capa capa
2317
BLOG

Konfederata Gadowski, czyli "zajazd na stolicę"

capa capa Polityka Obserwuj notkę 204

Redaktor Witold Gadowski nie spocznie, zanim nie zamęczy nas swoimi obywatelskimi pomysłami, dzięki którym chce ratować Polskę. Nie tak dawno radził prezesowi, żeby "rozbił pustą szklankę" systemu. Prezes nie posłuchał, red. Gadowski postanowił zamknąć prezesa w butelce. Jeśli nikt go stamtąd nie uwolni - a przecież nikt tego nie uczyni - odzyskamy ojczyznę i wszyscy zatańczymy wesołego obertasa. "Ale nie uprzedzajmy wypadków" - jak mawiano w "Bajce dla dorosłych".

Mieszając style podniosłe (azaliżcie, asaniście) z mową współczesną, przywołując Churchilla i Bismarcka, posiłkując się Jasienicą, po przydługim, rzec by można, erudycyjnym wstępie, przechodzi red. Gadowski do sedna. Chce zmienić (a właściwie: odzyskać) Polskę. W normalny sposób nie da się tego zrobić, ponieważ ogromna część Polaków została skażona, z czym nie ma potrzeby polemizować, dlatego chce na nowo, korzystając z nauk Kadłubka, via prof. Nowak, redefiniować polskość. "Polskość to wspólnota etyczna" - stwierdza, co brzmi tyleż pięknie, co, niech mi red. Gadowski daruje, naiwnie. "Etyczny" może być człowiek, takim, jak go pan Bóg stworzył, jeśli po drodze przyswoił sobie Jego nauki, albo nie wierząc w Boga, kieruje się jakimś świeckim kodeksem moralnym. Wyznacznik narodowościowy pasuje tu jak pięść do nosa, co jest tak oczywiste, że szkoda czasu, by się nad tym szerzej rozwodzić. Kim, zdaniem red. Gadowskiego, mieliby być "nieetyczni" Polacy? A nie zapominajmy, że jest ich więcej od tych "etycznych", bo "dobrzy" zawsze są w mniejszości. "Nieetyczną" większość Polaków mamy z tego powodu pozbawić miana polskości? Przecież to absurd.

Na "etyczności" się nie kończy, bo red. Gadowski na dokładkę serwuje Polaków "korzennych". Rozumiem intencje, wcale ich nie dezawuuję, chociaż to określenie brzmi szczególnie niezręcznie, ale zapytam, w jaki sposób mamy tych "korzennych" rozpoznawać? Po drzewach genealogicznych, po intencjach, po słowach, po gestach? Pewnie po czynach. To już lepiej. To znaczy gorzej, ponieważ dalej w tekście red. Gadowskiego pojawiają się schody. Bardzo kręte schody.

To, że mamy "restytuować polską niepodległość" zostawmy w spokoju, niech i tak będzie, trudniej zaaprobować metodę. A może lepiej powiedzieć: sposób, w jaki red. Gadowski chce nam tę metodę przybliżyć. Nie chciał wprost, wolał "korzennie". A skoro tak, pojawiły się rokosz i konfederacja. Rokosz jest "be", bo to "tępy bunt wzniecany w imię ściśle partykularnych interesów jakiegoś możnowładcy", pozostała więc konfederacja - "idea i metoda, którą uważam (jak pisze) w chwili obecnej za najbardziej potrzebną", ponieważ "to (dziś) zbiorowe, świadome, poruszenie wolnych obywateli w celu naprawy republiki". Brzmi ładnie, nieprawdaż? Ale, niestety, wzorce wyrwane z ich historycznego kontekstu bywają niebezpieczne. Zwłaszcza gdy nie jesteśmy ich w pełni świadomi. Redaktor Gadowski zapewne zachwycił się ideą konfederacji, która owocowała Konstytucją 3 Maja, ale skoro wspominał o rokoszach, zapomniał o konfederacji Spytka z Melsztyna, która tak naprawdę była rokoszem pod płaszczykiem konfederacji.

Zostawmy historyczne analogie, pozostając przy Konfederacji, którą rai nam red. Gadowski. Jeśli władza (rząd, prezydent) przyjmie program naprawy, konfederaci staną się sojusznikami rządzących (to taki motyw do pośmiania się, bo wszak każdy wie, gdzie rządzący mają Konfederację, nawet tę, która dopiero ma powstać). Jeśli go nie przyjmie (wiemy, wiemy), ">korzenni< Polacy - przygotują zajazd na stolicę!", bo "argument siły realnej" musi wisieć nad głowami tych, którzy rządzą. "I co, i co" - jak dopytywali przypochlebni słuchacze Radziwiłła Panie Kochanku, gdy im opowiadał o niewoli u Syreny? "I nic, urodził nam się milion śledzi" - odpowiedział głupkowaty, chociaż obdarzony wspaniałym, surrealistycznym poczuciem humoru magnat. Czy red. Gadowski znajdzie "milion korzennych" (o ile ten milion wystarczy), żeby rządzący poczuli to, co powinno wisieć nad ich głowami? Daj mu Panie Boże!

Teraz dochodzimy do kulminacyjnego momentu. Do suspensu. "PiS - przekonuje red. Gadowski - może stać się istotną siłą składową w Polskiej Konfederacji". Dlaczego tylko "istotną"? Ponieważ program Konfederacji musi się narodzić w klubach rozsianych po całej Polsce (domyślam się, że jak grzyby po deszczu), "wszędzie, a im dalej od Warszawy, tym lepiej". I tu jest pies pogrzebany! Konfederacja red. Gadowskiego to nic innego, tylko kolejna "trzecia droga". Iluż tych "dróg" już nie było! Jedną z ostatnich zaproponował Ziemkiewicz w "Myślach nowoczesnego endeka". Problem w tym, że "trzecia droga" nie wyeliminuje "drogi pierwszej", za to ma ogromne szanse zmniejszyć możliwości "drogi drugiej".

Czy red. Gadowski o tym wie? Gdyby zaoszczędził nam ostatniej frazy swego tekstu, uprzejmie odpowiedziałbym, że nie chcę się nad tym rozwodzić. Redaktor Gadowski napisał jednak, że jeśli ktoś "powie, że to niemożliwe farmazonem jest jedynie i człekiem niewolnym, kompleksem okutym w myśleniu lub za obcą monetą działającym", dlatego zripostuję: "Nie wie człowiek, co dobrze, a czasem tak zbłądzi,/ Że swe szczęście za wielką niefortunę sądzi."

capa
O mnie capa

"Jestem jak harfa eolska, która wyda kilka pięknych dźwięków, ale nie zagra żadnej pieśni."

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka