważ żona ma dar pacyfikowania wszelkich dyskusji. Nie dosłownie, rzecz jasna, w końcu jest Europejką. Po prostu inicjuje temat, rozwija, zmienia zdanie, powraca do przerwanych wątków, ponownie zmienia zdanie, dywaguje, rozsiewa w obfitości salomonowej zwischenrufy, bonmotuje jak zawodowa rekordzistka, od czasu do czasu prosi, bym potwierdził jakąś jej opinię. Czynię to rozanielony, wiedząc, że spotyka mnie zaszczyt porównywalny jedynie z udziałem w "Kropce nad i". Nie polemizujemy ze sobą. Jestem osobą dobrze wychowaną. Zawsze zgadzam się z tym, co mówi żona.

Trochę się rozgadałem, przepraszam. Wracam do przerwanego wątku, zwłaszcza że to wątek bardzo smakowity. Żona delektowała się nóżkami, ja delektowałem się delektowaniem żony, jednocześnie próbując nadążyć za jej słowami. Jedzenie jej w tym nie przeszkadza. Wspólnie ustaliliśmy, że Michał Anioł nie umiał malować, Orwell nie umiał prasować, Chaplin nie umiał stepować, Le Corbusier (kto to jest, u licha!?) tremolować, a Leontyna Price miała białe zęby. A jakie miała mieć? Brązowe? Z niepokojem oczekiwałem, że w takim tempie wkrótce dojdziemy do fizyki kwantowej, gdy żona, sięgając po kolejną nóżkę (w tym czasie przełykałem ślinę), przerzuciła się na tematy polityczne.

Uświadomiła mi, że nasz pan prezydent, mimo poparcia, jakim nie cieszył się nawet Gustaw Husak, może mieć trudności z wygraniem wyborów w I turze. Oboje uwielbiamy pana prezydenta, dlatego podobny scenariusz byłby dla nas gorszy od inwazji komarów kidnaperów. Żona, z pełnymi policzkami i uczuciem zatroskania na rubensowskim obliczu, zauważyła (jest bardzo spostrzegawcza), że tabuny kontrkandydatów mogą panu prezydentowi zaszkodzić. Zwłaszcza że nie można mieć pewności, czy wszyscy przekazaliby swe głosy w II turze panu prezydentowi. Pokiwałem głową ze zrozumieniem i smutkiem. Zdołałem, sam nie wiem, w jaki sposób, zapytać: "Jak moglibyśmy pomóc"? Wydawało mi się, że pytanie jest wystarczająco niemądre, ale zarazem podkreślające moją duszę dżentelmena. Muszę przyznać, że odpowiedź żony natychmiast pozbawiła mnie ochoty na dalsze delektowanie się jej delektowaniem się nóżkami.

Żona powiedziała, że jeśli wystartuje Kukiz, a przecież nie odda swych głosów, może być duszno. W dodatku śladem Kukiza mogą pójść Doda, Lebioda, Mandaryna i Czesiek. Nie wiem, jaki Czesiek, bo nie dosłyszałem, a bałem się przerwać. Musimy mieć takiego kandydata, dodała żona, który nie tylko odda prezydentowi głosy, ale przede wszystkim zbierze ich dostatecznie dużo, by pan prezydent w nocy mógł spać spokojnie, a w dzień bez drżenia rąk fotografować leśne zwierzęta. Jakobińskie spojrzenie żony skłoniło mnie, żeby raz jeszcze zabrać głos. "I co?" - wydusiłem z siebie niepewnym głosem, chociaż domyślałem się, co usłyszę. Wbrew pozorom nie jestem takim idiotą, na jakiego wyglądam.

Tak. Mówię "tak", ponieważ podejrzewam, że Państwo też się domyślili. Wunderwaffe pana prezydenta ma być moja żona. Bez zająknięcia wyliczyła swoje atuty: doskonale wykształcona, wszechstronna literatka, pisze prozą i wierszem, wierszem bardziej porywająco, malarka, także wszechstronna, bo i pejzażystka, i portrecistka, i eksperymentatorka formalna, nieformalna również, śpiewa, tańczy (nieraz tańczę z nią), projektuje. Samo wyliczenie trwało ponad godzinę, szczegóły znacznie dłużej.

Z nieskrywanym entuzjazmem poparłem pomysł. To nie wystarczyło. Żona zażąda... żona poprosiła mnie, żebym wsparł jej kandydaturę, namawiając każdego, kogo spotkam, każdego, z kim mam kontakt. Tych, z którymi nie mam kontaktów, tych, których nie spotykam, też mam namawiać. Jestem przekonany, że człowiek nie powinien odmawiać, gdy go ktoś o coś prosi.

Drodzy Państwo, błagam Was o poparcie mojej żony, gdy tylko zgłosi swoją kandydaturę. Proszę zrobić to nie tylko dla niej, proszę zrobić to dla pana prezydenta, dla nas wszystkich, dla Polski. By żyło się lepiej. Przynajmniej mnie.          

capa
O mnie capa

"Jestem jak harfa eolska, która wyda kilka pięknych dźwięków, ale nie zagra żadnej pieśni."

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka