Od kliku dni nie ma innego tematu, jak 4.06.1989. Kto się do czego przyczynił, jak będą (w tej chwili już w czasie przeszłym) wyglądały uroczystości, dlaczego prezydent i premier osobno i jakie to fatalne wrażenie na świecie wywiera i co tenże świat na to powie.
Świat nic nie powie. Świat ma to gdzieś, bo świat ma swoje problemy. Nie jesteśmy pępkiem tego świata, nawet pępkiem tego kontynentu.
Jeżdżę kilka razy w roku na urlop do Czech, zwiedzając ten piękny kraj, przy okazji codziennie oglądając sobie ichnią telewizję na kilku kanałach. Przez 10 dni byłem tam na początku maja. Przez ten czas 2 razy wspomiano o Polsce:
- o pierwszym przypadku "świńskiej" grypy w Polsce
- w wiadomościach (Primy albo CT1, nie pamiętam) mini reportaż z Polski o tym, jak polski Centralny Zarząd Zakładów Karnych w ramach resocjalizacji więźniów organizuje im zwiedzanie obozu Auschwitz
I to wszystko, naprawdę nic więcej. A co zwykły Polak wie o Czechach, o ich polityce i politykach, o ich problemach? Pewnie tyle, co przeciętny Czech o tym, co się dzieje w Polsce i tyle samo go to interesuje. Kto wie np., ze Klaus i Topolanek żyją jak pies z kotem, chociaż pochodza z jednej partii? A to przecież nasi najbliżsi sasiedzi - i geograficznie, i etnicznie.
Nie dajmy się zwariować.
