coryllus coryllus
1876
BLOG

Poczta pantoflowa propinatora Luksemberga

coryllus coryllus Historia Obserwuj temat Obserwuj notkę 32

W całej historii rabacji galicyjskiej najstraszniejsze jest to, w jaki sposób opisywana ona jest przez kronikarzy i popularyzatorów XIX wiecznych. Chcą oni za wszelką cenę podkreślić szlachetność i zalety duchowe spiskowców oraz podłość urzędników cesarskich. Przy opisie chłopstwa mordującego panów i rabującego ich dobytek głos im się łamie i nie wiedzą co czynić, bo wszak rewolucja miała być przeprowadzona w imię wydobycia ludu z upodlenia. Najgorszy jest opis, spotykany u wzystkich w zasadzie autorów, sposobu w jaki chłopi postąpili z rodziną Wiesiołkowskich oraz ich służbą. Wiesiołkowscy zmierzali przez kopne śniegi do punktu koncentracji powstańczego wojska. Zostali zatrzymani przez grupę chłopów, którzy się na nich rzucili. Senior rodu chciał się bronić, ale myśl mu przez głowę przeszłą taka, że nie można zaczynać rewolucji socjalnej od mordowania ludu. Gdybyż to usłyszał towarzysz Lenin, ależ by się uśmiał....No i ciekawostką oraz zagadką pozostaje, skąd wiadomo co Franciszkowi Wiesiołkowskiemu przeszło przez głowę, skoro wszyscy zgromadzeni przy nim powstańcy zostali zabrani najpierw do lochu, gdzie upokarzano ich i dręczono, a następnie do Tarnowa, gdzie wszystkich zabito. Ja tego nie wiem, ale myślę, że stawia ta zagadka pod wielkim znakiem zapytania wszystkie relacje z rabacji, jakie pozostawili po sobie szlachetni i podekscytowani zwolennicy rewolucji.

W jednym z opisów znalazłem fragment, któego głównym bohaterem jest Izaak Luksemberg, lub jak to jest zapisane w nowszych wydaniach pamiętników – Lukseburg. Człowiek ten siedział w oknie bramy miejskiej miasta Tarnowa, palił fajkę i naigrywał się z pędzonych gościńcem powstańców, których chłopi bili po głowie cepami i batogami. Kim był ów pan? Wymieniają go wszystkie relacje z rabacji, ale poświęca mu się moim zdaniem zdecydowanie za mało uwagi. Otóż Izaak Luksemberg był propinatorem cyrkułu tarnowskiego. To znaczy, że dzierżył monopol alkoholowy na tym trenie i wszystkie produkty spirytusowe upłynniane na terenach państwowych musiały przejść przez jego ręce. Co zaś z karczmami prywatnymi, w których szlachta ropijała chłopów pańszczyźnianych? No te były, jak sądzę, poza zasięgiem mocy pana Luksemberga. Stąd też może brać się dzika zajadłość z jaką ludzie Szeli niszczyli dworskie gorzelnie.

Powszechnie powielana jest informacja, jakoby pieniądze na zapłatę za szlacheckie głowy wyłożył tenże Luksemberg Izaak, który potem odebrał sobie z nawiązką swoje pieniądze, przeważnie w zbożu, które chłopi rabowali po pańskich spichlerzach. Nie ma niestety żadnego poza wspominkowymi potwierdzenia tej informacji, a jak już napisałem, nieraz dziwnie się te wspomnienia czyta.

Nie wiadomo na przykład dlaczego nikt nie zainteresował się działąniem siatek wywiadowczych na terenie wszystkich trzech zaborów w przedzień powstania. Wszyscy autorzy rozpisują się o tym, jak to po roku 1840 ruszyła robota spiskowa i agitacyjna mająca doprowadzić do wyzwolenia kraju. Kiedy wczytamy się w tekst, łatwo zorientujemy się, że cała ta robota spiskowa polegała na wysyłaniu do całych, dużych dzielnic, pojednyczych ludzi, którzy mieli tam tworzyć siatki spiskowców, mające się następnie przekształcić w oddziały zbrojne. To jest prawdziwa komedia, bo wiemy dobrze jak się to skończyło. Takiego Konarskiego, jak już się uporał ze stworzeniem tej swojej siatki na Litwie, natychmiast zatrzymano i powieszono. W poznańskiem było lepiej, bo tam pozwalano agitować jawnie, a to znaczy, że cała siatka była pod ścisłą kontrolą policji. Mniej więcej tak jak dzisiaj blogosfera, gdzie rodzą się różne fanatstyczne pomysły na działania mniej lub bardziej rewolucyjne. W Galicji na dwoje babka wróżyła, ale nie to nas interesuje. Spiskowcy wysłani na teren zaborów przez Towarzystwo Demokratyczne Polskie mieli się właśnie tak zachowywać – jak zgraja amatorów samobójców. Zupełnie inaczej przedstawia się sprawa z innymi siatkami informatorów. Oto znajdujemy w zapiskach pewnego niemieckiego urzędnika informację, że zaludniająca całą Galicje zgraja pisarczyków wiejskich, wynajmujących się okazyjnie do czynności urzędowych, była wprost rozsadnikiem rewolucyjnych idei. Jeśli to prawda, może ów fakt oznaczać tylko jedno – wszyscy niepodległościowi marzyciele byli tu wysyłani przez Francuzów na pewną śmierć. Ich informatorami i strażnikami sprawy rewolucyjnej, a przez rewolucję właśnie Francja dyscyplinowała swoich wrogów i sojuszników, był kto inny. Ci właśnie, niepozorni, źle opłacani i łasi na każdy grosz pisarze wiejscy. Pozostaje jeszcze sieć informatorów żydowskich, ta jest specjalnie przez kronikarzy rabacji lekceważona. Oni wręcz piszą, że Luksemberg dowiadywał się wszystkiego pocztą pantoflową. To jest wręcz niepojęte – mieć przed oczami najsprawniejszą organizację wywiadowczą ówczesnego świata, wrogą, groźną i bezwzględną i nazywać ją pocztą pantoflową Luksemberga?! Trzeba być wyjątkowym fiołem, że wypisywać podobne rzeczy. No, ale taka była wówczas maniera. Umysły było sformatowane według rewolucyjnej propagandy francuskiej, która z kolei była częścią polityki imperialnej Francji. Na ile skutecznej to już osobna sprawa. No, ale najważniejsze jest to, czy my musimy ten upiorny sposób prowadzenia narracji powtarzać dzisiaj. Moim zdaniem nie. Możemy stanąć w prawdzie i zastanowić się nad sensem działań rewolucyjnych w XIX wieku i nad ich zapleczem. Tym głębiej musimy się nad tym zastanawiać, że o ile losy Szeli, którego – zdarza się i to – bronią kronikarze, jako bojownika sprawy chłopskiej, są omówione dość dokładnie, o tyle losy Jana Tyssowskiego, młodzieńca pięknego i posępnego, wspominane są półgębkiem. One zaś są dużo ważniejsze niż to co się działo z Szelą na Bukowinie. Otóż, jak już wspominałem, pan Tyssowski, najpierw wraz z innymi został zamknięty w twierdzy Spielberg, a następnie, jak piszą w kronikach – ułatwiono mu ucieczkę. Po ucieczce znalazł się w Dreźnie, skąd – za zgodą cesarza Austrii – wyjechał do Nowego Jorku.

To się nie mieści w głowie. Z jednej strony opisy tych spisków, smutne i krępujące, z drugiej zaś opis tego Tyssowskiego – jawnego prowokatora, który został wypuszczony z więzienia na mocy jakiegoś tajnego porozumienia pomiędzy Prusami a Austrią.

Będę dziś i jutro brnął dalej w te opowieści, bo w sobotę jestem gościem gminy Siedliska-Bogusz, gdzie odbywać się będą uroczystości związane z rocznicą rabacji. Wszystkich chętnych zapraszam serdecznie, impreza odbywać się będzie w szkole, a zacznie się o 14.00.

 

Zapraszam na stronę www.coryllus.pl, do sklepu FOTO MAG, do księgarni Tarabuk i do księgarni Przy Agorze, a także do antykwariatu Gryf przy ul. Dąbrowskiego w Warszawie.

 

coryllus
O mnie coryllus

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura