coryllus coryllus
4236
BLOG

Zygmunt Bauman - żydowski idealista

coryllus coryllus Historia Obserwuj temat Obserwuj notkę 32

 Zacząłem czytać tekst Filipa Memchesa o Baumanie, tekst zamieszczony w Rzeczpospolitej i musiałem przerwać….Musiałem, bo nie da się tego znieść po prostu. Dlaczego tak się dzieje, że życiorys, każdego komunisty, a przy tym żyda, musi zaczyna się od tego, że był on idealistą, który wierzył w komunizm, ale potem przeżył bolesne rozczarowanie i niestety system go odrzucił ponieważ okazał się zbyt szlachetny. Dlaczego taki Memches, człowiek z wielkimi pretensjami do ilorazu nie zawaha się wypisując takie brednie?

Każdy, podkreślam, każdy pamiętnik żydowskiego młodzieńca, każda książka żydowskiego pisarza, którą bierzemy do ręki, przekonuje nas z miejsca, że młodzieńczy idealizm to była ostatnia rzecz na jaką pozwalano sobie w czasie wychowania żydowskich dzieci.

Jest taka scena gdzieś w prozie Szołema Alejchema, kiedy hederowe dzieci znajdują sobie psa i próbują się nim opiekować. Pies ten zostaje przez matkę bohatera brutalnie wypędzony, a malcy skarceni za to głupie przywiązanie do zwierzęcia. Nie będę tu już wspominał o książce Urke Nachalnika „Życiorys własny przestępcy”, czy o tak przeze mnie lubianych książkach Izabeli Stachowicz. Szkoda w ogóle gadać. Tam nie było miejsca na żaden młodzieńczy idealizm i trzeba to sobie powiedzieć wprost. Żydowskie dzieci były wychowywane bardzo serio i poważnie, miały liczne obowiązki i dobierano im lekturę tak, by za bardzo nie wariowały. Jeśli rodzina miała pieniądze uczono je języków. O idealizmie w znaczeniu opisywanym przez Memchesa nie było tam w ogóle mowy. Mamy jednak tę figurę – zawiedziony, chmurny młodzieniec, próbujący naprawić świat – co ona ukrywa? Otóż ona ukrywa pewien zawód, ale nie młodzieńczy bynajmniej. Ona ukrywa fakt dość wyraźnie widoczny, że tyle razy stosowana przez naród wybrany metoda zajmowania kluczowych stanowisk w wiodących branżach i budowania przy tym swojej, ważnej, ale niejawnej struktury na dobrze rozwijających się obszarach, w przypadku komunizmu zawiodła. Dlaczego? Bo źle rozpoznano przeciwnika. Lokalne, rosyjskie gangi okazały się po wielkiej wojnie na tyle mocne, a ich członkowie na tyle zdecydowani, że ludzie pokroju Baumana nie mieli z nimi szans. Trzeba by było bowiem dokonać konfrontacji bezpośredniej, a na to nikt nie mógł sobie pozwolić. To co Memches kwituje zdaniem


W komunizmie dostrzega przypuszczalnie ambitne zadanie budowy nowego, lepszego świata, w którym zostaną przezwyciężone wszelkie podziały między narodami i między klasami społecznymi.


Jest w rzeczywistości konfrontacją pomiędzy funkcjonariuszem tajnej policji i propagandy, a oficerem frontowym. Ten ostatni w rzeczywistości przewalających się frontów, masowych egzekucji, nieliczenia się z życiem i mieniem ludzi, powszechnym rabunkiem i brakiem jakikolwiek zasad, poza tą jedną, która stanowi, że rządzi siła, ma po prostu przewagę. I dlatego pan Zygmunt przeżywa swoje rozczarowania, którymi ekscytuje się Filip Memches. Gdyby oficer frontowy był choć trochę mniej brutalny i mniej zdecydowany pan Zygmunt wysłałby go do piachu i dalej opowiadałby o swojej chęci zbudowania lepszego świata.


Oczywiście, tekst Memchesa nie jest pochwałą Baumana, on jest próbą wyjaśnienia Sierakowskiemu, że Bauman nie był tym, za kogo go Krytyka Polityczna i cała stalinowska lewica w Polsce uważają. Problem w tym, że on nie był także tym, za kogo uważa go Memches. Pisze nam Filip Memches, że Bauman występował przeciwko syjonizmowi i nigdy nie poddał się łatwej interpretacji komunizmu. Tak więc zaprzecza pan Filip sam sobie, bo na początku napisał przecież o tym młodzieńczym idealizmie. Potem jednak z tego rezygnuje i pisze, że Bauman był dojrzałym krytykiem komunizmu i dojrzałym krytykiem udziału Żydów w tym komunizmie. Za przeciwnika bierze sobie pan Memches Sierakowskiego i kopie go po kostkach za to, że tenże Sierakowski i całe jego środowisko uważają Baumana za swojego, a to przecież nieprawda. Czyżby Memches chciał zaadaptować pana Zygmunta dla potrzeb naszej kawiorowej prawicy? Na to wygląda. Bauman ma być według Memchesa krytykiem syjonizmu, a przez to sprzymierzeńcem NOP, które oczywiście, opluwając go demonstruje absolutny brak jakiejkolwiek subtelności intelektualnej. A przecież i Grynberg i Gebert występowali przeciwko Baumanowi. Pisze Memches, że Bauman jest laickim uniwersalistą, który wykracza poza egoizm własnego narodu.

I cóż tu rzec...Myślę, że nie było jeszcze w historii świata takiego laickiego uniwersalisty pochodzenia żydowskiego, który nie poczułby nagłej potrzeby odwiedzenia rabina i uzgodnienia z nim pewnych ważnych spraw. Porzućmy na chwilę te opisy, bo zalatują one tak przecież popularną wśród polskich publicystów walką o nieboszczyków i spuściznę po nich. O nieboszczyków, którzy zajmowali ważne miejsce w hierarchiach globalnych, ale wywodzili się ze struktur lokalnych i dlatego są tak dla lokalsów cenni. Dla myślicieli prawicowych zaś, pochodzenia żydowskiego, młodych idealistów chcących raz wreszcie naprawić ten świat, są cenni szczególnie. Zostawmy jednak to wszystko i prześledźmy jak realnie wyglądało wychowanie żydowskiej młodzieży, oraz do jakich zadań ją przeznaczano. To jest wielka nauka, którą powinniśmy sobie wszyscy przyswoić. Ja w celu wyjaśnienia tego, celowo ukrywanego fenomenu, nie będę sięgał do żadnych pism laickich uniwersalistów, ale do pięknych i uwodzicielskich powieści. Moimi ulubionymi zaś są te napisane przez kapitana UB Izabelę Czajkę Stachowicz, która nie zrobiła co prawda tak wielkiej kariery, jak jej kolega Zygmunt, ale swoje zasługi miała.

Pani Iza była koszmarną, nadpobudliwą wariatką, która wymieniała chłopów nie jak rękawiczki nawet, ale jak chusteczki do nosa. Mężczyźni są jak powieści czytane pobieżnie bez treści, te słowa starej piosenki mogłyby być mottem jej życia. Ponieważ była osobą interesującą wszyscy faceci wariowali na jej widok, a ci którym się nie podobała, wariowali na wieść o tym, że jej ojcem jest Wilhelm Szwarc biznesmen z branży węglowej. Nie tylko jednak z węglowej. Pan Wilhelm inwestował w różne rzeczy, a do powodzenia jego inwestycji przyczyniali się różni ludzie, pozornie nie mający z nimi nic wspólnego. Na przykład jego zwariowana córka. Pisze nam ona, że uciekła przed ojcem i jego kandydatem na męża dla niej, najpierw do Berlina, a potem do Paryża. Tam ściągnął ją znany rzeźbiarz August Zamoyski. Opisy życia w Paryżu są opisami zmagania się z głodem. To jest coś niesamowitego – córka Wilhelma Szwarca nie dojada w Paryżu pełnym croissantów! Jak to możliwe? A tak to, normalnie, dobrze wychowany żyd, jak nie zarobi to nie zje. I to jest wielka mądrość. Pani Iza nie idzie na żebry, nie bierze pieniędzy od Zamoyskiego, który wręcz w nich tonie, nie puszcza się na rogach ulic. Ona stara się o pracę, a w pracy tej oszczędza od pierwszego dnia. Ktoś może powiedzieć, że ona kłamie. Rzecz jasna, że kłamie, ale akurat nie w tym miejscu. Spróbowałaby tylko. Pracę załatwia jej nie kto inny, ale ubogi cygan-artysta Tytus Czyżewski, ta praca to adresowanie przesyłek w polskiej księgarni wysyłkowej. Normalnie można się od tego rozpłakać, od tych opisów biedy i ciężkiej pracy. Dopiero jak człowiek przeczyta, że Czyżewski był pracownikiem polskiej ambasady, to trochę przytomnieje. Szef tej księgarni okazuje się dobrym znajomym ojca pani Izy, a także dawnym najemcą lokalu w ich kamienicy. Czytamy to i już wiemy, że nie ma przypadków, a pani Iza z całą pewnością do Paryża nie uciekła, a została tam wysłana. Zamoyski zaś posłużył jej, na polecenie papy rzecz jasna, jako holownik, który miał wprowadzić ją do portu. W tej polskiej księgarni Iza zachowuje się po prostu jak anioł, pomaga robotnikom, pomaga koleżance z pracy, która także jest głodna, wszystkim pomaga, nawet dyrektorowi chce pomóc, bo ktoś usiłuje otworzyć filię księgarni gdzieś na prowincji. Tej jednak, stary dureń, wcale się na to nie chce zgodzić. I cóż się dzieje? Pani Iza odkrywa, sama z siebie, niczym detektyw Pan Samochodzik, że w piśmie wydawanym przez tę polską księgarnię, piśmie pod tytułem „Polonia”, które kupują wszyscy polscy robotnicy we Francji ukazują się ogłoszenia lekarza chorób wenerycznych. Tenże lekarz leczy robotników polskich z syfilisu wręcz masowo. Kłopot w tym, że oni są zdrowi. On zaś ich oszukuje inkasując mnóstwo pieniędzy od tych biednych ludzi. Część z tych pieniędzy przekazuje na ogłoszenia w gazecie i tak to prosperuje. Perpetuum mobile po prostu. Pani Iza nie może zgodzić się z tą niesprawiedliwością. Inny znajomy, nie Czyżewski, poznaje ją z szlachetnym doktorem Bronisławskim, który demaskuje tamtego dziada w białym kitlu. A przy tym sam chce wydawać pismo dla polskich robotników we Francji, ale uczciwe. Podporą tego pisma ma zostać pani Iza właśnie.

Wybucha afera, a pani Iza zostaje wyrzucona z pracy. Czy rozpacza? Ależ skąd. Wraz z nią odchodzi z tej księgarni szlachetny robotnik imieniem, nomen omen, Zygmunt. Ów Zygmunt wpada na genialny pomysł – pani Iza wraz z nim założą konkurencyjną polską księgarnię. Za pożyczone pieniądze wynajmują piwniczkę pod małym bistro w centrum miasta i tam rozpoczynają działalność. Mogą to zrobić bez strachu, albowiem przez lata pracy w polskiej księgarni szlachetny Zygmunt kopiował sobie, ot tak, dla sportu, wszystkie adresy do wszystkich polskich robotników pracujących we Francji. Mają więc potężną bazę danych, która sprawia, że osiągają natychmiastowy sukces. Ich wrogowie zaś, którzy oszukiwali robotników zostają usunięci z rynku. Skąd biorą książki spytacie? To proste, przesyła im je z Warszawy człowiek wynajęty przez Wilhelma Szwarca, który jest rzecz jasna cały czas śmiertelnie obrażony na swoją córkę i w ogóle z nią nie rozmawia. W szczytowym okresie prosperity księgarni szlachetny Zygmunt dostaje białaczki i umiera, pozostawiając panią Izę samą z tym całym majdanem. W tym fragmencie dostrzegamy wyraźnie, że proza Izabeli Stachowicz pozostaje pod wielkich wpływem protestanckich moralistów, takich jak Daniel Defoe, w postaci Zygmunta możemy bowiem rozpoznać towarzyszącego Robinsonowi na bezludnej wyspie Piętaszka. Ten ostatni także dyskretnie schodzi z tego świata, by nie robić swojemu panu kłopotów, kiedy ten znajdzie już sobie miejsce w lepszym życiu.

Księgarnia pod kierownictwem pani Izy prosperuje świetnie przez kilka lat, ale Pani Iza rusza wreszcie ku nowym wyzwaniom. A co z interesem spytacie? Jej papa, który w międzyczasie już się z nią pogodził, sprzedaje ten cały geszeft Gebethnerowi i Wolfowi. Aha byłbym zapomniał, pani Iza, jako kierowniczka księgarni pomaga też zbłąkanym na paryskim bruku Polkom. Pojawia się u niej w pewnym momencie niejaka Fruzia, wesoła trzpiotka, która, zupełnie przypadkiem, okazuje się być przyjaciółką poety Słonimskiego. Ten bowiem, pragnąc się jej pozbyć, ze względu na tę szaloną wesołość, co z niej wprost buchała, wysłał ją do pani Izy, do Paryża.

Po co ja to wszystko piszę? Po co kalam wielkie myśli Filipa Memchesa tym wodewilem? Po to, by wyjaśnić rzecz, czyli przypadek tego całego Baumana, jak należy, a także po to, by wykazać, że różnice poglądów pomiędzy nim a Grynbergiem i Gebertem są takie same jak różnice poglądów pomiędzy panią Izą a jej ojcem Wilhelmem.


Teraz ogłoszenia


Wieczór autorski Krystiana Brodackiego, autora książki „Sebastian Polonus, mistrz z Abruzzo” odbędzie się w Krakowie w Śródmiejskim Ośrodku Kultury przy ul. Mikołajskiej 2      18 stycznia br. o godz. 18. Serdecznie zapraszam wszystkich mieszkańców Krakowa i okolic


Nasze książki, prócz Tarabuka, księgarni Przy Agorze i sklepu FOTO MAG dostępne będą w księgarni przy ul. Wiejskiej 14 w Warszawie, a także w antykwariacie Tradovium w Krakowie przy ul. Nuszkiewicza 3 lok.3/III. Komiksy zaś są cały czas do kupienia w sklepie przy ul przy ul. Przybyszewskiego 71 , także w Krakowie. Zostawiam Wam także link do elektronicznego indeksu naszych publikacji, który stworzył dla nas Pan Marek Natusiewicz. Prace są już ukończone i w indeksie są wszystkie nazwiska z naszych publikacji. Oto link:

http://www.natusiewicz.pl/coryllus/

W ciągu dnia umieszczę jeszcze w sklepie jedną książkę z rynku. Moim zdaniem ciekawą, specjalistyczną, ale ciekawą….

Wszystkim serdecznie dziękuję za wsparcie naszego projektu komiksowego, który mam nadzieję, zostanie wydany już jesienią przyszłego roku. Będzie to wielki album poświęcony spaleniu Rzymu w roku 1527. Do tej pory udało się nam zebrać ¼ środków potrzebnych na produkcję. To wielkie osiągnięcie, szczególnie, że czas mamy przedświąteczny i ludzie mają ważniejsze wydatki niż mój komiks. Dziękuję wszystkim jeszcze raz za poświęcenie i wsparcie naszej sprawy.

 Mam nadzieję, że do marca uda nam się zebrać całość. Oto numer konta

 41 1140 2004 0000 3202 7656 6218

i adres pay pala gabrielmaciejewski@wp.pl

Wszystkich tradycyjnie zapraszam na stronę www.coryllus.pl

coryllus
O mnie coryllus

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura