capa capa
6093
BLOG

Duda nie do ugryzienia

capa capa Polityka Obserwuj notkę 207

Jestem przekonany, że po traumie, jaką dla określonych środowisk była klęska Komorowskiego, pocieszano się, że Dudzie będzie można nie tylko rzucać kłody pod nogi, ale również stopniowo próbować go, nazwijmy to, kompromitować. Nie tylko dlatego, żeby zmniejszyć jego popularność, ale przy okazji zaszkodzić PiS-owi. Sądzę, że wierzono (pytanie: na ile głęboko) w metodę powtarzalności. To, co skutecznie, skutecznie przynajmniej we własnym mniemaniu, stosowano przeciw Lechowi Kaczyńskiemu, sprawdzi się, chociaż zapewne w mniejszej skali, w przypadku Dudy.

Liczono przy tym nie tylko na własną inwencję (i inwencję sprzymierzonych mediów), liczono też na inwencję samego prezydenta i jego Kancelarii. Dotychczas użyto różnych metod. Prymitywnych, bo czasy Tuska przyzwyczaiły partię, że to się sprawdza, i bardziej sprytnych. Prymitywne dziś już nie działają, skoro nie zadziałały w kampanii prezydenckiej. A zatem wszelkiego rodzaju próby pokazywania Dudy jako narzędzia Kaczyńskiego albo tuby propagandowej PiS-u czy sprowokowanie go do okazania "złych" emocji (w reakcji na "buczenie" w sejmie, ale także, jestem o tym przekonany, na nieobecność Tuska podczas zaprzysiężenia), skazane są na niepowodzenie. Bardziej sprytne metody polegają na zakwestionowaniu "merytoryczności" i prawdomówności prezydenta. Temu służą powtarzane bez przerwy pytania o źródła finansowania reform, które zapowiedział. Zwłaszcza że nie można go było złapać na tym, co jest tak typowe dla środowiska samej partii: najpierw obiecujemy, potem obiecujemy dalej. To samo dotyczyło propozycji zwołania Rady Gabinetowej. I to zawiodło, bo prezydent nie ma nic przeciw spotkaniu z panią premier lub ministrami spraw zagranicznych i obrony (kontakt z nimi zresztą nawiązano), ale nie widzi potrzeby, przynajmniej na razie, by spotykać się z całym rządem.

Liczono, jak wspomniałem, nie tylko na własną inwencję. Spodziewano się, tu i ówdzie prowokując, że sam prezydent lub członkowie jego Kancelarii pokażą się w roli strony zmierzającej do konfrontacji. A w każdym razie zabraknie im, w imię partykularnych interesów, skłonności do zachowań propaństwowych. Propaństwowych, czyli - w rozumieniu ludzi partii - czynionych w interesie partii. Zawód jest jeszcze większy. Duda nie mówi i nie czyni niczego, co pozostawałoby w poetyce kampanii wyborczej. Jeśli krytykuje rząd, krytykuje, ale w taki sposób, jak czyniłby to na jego miejscu każdy prezydent. Poza jego poprzednikiem, rzecz jasna.

Dobrze wyglądające (przynajmniej tak się wydaje i tak przedstawiają to obie strony) stosunki z ministrem Siemoniakiem, szefem resortu, który z definicji znajduje się w orbicie prezydenckich zainteresowań, działają na korzyść, i to jak bardzo!, prezydenta. W normalnych warunkach powinny działać również na korzyść rządu, ale temu rządowi przecież zależy na czymś zupełnie innym.

Wprost kapitalnie rozegrano otwarcie w polityce zagranicznej. Nigdy o tym nie wspominałem, ale nie podobał mi się Krzysztof Szczerski. Nie miałem nic przeciw jego kompetencjom, zaangażowaniu, sporym już doświadczeniu, nie wątpiłem w jego jakieś zasługi. Byłem przekonany, że w czasach "polityki medialnej" po prostu nie nadaje się (a w każdym razie nie za bardzo się nadaje) na stanowisko, które chciał mu powierzyć Duda. Pomyliłem się. I cieszę się, że się pomyliłem. Dwa publiczne wystąpienia Szczerskiego (oficjalne i przepytywanka w zaprzyjaźnionej telewizji), które widziałem, poświęcone najbliższym zagranicznym wizytom prezydenta okazały się prawdziwym majstersztykiem. Szczególnie dotyczy to odpowiedzi, jakich udzielał na zadawane mu pytania. Zaplanowane wizyty, które nie stanowią prób radykalnego odwrócenia charakteru polskiej polityki zagranicznej, pokazują, że prezydent Duda ma zadatki na męża stanu. Tego nie da się zakrzyczeć, przemilczeć czy wyśmiać. Najlepiej świadczą o tym reakcje ludzi partii. Oczywiście, twierdzenie, że jest to kontynuacja (w domyśle - naśladownictwo) rewelacyjnej prezydentury Komorowskiego, budzi uśmiech, ale to jedynie dobra mina do złej gry.

Zobaczymy, jak będzie wygladała sprawa z referendum, ale wydaje się, że i w tym przypadku Duda ma w ręku więcej atutów.

Jest naprawdę dobrze, co oznacza, że ci wszyscy, którzy Dudzie zaufali, nie popełnili błędu. Oby tak dalej. 

capa
O mnie capa

"Jestem jak harfa eolska, która wyda kilka pięknych dźwięków, ale nie zagra żadnej pieśni."

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka