Paweł Leszczyński Paweł Leszczyński
390
BLOG

Podsumowanie roku 2010 cz.2

Paweł Leszczyński Paweł Leszczyński Polityka Obserwuj notkę 8

   Oto dokończenie rozpoczętego w zeszłym roku, a dokładnie rzecz ujmując, wczoraj, podsumowania wydarzeń politycznych 2010.

   Po trzecie: finanse publiczne

   No i niestety po raz kolejny dotykamy bardzo delikatnego tematu. Wiążę się on poniekąd z drugą sprawą przedstawioną w części pierwszej, mianowicie z podatkami. Zostały one podniesione właśnie ze względu na pielęgnowany skutecznie burdel, który ma miejsce w obrębie państwowych finansów. Licznik długu publicznego ustawiony w centrum Warszawy bije niemiłosiernie, w połowie grudnia na jednego Polaka przypadało już ponad 20 tys. złotych długu. Nieważne czy jest to osoba młoda, w średnim wieku czy starsza, nawet jeszcze nienarodzone dzieci przyjdą na świat nie tylko z grzechem pierworodnym na sumieniu, ale również z potężną kasą, którą wiszą państwu. Rząd niby przeforsował ustawę ograniczającą przywileje emerytalne, ale w skali problemu to kropla w morzu. Jeżeli uzmysłowimy sobie fakt, że rok 2011 jest rokiem wyborczym, to otrzymamy jasną odpowiedz na pytanie o ewentualne reformy. A jest to ewidentnie ostatni dzwonek na zdecydowane kroki, bo w kolejnych latach nawet nieunikniona podwyżka VAT-u o następne punkty procentowe aż do progu 25% może nic nie dać. Co nam bowiem przyjdzie z 6 mld zł w budżecie, skoro rósł będzie nie tylko dług, ale również jego oprocentowanie, którego wzrost też jest pewny, bo z każdym miesiącem będziemy się stawać jako państwo mniej wiarygodni. Krótko mówiąc, trzeba radykalnie ściąć wydatki socjalne oraz te, które utrzymują armię urzędniczą, czyli czerwone pijawki spijające pieniądze z podatków wypracowanych przez obywateli. Ponadto, należy wprowadzić rozsądny pakiet rozwiązań, które usprawnią i zracjonalizują inwestycje publiczne. Odpowiednio przeprowadzona prywatyzacja jest również nieodzowna, czas tylko z skończyć z korupcjogennymi przetargami na rzecz przejrzystych licytacji. To da się zrobić, ale niestety obecna ekipa wydaje się być skupiona tylko na opróżnianiu koryta, a nie na realizacji zapowiadanych i koniecznych ruchów. Wychodzi na to, że znowu zostaniemy z nożem na gardle.

   Po czwarte: system emerytalny

   O tym już zdarzało mi się pisać w poprzednich postach, niemniej jednak warto uświadomić wszystkich, w jak beznadziejnej sytuacji nasz system się znalazł. Otóż napisana na kolanie ustawa nakazuje zmniejszenie wpływów do OFE z 7,3 na 2,3 %. Różnica wynosząca jak łatwo policzyć 5% trafi do ukochanego ZUS-u. Sęk w tym, że dziury, którą wygenerował ten socjalistyczny zabytek nie da się raczej załatać taką kreatywną księgowością. Drugi problem jest taki, że za kilkanaście lat ludzie, którzy ustawią się w kolejce po "swoją" emeryturę, zostaną odesłani z kwitkiem, bo tych pieniędzy już po prostu nie będzie. Część z nich pójdzie na reanimację trupa pt. ZUS, a jeszcze inna część wyląduje w rządowych obligacjach, które po takich ceregielach będą warte tyle ile kartka papieru. No i dochodzi jeszcze do tego nieciekawa sytuacja demograficzna. Kilka czynników sprzysięgło się w bardzo niekorzystny sposób i skutki tej emerytalnej apokalipsy odczują na swojej skórze ludzie dzisiaj młodzi i bardzo młodzi. Nie dość, że ich emerytury będą bardzo niskie, to jeszcze w dodatku będą musieli pracować na utrzymanie ludzi, którzy masowo myśleli, że nie muszą mieć dzieci, bo państwo im załatwi godne życie na bezstresowej emeryturce. Nic z tych rzeczy, wszyscy, którzy sądzili, że czerwona hołota ze swoją magią "Państwa" czczonego niczym ziemski Bóg ma rację, się przejechali. Ci, którzy w to nie uwierzyli, też się przejadą. Oto właśnie jest "sprawiedliwość społęczna".

   Po piąte: perspektywy na rok 2011

   Owe perspektywy nie rysują sie, co zrozumiałe, w jasnych barwach. Z doszczętnym rozkładem finansów będziemy mieć raczej do czynienia w roku 2012, może chwilę potem, ale wybory parlamentarne połączone z unijną prezydencją sprawią, że Donald Tusk będzie jeszcze bardziej uległy, gładki i bezbarwny niż do tej pory. W kampanii sukcesami się nie pochwali, bo nie ma czym. Będzie stara śpiewka o "ohydnej i infantylnej" opozycji, "trudnym partnerze koalicyjnym" i "jak najlepszej woli". Ale nie będzie konkretów, działań w kierunku rozwiązania trawiących Polskę problemów. Będzie zwycięstwo wyborcze, szóste z rzędu, Platformy Obywatelskiej i będzie kolejna miałka, żałosna kadencja aferałów. Słowem, rok 2010 był dla naszego kraju i naszej polityki koszmarny, niewiarygodnie zły. 2011 będzie lepszy, ale to wciąż za mało, o wiele za mało...

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka