coryllus coryllus
14588
BLOG

List do Maryny Miklaszewskiej, Kamiuszka i czytelników

coryllus coryllus Polityka Obserwuj notkę 133

 Napisała do mnie wczoraj Pani Maryna Miklaszewska, autorka książki „Spotkałam kiedyś prawdziwego hipstera”. Nie żartuję, naprawdę napisała. List wyraża skrajne oburzenie moją postawą i krytyką jaka pojawiła się w ostatnich moich tekstach, a dotyczyła jej książki o hipsterach. Ponieważ my się tutaj wbrew pozorom traktujemy poważnie, nie mogę pozostawić tego listu bez odpowiedzi. Na samym początku zadaje mi pani Miklaszewska pytanie skąd dostałem jej adres, ponieważ list który do mnie wysłała to poczta zwrotna. Wyjaśniam więc, oto w lipcu zrobiliśmy mailing, wysyłając jak zwykle informacje o nowej książce do wszystkich czytelników, w tym do Pani Miklaszewskiej, która jest w naszej bazie danych, ponieważ dwa lata temu złożyła zamówienia na trzy książki. Zamówienie to nie zostało zrealizowane, bo nie wpłynęła wpłata. Adres jednak pozostał w czeluściach sklepu i jak to bywa został w czasie automatycznego mailingu wykorzystany. Ponieważ jednak Pani Miklaszewska ani wówczas kiedy składała zamówienie, ani teraz nie zamierzała kupować naszych książek, uważam, że nie wydarzyło się nie wielkiego. Następnym razem po prostu usuniemy jej adres z listy i już. Piszę to wszystko ponieważ Pani Miklaszewska zasugerowała, że adres ten mogły mi podsunąć jakieś tajne służby, po to, bym za pomocą listów nękał autorkę książki „Spotkałam kiedyś prawdziwego hipstera”. Otóż ja w przeciwieństwie do Pani Miklaszewskiej nie znam nikogo z tajnych służb, a jeśli znam, to pojęcia nie mam, że człowiek ów jest w tych służbach, bo nikt mi się z takich sekretów nie zwierza. W treści listu Maryny Miklaszewskiej było jeszcze, wspomniane na początku oburzenie. Dotyczyło on mojej postawy wobec jej dokonań literackich. Ta postawa się niestety nie zmieniła po przeczytaniu tego listu, a sugestia jakoby Pani Miklaszewska polecała komuś moje książki, jako warte przeczytania, nie ma na nią żadnego wpływu. Podobnie jak zapewnienie, że od tej chwili Pani Miklaszewska będzie opowiadać wszystkim jakie one są nędzne i słabe. Muszę tutaj wprost napisać, tak autorce książki o hipsterze jak i wszystkim czytelnikom, że takie deklaracje i zapewnienia nie mają żadnego znaczenia. Nic nie ważą. Ciekawe jest jednak to, że ktoś Pani Miklaszewskiej doniósł o moim tekście, w którym pojawiło się jej nazwisko i tytuł jej książki. Toyah ma jednak rację, oni wszystko czytają. Czytają i gęby im wykrzywia z obrzydzenia. To jest niesamowite. Cieszę się, że Maryna Miklaszewska nie będzie czytać moich książek i cieszę się, że będzie opowiadać ludziom o tym jakie są nędzne. Kiedy złożymy tę deklarację do kupy z promocją jej książki dokonaną przez Jarosława Kaczyńskiego w RMF FM i GW daje nam to obraz aspiracji i dążeń tak zwanych „naszych”, pełny obraz wraz ze światłocieniami. Chodzi o to, by Jarosław Kaczyński był na tyle kontrowersyjny i zaskakujący, żeby go zapraszali do GW, a tam jeśli się uda, żeby wspomniał raz czy drugi o jakimś filmie czy książce. Taki jest plan i takie są marzenia. U podstaw tych rojeń leży przekonanie, że w ten sposób autorzy, filmowcy i inni twórcy staną się zapleczem ideologicznym dla politycznych sił w Polsce, które w dążeniu do władzy posługują się patriotyzmem. Ja to celowo tak napisałem, bo po ostatnich występach posła Hofmana nie mogę inaczej.

I tu się kończy list do Maryny Miklaszewskiej, a zaczyna się list do Kamiuszka.

Drogi Juliuszu

Napisałeś wczoraj na blogu Toyaha taki oto komentarz:

 

Krzysiek, ja ma ostatnio taką nędzną przygodę. Uproszczę. Otóż założyłem, że się narobię, ale że będzie warto, ponieważ właściciel marki mocno sugerował, że przeprowadzi akcję, która popchnie sprzedaż produktu w skali kraju, więc i ja w swoim rewirku zarobię przy okazji wspierając po liniii i wektorze zgodnym z ogólnokrajowymi planami. Okazało się, że jednak światowy potentat woli poczekać aż ja i tacy jak ja wypromują mu jego towar. Myślę, że to jest przykład chamstwa i polityki kolonialnej w najgorszym wydaniu.

Tutaj jest podobnie. Na sukces to Ty możesz zapracować, gdy to jest sukces naszych, ale broń Boże nie oczekuj, że to będzie również Twój sukces. Chamstwo i kolonializm.

Jest jeszcze aspekt jakości. No i też mam przykład. Firma musiała wziąć moją robotę. Tak to zrobiłem i tak jakoś wyszło, że jak chcieli ten pomysł, to musieli mi za niego zapłacić. Ale mnie naiwnego wycyckali mnie przy realizacji. Zrealizowali beznadziejnie, po prostu beznadziejnie, ale grunt że zarobił ten co miał zarobić. Klasyk. To w naszym kraju denerwuje najbardziej. Jakaś taka skaza zepsucia. Ode łba to idzie aż do ostatniego strzępka płetwy.

 

Ponieważ od chwili kiedy umówiliśmy się, że napiszesz książkę o Koperniku minie niedługo rok, a Ty najwyraźniej nie założyłeś, że pisząc ją „się narobisz”, uważam, że nie ma już sensu ciągnąć tego dłużej. Ponieważ w komentarzu tym, nie wiem czy świadomie czy nie, ale zadeklarowałeś jakie są twoje priorytety zawodowe, ja nie mogę zrobić nic innego jak tylko się wycofać. Nie pisz już książki o Koperniku dla mnie. Nie wydam jej. Napisz ją dla siebie. Dopiero wtedy zorientujesz się i dokładnie zrozumiesz ile jest warta. Nie wcześniej. Ponieważ list ten jest konsekwencją moich próśb kierowanych do Ciebie od wiosny, a dotyczących zintensyfikowania prac nad książką o Koperniku, uważam, że naszym czytelnikom należą się jakieś wyjaśnienia. Oto od maja mniej więcej bezpośrednio i pośrednio proszę, byś zaczął jednak pisać tę książkę, ponieważ zgromadzeni na tym blogu czytelnicy kupią ją na pewno, temat ten bowiem, jak i problematyka dotyczące nauki XVI wieku bardzo wszystkich interesują. Moje prośby, formułowane momentami dość żartobliwie, nie zostały jednak przez Ciebie należycie odczytane, podobnie jak moja deklaracja dotycząca prognozowanych wyników sprzedaży tej książki. Tak się składa, że ja prócz tego bloga nie mam nic, to znaczy nie jestem aktywny na żadnym innym polu, jak Ty, może więc przez to właśnie, z nieco większą starannością podchodzę do tych spraw i taktuję bardzo serio pytania i głosy czytelników dotyczące twojej pracy nad książką o Koperniku. A skoro traktuję je poważnie, nie mogę wobec twojej wczorajszej deklaracji zawartej w tym nieszczęsnym komentarzu przejść obojętnie. Żeby nie komplikować sprawy wykładam kawę na ławę. Miałeś napisać książkę o Koperniku, ponieważ II i III tom Baśni jak niedźwiedź nakręcił na tę książkę koniunkturę i ludzie czekają na nią cierpliwie już od roku, czyli od chwili kiedy padła pierwsza deklaracja dotycząca jej napisania. Pierwszym terminem zakończenia pracy był maj, potem wrzesień. Minął maj, a wrzesień właśnie mija. Nie chcę nawet pytać Cię ile napisałeś, ponieważ masz tutaj wiernych fanów, którym mogłoby być przykro. Nie mogę zrozumieć dlaczego wobec moich deklaracji dotyczących sprzedaży książki, popartych tym co zwykle na rynku nazywa się twardymi danymi nie zacząłeś jej pisać, a za to z niezrozumiałym uporem angażujesz się w pracę dla ludzi, którzy z założenia są wobec ciebie nieuczciwi i cię lekceważą. Widocznie masz powody. Widocznie uważasz, że prawdziwe życie i prawdziwy chleb z masłem są na rynku mediów i reklamy, widocznie tam czeka na ciebie sukces i kariera. Mogłeś nie pisać wczoraj tego komentarza, ale go napisałeś. Ja wiem, że zrobiłeś to z głupoty, ale masz 42 lata, a z wiekiem tolerancja na ludzką głupotę znacznie maleje, a w pewnych momentach spada do zera. Oferujemy Ci tutaj dobre warunki i kawał niezłej zabawy, nie płacimy zaliczek, to prawda, ale też nikt cię tu nie kopie po dupie i nie każe całować się w sygnet. A tego, jak wnoszę po wczorajszym komentarzu, najwyraźniej Ci brakuje.

Chodzi tylko o to, żebyś napisał tę pieprzoną książkę, na którą wszyscy czekają i którą razem ludziom obiecaliśmy. Nienawidzę zawalanych terminów, nienawidzę nielojalności i lekceważenia i jestem tym twoim komentarzem wku...ony jak nigdy przedtem. Nie rób dla mnie okładki kwartalnika, zrobi ją ktoś inny, nie pisz już dla mnie żadnych tekstów. Pracuj tylko i wyłącznie dla siebie, bo póki sam nie wypracujesz sobie pozycji i zobaczysz jakie to jest ważne, wartościowe i piękne, póki nie zobaczysz jaki to jest skarb niczego nie zrozumiesz. Nie będę dystrybuował wszego poradnika, wystarczy, że czytelnicy tego bloga wygrali dla twojej żony konkurs na blog roku. To i tak dużo. Masz swój blog, masz dwie ręce i możesz wszystko zrobić sam. Załóż jednak wcześniej, że będziesz musiał się narobić, bo nic nie przychodzi tutaj łatwo, to nie jest rynek reklamy, gdzie pieniądze wozi się kontenerami, gdzie każdy ma do zaproponowania złote góry i wakacje na Karaibach. Powodzenia.

Gabryś

Ps. Gdybyś mógł odesłać mi książki, które Ci pożyczyłem, byłbym Ci bardzo wdzięczny.

 

Szanowni Czytelnicy, mam nadzieję, że powyższe listy skierowane do osób wam znanych i rozpoznawalnych, należycie spozycjonowały priorytety, którym wierny jest autor tego bloga. Dziękuję wszystkim, którzy tu zaglądają i zapraszam na stronę www.coryllus.pl gdzie do końca września trwa promocja II tomu Baśni jak niedźwiedź. Sprzedajemy ją po 25 złotych plus koszta wysyłki.  

coryllus
O mnie coryllus

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka