Pako Mega Cox Pako Mega Cox
88
BLOG

Dream Theater w Polsce

Pako Mega Cox Pako Mega Cox Rozmaitości Obserwuj notkę 4

Afera hazardowa w pełni, Gleb na wylocie, Miro "Biały nos' już się pewnie poci, a Grzechu nakręca pewno swoich post-zomowskich prawie generałów, aby wyciągnęli jakieś kwity na Kamińskiego. Rozwolnienie, aż miło. No ale życie nie składa się jedynie z polityczno-medialnej tragifarsy, ale też z różnych przyjemniejszych elementów. O jednym z nich chciałbym napisać kilka słów.

30 września w hali "Łuczniczka" w Bydgoszczy odbył się koncert zespołu Dream Theater. Giganci progresywnego metalu przybyli do Polski promować swój najnowszy album "Black clouds and silver linings" (miodna rzecz, ale o tym innym razem) w ramach trasy Progressive Nation 2009. Perkusista DT Mike Portnoy zaprosił na europejską część trasy zespoły Opeth, Bigelf i Unexpect.

O Unexpect za dużo nie napiszę, bo dotarłem na sam koniec koncertu. Jednak z tego co zauważyłem ten dość awangardowy zespół (w skłądzie jest skrzypek) jest bardzo żywiołowy. Z tego co wcześniej słyszałem w domu, ich muzyka jest cholernie zakręcona. Ale to chyba dobrze;)

Po Unexpect grał Bigelf. Ten zespół łączy w sobie klimat Doors'ów i starego Black Sabbath. Słychać jakieś elemnty sludge metalu. Dziwne to takie. Zdecydowanie najspokojniejsza muzyka z całego zestawu PN 2009.

O Opeth nie ma co się rozpisywać. Najmroczniejszy zespół trasy. Dobrzy znajomi Dream'ów. Kto zna ten wie o co chodzi. Dużo spokojnych akcentów, poprzeplatanych cięższym doom metalowym brzmieniem, a niekiedy i black metalowym (w sumie z tego nurtu się wywodzą). Były ballady (od ballady zaczynali, co mnie zdziwiło i nie przygotowało na łupanie po czasce utworem nr 2;)) i blasty. Było śpiewnie i growl'owo. Było... różnie, kwadratowo i podłużnie, ale przede wszystkim fantastycznie. Chyba będę musiał na poważnie się zainteresować tym zespołem.

Po Opeth zagrała gwiazda wieczoru, czyli: John Petrucci, John Myung, James LaBrie, Jordan Rudess i Master of Dizaster, przegenialny Mike Portnoy. Dream Theater. Cała setlista dostępna jest TU.

Zaczęli od A nightmare to remember. Mocny kopniak na dzień dobry. Nie mogłem sobie odmówić headbanging'u. Następnie był starszy materiał, czyli The mirror oraz Lie. Soczyste i długie. A widzieć Portnoy'a udającego, że pałką grzebie w nosie na wielkim telebimie.... bezcenne:D. Po Lie przyszedł czas na coś wolniejszego. Zaczęło się pięknym intrem zagranym przez Pertucci'ego i Rudess'a, które przeszło w Hollow Years. Generalnie ballady Dreamów jakoś mniej przemawiają do mnie niż te mocniejsze utwory, ale muszę oddać zespołowi honor, bo HY brzmi na żywo fenomenalnie. Piękne partie instrumentalne. HY skończyło się solem Rudess'a na klawiszach. Jordanowi w jego grze towarzyszy jego wirtualny odpowiednik, z którym klawiszowiec DT jakby rywalizuje. Miło się to ogląda. Po solówce przyszedł czas na instrumentalny The dance of eternity. Jego wersja studyjna nie przypada mi specjalnie do gustu. Z tej płyty (Scenes from a memory) wolę bardziej Overture 1928. Na żywo jednak brzmi to super. Portnoy czaruje za garami. Ekstra:D. Po TDoE zagrali One last time. Jak brzmiało to już nie powiem. Z wrażenia zapomniałem:P. Solitary Shell był bezbłędny. Po nim był najnowszy singiel, A rite of passage. Godny kawałek. Nie ma co. Świetnie wypada koncertowo. A na koniec (co jest stałym elementem tej trasy) był deser. Deser w postaci The count of Tuscany. Piękna sprawa. Fenomenalnie to wypada na żywo.

Generalnie jestem pod ogromnym wrażeniem. Jestem zachwycony, choć mogliby zagrać jeszcze jeden kawałek (np. takie The Glass Prison) i z tego względu czuję lekki niedosyt. Jednak możliwość ujrzenia na żywo gry Dream'ów rekompensuje mi wszystko. Mój znajomy powiedział, że DT pokazali jak grać na instrumentach. Niech to będzie puenta moich skromnych wynurzeń.

\m/

Chamski, wredny, cyniczny, ironiczny, zionie ode mnie sarkazmem i jestem zabójczo przystojny:P Działam w grupie filmowej SUPER TAJNI (www.supertajni.prv.pl) Kącik odważnych myśli. Niekoniecznie mądrych:D: "Każdy zdrowo myślący wolałby Rosję od USA. Od 1941 roku kontakty z Rosją przynosiły nam same korzyści, sojusz przeciw hitlerowcom, wyzwolenie kraju spod okupacji, system społeczno-gospodarczy który po IIWŚ pozwolił Polsce dokonać skoku cywilizacyjnego nie mającego precedensu w dziejach, 45 lat pokoju, gwarancje bezpieczeństwa ze strony najpotężniejszego sojuszu militarnego w dziejach. Z sojusz i kooperacji z ZSRR wychodziliśmy bardzo na plus. Odkąd zaczęliśmy na Rosję szczekać straciliśmy ogromny rynek zbytu, straciliśmy szansę na rolę łącznika między Wschodem a Zachodem, no i gaz i ropa poszły ostro w górę. Dlatego to właśnie rusofoby i amerykofile działają wbrew interesom państwa." Bloger: cztery przyłożenia w 1 meczu "Popieram Igora i Radosława oraz MECHANIZM, który ma być ujawniony za kilka dni. Pomogę" Bloger: antytrolek "z całym szacunkiem Panie Feniks, "Nasz premier nie ma pojęcia co to jest pozytywizm" TO nie prawda, Premier skończył studia, więc na pewno ma taką i jeszcze większą wiedzę." Bloger: nie-prawdziwypolak Jestem oporny:D http://piwnica.tkm.cc/feeds">

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (4)

Inne tematy w dziale Rozmaitości