Piątkowa wypowiedz wicepremiera, że nie wierzy w emerytury wypłacane z ZUS, bo to ''państwowe chimeryczne rozwiązanie'', wywołała konfuzje wśród polityków i dziennikarzy.
W mediach można było usłyszeć następujące komentarze: lapsus językowy, niestosowna wypowiedz, przejęzyczenie, wyskoczył jak Filip z konopi itd.
Waldemar Pawlak jest na szczytach władzy od 1992 r., niewątpliwie dużo widział i dużo wie. Abstrahując od motywów wicepremiera tzn, czy chciał ludowi ze szczerych pobudek zakomunikować bolesną prawdę o systemie emerytalnym, czy też była to tylko taka subtelna gra z koalicjantem, trzeba przyznać, że coś jest na rzeczy.
Dlaczego zatem Pawlak nie wierzy w państwowe emerytury? Czy za wszystko odpowiedzialny jest niekorzystny trend demograficzny? A może za tą misterną grą polityków kryje się przykra prawda dla obywateli?
Komunikat ZUS poinformował: liczba emerytów i rencistów na koniec lipca 2011 r. spadła do 7,422 mln osób. Pracujących w Polsce jest 14 mln (GUS, Mały Rocznik Statystyczny 2011, 5.Rynek Pracy TABL. 2/82). Na tej podstawie możemy wyliczyć, że na jednego emeryta/rencistę pracuje mnie niż 2 osoby. W mediach i w różnych pseudonaukowych opracowania rozpowszechnia się pogląd: ''dziś na jednego emeryta pracują cztery osoby, za 15 lat na emeryta przypadnie tylko jedna pracująca osoba'' – IO, ''Pracujmy tak długo, jak się da'', opublikowany Salon 24 dnia15.02.2012.
Z tego wynika, że nas obywateli celowo i systematycznie wprowadza się w błąd.
Jeżeli weźmiemy pod uwagę, że 2 mln Polaków pracuje w Irlandii, W. Brytanii i w innych krajach i płaci tam również składki emerytalne i zdrowotne. Kolejne 3 mln jest w Polsce zatrudnionych na umowach śmieciowych od których są odprowadzane składki w minimalnej wysokości. Kolejne 1,5 mln ubezpieczonych jest w KRUS z niskimi składkami.
Faktyczna liczba osób pracujących w pełnym wymiarze czasu i opłacająca składki w pełnej wysokości wynosi 7,5 mln osób (14-2-3-1,5=7,5). Na jednego emeryta/rencistę pracuje tylko jedna osoba. Nie jest tu uwzględniona administracja publiczna i obrona narodowa zatrudniająca 0,97 mln osób; de facto wynagrodzenia i składki emerytalne opłacane są z budżetu państwa, czyli z naszych podatków.
Efekt kuli śnieżnej
Jak się okazuje, sytuacja jest naprawdę dramatyczna, system emerytalny jest nie tylko niewydolny, on po prostu mówiąc kolokwialnie się wali! Proporcja 1/1 (jeden pracujący utrzymuje jednego emeryta/rencistę) jest przy obecnych składkach nie do utrzymania. Winę za to ponoszą krótkowzroczni politycy, którzy dopuścili, że z naszego systemu emerytalnego w ciągu ostatnich paru lat wypłynęło 5 mln pracowników.
Nie przypominam sobie, by premier Buzek w roku 1999 tak bardzo osobiście angażował się w ówczesną reformę emerytalną – zostawił ją fachowcom. Tak ogromne bezpośrednie zaangażowanie Tuska może świadczyć tylko o głębokiej zapaści naszych finansów publicznych. Dramatyzmu dodaje powszechny brak zaufania do obecnej reformy emerytalnej. Mamy już do czynienia z efektem kuli śnieżnej, coraz więcej osób buntuje się i unika płacenie tej nieefektywnej a uciążliwej daniny na rzecz ZUS. W najbliższym czasie należy się spodziewać wzrostu liczby umów śmieciowych i zmniejszeniem sie wpływów do ZUS.
Nasi politycy zapomnieli, że wolny rynek wzmocniony jeszcze efektem globalizacji sprzyja konkurencji pomiędzy firmami, pracownikami, ale przede wszystkim pomiędzy państwami. Te rządy, które stworzą lepsze warunki do życia, pracy i rozwoju przyciągną do siebie najbardziej kreatywne jednostki, które będą w danym kraju płacić podatki, składki emerytalne i zdrowotne.
przedsiębiorca, prosument, pasjonat przyrody, miłośnik malarstwa, fan wolnego oprogramowania, bibliofil, czasem piszę wspomnienia, a czasem wypowiadam się na temat ekonomii
Rawicz
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Gospodarka