Wolność polega między innymi na podstawowym prawie każdego człowieka do posiadania prywatnej własności. Prywatna własność ma to do siebie, że kiedy coś jest twoje, to tylko ty decydujesz o tym, co z tym zrobisz: czy wyrzucisz, sprzedasz, pożyczysz itp. To jest rzecz naturalna. Firma jest moja, więc ja decyduję, co produkuję i kogo w swoim przedsiębiorstwie zatrudniam. Resztę weryfikuje rynek. Firny źle prowadzone eliminuje z rynku taj jak w przyrodzie selekcja naturalna. Po prostu klient, gdy potrzebuje danego dobra, kupuje je i pozwala firmie na rozwój, a kiedy nie potrzebuje, to dana firma upada. Rynek najlepiej sam weryfikuje, co w takiej firmie jest korzystne, kogo warto zatrudniać, co produkować itp.
Dla człowieka logicznie myślącego ta sytuacja opisana wyżej jest oczywista. Niestety dla lewactwa niekoniecznie. Pojawił się kolejny typowo dla lewactwa chory pomysł odgórnego narzucenia prywatnym firmom, kogo mają zatrudniać, w jakich ilościach. Pod przymusem mając firmę masz zatrudnić ludzi nie pod kontem, kwalifikacji, czy potrzeb firmy. Masz zatrudniać pod względem płci, żeby się statystyka urzędasowi zgadzała. Przy okazji następuje typowa dla socjalistycznych idiotów ingerencja w prywatną własność i wypaczenie samego rynku kolejnymi bzdurnymi regulacjami, co jest kompletnym kretynizmem.
Gdyby kobieta na danym stanowisku sprawowała się lepiej i dawała mojej firmie zysk, to jej udzieliłbym zatrudnienia, ale ze względu na to, co sobą reprezentuje, a nie tylko ze względu na płeć. Jeśli kobiety przychodzące do mnie na rozmowę kwalifikacyjną wypadną akurat najlepiej to mogę zatrudnić nawet same kobiety. Takie rzeczy jak płeć nie mają w dzisiejszych czasach kompletnego znaczenia. Rozsądny człowiek zatrudni i tak najlepszych żeby mieć zysk i to bez względu na płeć, lewacki wariat będzie na siłę wszystkich zrównywał do dołu. Nie ma żadnego usprawiedliwienia na to żeby jakiś urzędas przymusowo nakazywał mi, kogo mam zatrudniać w swojej własnej firmie.
