coryllus coryllus
8336
BLOG

W czym Jarosław Kaczyński jest podobny do Siedzącego Byka

coryllus coryllus Polityka Obserwuj notkę 72

 Kiedy patrzę na filmy i zdjęcia z wypadków przedwczorajszych, kiedy słucham ministra Sienkiewicza i widzę ten strach w jego oczach, tę dziwną bezradność, której nie było do tej pory w oczach żadnego ministra spraw wewnętrznych, przypomina mi się generał Nelson Appelton Miles. Pewnie nie wiecie kto to taki, ale powiem wam w tajemnicy, że wszyscy Indianie żyjący w II połowie XIX wieku na prerii doskonale widzieli kim był Nelson Appelton Miles, nazywany przez nich Niedźwiedzim płaszczem. Nie będę tu opisywał jego wyczynów, nie będę śledził jego kariery i zaglądał do wszystkich zakamarków jego życiorysu, jakże długiego i burzliwego. Powiem tylko, że Nelson Appelton Miles był absolutnie najgorszy. Nie było na całym Dzikim Zachodzie gorszego odeń umundurowanego sku...yna. Żaden Custer, Crook czy Sherman nie mogą równać się z Nelsonem Appeltonem Milesem.

Opowiem teraz o jednym, najmniej ważnym wyczynie tego dziwnego człowieka. Oto w roku 1890 kiedy Biuro do Spraw Indian montuje prowokację, której celem jest zamordowanie Siedzącego Byka, jedynego człowieka mogącego sprzeciwić się podziałowi wielkiego rezerwatu Siuksów nad Missouri, Nelson Appelton Miles nie bierze w tym aktywnego udziału. On jedynie śledzi wypadki. Zamordowanie Siedzącego Byka nie może się odbyć tak po prostu. Nie może ponieważ charyzmat wodza jest prawdziwy. Można w to wierzyć albo nie, ale ci, którzy dziś jeszcze stają nad zalanym betonem grobem w Standing Rock nad Missouri, gdzie pochowany jest Siedzący Byk, mówią, że coś jeży im włosy na głowie i plecach i mówią, że tam jest moc. Tak więc charyzmat wodza był prawdziwy, a przez to jego władza nad ludźmi była także prawdziwa. Siedzący Byk jednym gestem ręki potrafił zerwać negocjacje z senatorami z Waszyngtonu. Tak po prostu, drobnym ruchem ręki wyprowadzał swoich ludzi z sali zebrań i oni wychodzili bez słowa. Nie można było więc wodza tak po prostu zastrzelić, bo wtedy Indianie pozabijaliby wszystkich białych w Standing Rock, w Pine Ridge i w Forcie Robinson, wszędzie gdzie żyli ludzie z plemienia Lakota.

Nie będę zdradzał szczegółów tej operacji, bo opisałem je w nowej, amerykańskiej książce, ale niebawem napiszę o tym trochę dokładniej. Teraz powiem tylko, że Siedzący Byk był człowiekiem absolutnie odpornym na prowokacje. Przez długi czas żył ze swoimi ludźmi w Kanadzie i chciał tam pozostać. Starał się po prostu o brytyjskie obywatelstwo, chciał być poddanym królowej Wiktorii. Nie pozwolono mu na to. Musiał wrócić do USA i zamieszkać w wielkim rezerwacie Siuksów nad Missouri. Żył tam przez kilka trudnych lat, w czasie których senat USA próbował bezskutecznie doprowadzić do podziału i sprzedaży ziemi w wielkim rezerwacie. Wszystkie te próby, ze względu na przytomność umysłu i charakter Siedzącego Byka skończyły się fiaskiem. Jasne więc było, że wódz powinien umrzeć. Kiedy w miejscu, które przeznaczone jest do podziału i sprzedaży nie dzieje się nic, co mogłoby posłużyć za pretekst, trzeba ten pretekst wymyślić. I w rezerwacie Siuksów nad Missouri tym pretekstem był tak zwany taniec ducha. Szczery obłęd, w który wciągnięto rzesze niczego nie rozumiejących Indian. Szczegóły jak powiedziałem zdradzę później, zresztą są one zawarte w nowej książce. Siedzący Byk, nie brał udziału w tańcu ducha, ale się odeń nie zdystansował dość mocno. To znaczy nie wykonał tego drobnego gestu dłonią, którym wcześniej zerwał negocjacje z delegacją senatu. On po prostu siedział w swoim pozbawionym mebli, drewnianym domu, modlił się, albo spał na podłodze przykryty derką. Kiedy w Waszyngtonie zapadła decyzja, że trzeba skończyć z tańcem ducha, bo nie przynosi on oczekiwanych efektów, to znaczy kluczowa postać indiańskiego świata się do niego nie włącza, generał Nelson Appelton Miles napisał do otaczających Standing Rock dowódców kawalerii telegram, w którym czarno na białym stało, że to Siedzący Byk odpowiedzialny jest za dziwaczne i skandaliczne zachowania Indian w rezerwacie. Za cały ten taniec i jego konsekwencje. Było to kłamstwo, ale Milesowi zależało na czasie i awansach.

Siedzący Byk został natychmiast aresztowany i w trakcie szamotaniny przed własnym domem, zastrzelony przez Indianina imieniem Czerwony Tomahawk. Człowiekiem bezpośrednio odpowiedzialnym za tę śmierć był w mojej ocenie generał armii Stanów Zjednoczonych Nelson Appelton Miles. Konsekwencją tej śmierci było wydarzenie, o którym większość z Was słyszała na pewno – masakra nad strumieniem Wounded Knee oraz inne jeszcze wydarzenie, o którym prawie nikt nie słyszał – podział wielkiego rezerwatu Siuksów na 65 akrowe działki.

To drugie wydarzenie jest ważniejsze, musimy o tym pamiętać.

Ponieważ na nagraniach z 11 listopada umieszczonych w sieci dobrze widać, że w naszym rezerwacie nie dzieje się nic co mogłoby być pretekstem do podziału Polski na 65 akrowe działki, spodziewać się należy, że pretekst taki będzie usilnie poszukiwany. Tęcza to za mało, budka pod ambasadą Rosji także, minister Sienkiewicz, choć nie dorasta do pięt Nelsonowi Appeltonowi Milesowi, będzie się bardzo starał, żeby coś wymyślić. Sądzę, że na początek zafunduje nam jakiegoś nowego proroka. Ci których próbowano do tej pory lansować nie zasługują nawet na miano proroków mniejszych. Tak więc ostateczna próba dopiero przed nami. Pytanie czy Jarosław Kaczyński w czymkolwiek jest podobny do Siedzącego Byka, czy jednym gestem dłoni potrafi zerwać negocjacje z wielkimi tego świata i czy będzie chciał ocalić nasz rezerwat. Pozostawiam je póki co bez odpowiedzi...

Powiem Wam jeszcze na koniec dlaczego grób wodza w Standing Rock zalany jest betonem. Oto tuż po śmierci do agencji w wielkim rezerwacie Siuksów zaczęli przyjeżdżać dziwni ludzie podający się za reprezentantów domów antykwarycznych z Nowego Jorku i Filadelfii, chcieli po cichu rozkopać grób i wyciągnąć z niego szczątki wodza. Pokawałkować je potem i sprzedawać na aukcjach w wielkich miastach na Wschodzie. Rodzina zdecydowała, że trzeba mogiłę zacementować i ona taka właśnie dzisiaj jest – oblana betonem, pewnie któryś już raz z kolei. Na wszelki wypadek, żeby złodzieje i fetyszyści jej nie splądrowali. Złodzieje i fetyszyści nie wierzący w cudowne moce i charyzmaty dodajmy od razu, a wierzący jedynie w pieniądz. Jest się czego obawiać, bo jak pamiętacie szczątki innego sławnego Indianina – Geronimo, zostały rozkradzione, a jego czaszka służy dziś za relikwię studenckiemu stowarzyszeniu o nazwie „Czaszka i piszczele”( albo jakoś podobnie), którego członkiem był były prezydent George W. Bush.

 

W niedzielę 17 listopada Fundacja Aktywności Obywatelskiej zorganizowała mi prelekcję w Lublinie przy ul. Willowej 15. Moje wystąpienie zaplanowano niestety tylko na 45 minut plus pytania z sali. Ci, którzy bywają na tych spotkaniach widzą, że to jest trochę krótko. No, ale będą jeszcze inni prelegenci, więc impreza ma swoje ograniczenia. Książki będę miał ze sobą rzecz jasna. Zapraszam. 21 listopada zaś mamy kolejny wieczorek z Grzegorzem Braunem, tym razem w Poznaniu, ale nie wiem jeszcze nic o miejscu.

 

Od niedawna sprzedajemy książkę Toyaha o zespołach, póki co jest ona dostępna jedynie na stroniewww.coryllus.pl, w księgarni Tarabuk przy Browarnej 6 i w Sklepie FOTO MAG przy metrze Stokłosy oraz w księgarni Latarnik przy Łódzkiej 8/12 w Częstochowie, nie mam jej jeszcze, ale niedługo mam nadzieję będzie. Są tam za to wszystkie inne nasze książki. Zapraszam.

coryllus
O mnie coryllus

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka