czasami czasami
136
BLOG

Podzieleni

czasami czasami Społeczeństwo Obserwuj notkę 1

Jako naród zostaliśmy podzieleni. Przecięci na pół, z niewyraźną szansą na ponowne złączenie, taplamy się we flakach wyprutych podczas tego podziału. Nie jesteśmy silniejszym narodem. Jesteśmy słabsi. Wewnętrznie skłóceni, bardziej podatni na manipulację, zajmujemy się problemami urojonymi i przestajemy reagować na te realne. Kiedy to się stało? Komu na tym zależało? I czy istnieje szansa na zabliźnienie tej rany?

 

Festiwal Europejskości

Pochodzę z dużego miasta i pamiętam entuzjazm moich rodziców z początku lat 90. Ot teraz miało być normalnie. Miała być demokracja sprawiedliwie regulująca życie i stosunki społeczne. I była. Co 4 lata władzę wygrywali postkomuniści lub Solidarność i któreś z nich razem z PSL rządziło. Jedyne co było niezwykłe w tym regularnym rytmie, to ilość osób głosujących na SLD.  Przecież wszyscy wiedzieli, że to komuchy, od których jeszcze niedawno się wyzwalaliśmy! No nic to. Ciekawostka. W rodzinie tłumaczyliśmy to sobie nostalgią ludzi za PRLem.

Obok popieprzonej polityki, chorych przepisów, nienormalnych podatków i skorumpowanych przetargów kwitnęło życie. Powstawały szkoły społeczne, fundacje, weszliśmy do Unii która uregulowała nam dużo obszarów i sypnęła groszem. Ludzie oglądali zachodnią telewizję, wyjeżdżali na zachód i przywozili stamtąd wiedzę, modę. W kraju dojrzewały przepisy pozwalające obywatelom mieć wpływ na ich życie, rosła samoświadomość obywateli, którzy zaczęli wygrywać procesy z państwem i pokazywali, że da się: założyć teatr, komunę, kawiarnię, kino. Że obywatele mogą sami tworzyć rzeczywistość i za jakieś sto lat dogonimy Szwajcarię lub Szwecję.

 

Prawdziwe życie

Gdy ja z moimi znajomi, cieszyliśmy się ze wstąpienia do Unii, gdzieś w Toruniu radio z garstką fanatycznych słuchaczy, mówiło o dyktacie Brukseli, która miała być nowym Związkiem Radzieckim. W moim mieście w kościołach, coraz częściej można było spotkać prelekcje, dotyczące cywilizacji śmierci, jaką miał być zachód. Jakimś cudem powstał Nasz Dziennik. Powstała Telewizja Trwam. Sanktuarium w Licheniu. Były to dla nas, mieszkańców metropolii, ciekawostki. Ot, kolorowy folklor, jak Madonna nad łóżkiem we wsi. W tej wsi i małym miasteczku obok, dorastali ludzie. Oglądali w TVN kolorowe poranne programy, mówiące jak „Jest super”. Oglądali w Wiadomościach, że otworzono kolejną fabrykę, że płyną pieniądze z Unii, że jesteśmy zieloną wyspą, a Tusk mówi, „Jest super”. A następnie wyłączali telewizor, rozglądali się naokoło i okazywało się, że nie jest super. Że po opłaceniu rachunków zostaje 800 PLN do pierwszego i byłoby gorzej, gdyby nie najstarszy syn, który przysyła pieniądze ze zmywaka w Londynie. Jego rodzice zaczęli więc słuchać mediów opisujących prawdziwą rzeczywistość. Które jako jedyne miały czelność prowadzić rewizjonistyczną politykę polskiej transformacji, i mówić głośno o tym, że zachód nas wydymał a nieskazitelny Lech, Bolkiem był. I że mogliśmy lepiej transformować. Że może być lepiej. Te niszowe media, przejmują funkcję mediów głównego nurtu, które przestały zadawać niewygodne pytania. Zadają je. Wskazują na sieć powiązań rządzących z biznesem. Tworzą ideologiczne podwaliny przyszłej prawicy. Dodatkowo wskazują winnych, przez które syn musi siedzieć na Wyspach. 


 

Szczyt lunaparku

Po kolejnej serii afer, w końcu SLD przestało się liczyć. Pojawił się najbardziej kolorowy rząd Polski:  Samoobrony i LPRu. Istny cyrk na kółkach, gdzie premier dowodził, że nie można zgwałcić prostytutki. Nikt już nie brał na serio parlamentu. Cała wiara przeniosła się na samorządy i władze lokalne, które może za 50 lat znormalniałaby. W następnych wyborach władzę przejęła Solidarność, tym razem nazywająca się PO i oczywiście nic nie zrobiła. Jak każdy kolejny rząd. Nie wiedzieć czemu w tramwajach zaczął pojawiać się wtedy napis „Jebać PO” i „Tusk to żyd”. Nie rozumiałem tego. 

Ludzie rozgoryczeni zaczęli wyjeżdżać za granicę. Internet zaczął rozkwitać. Lecz cały czas byliśmy jednym narodem. O różnych poglądach. Kłócącymi się, ale przy wspólnym stole w wódką. Zmagającym się z tymi samymi problemami, przeklinający na tych samych polityków.

 

Dziś

Jebany żyd, pedał, ciapaty, lewak, komuch broniący układu. Niepolak! - krzyczy do mnie ktoś w moim kraju. Wrzeszczę na niego: Ciemnogród, prawak, faszysta, katol jebany! Mamy rok 2016, nie ma kompromisów, dyskusji, szukania rozwiązań. Jest chęć anihilacji wroga. Wrogiem jest drugi Polak. Krótkie opinie i pseudobzdury są rozsiewane z szybkością przewijanych stron na Facebooku. Internet już nie przekazuje informacji. On je produkuje. Produkuje masę fałszywych informacji. Krótkich i łatwo przyswajalnych. W oparciu o które można zbudować dowolny światopogląd. Poza starcami, nikt już nie ogląda Wiadomości. Wyborcza staje się jawnie zaangażowanym światopoglądowo medium, naprzeciw stają plutony Niezależnej, wPolityce i Dorzeczy, które co chwila wywracają logikę do góry nogami. Lud kupuje ten spektakl i podbija ilość wyświetleń nagłówków, gdyż nigdy nie był szkolony do analizy krytycznej czytanej informacji, tylko do pracy w systemie 8h dziennie, 5 dni w tygodniu. Angielskie słowo oznaczające płeć, staje się synonimem zgniłego zachodu. Nie ma miejsce na dyskusje między prawicą a lewicą, gdyż zamiast niej są lewacy i faszyści. III RP to reżim. Sieć powiązań biznesu i polityki staje się tajemniczym układem. Nasz język, którym posługujemy się na co dzień, zostaje zhackowany – następuje podmiana terminów na obelżywe lub puste. Więzy komunikacyjne między grupami zostają zerwane. Dyskusja z każdym postem i komentarzem staje się coraz bardziej nasączona nienawiścią. Ponieważ nienawiść do Unii się nie sprawdziła (Unia przyszła do nas i dalej żyjemy i żyjemy całkiem dobrze), zostaje w Polakach uruchomiona nienawiść do Muzułmanów. Ludzi, których większość Polaków na oczy nie widziała. Majstersztyk i strzał w dziesiątkę - nie da się tej nienawiści zweryfikować. Za to bardzo łatwo można ją podjudzać. I przekierowywać.

Następuje zastąpienie prawdziwego, skomplikowanego obrazu świata, obrazami uproszczonymi. Dzieje się to przede wszystkim na polu ukazywania imigracji, mało istotnych gospodarczo kwestii związanych z gejami i lesbijkami, za to nośnymi medialnie, ukazywania zachodu czy w końcu tradycji lewicowej. Uproszczony kapitalizm staje się nowym bogiem.

Wszystkie te proste obrazy, wypowiadane są z ogromną pewnością, bez żadnej refleksji nad ich źródłami. Do tego są one niefalsyfikowalne – jeśli ktoś myśli inaczej, jest wrogiem, czyli nie należy z nim rozmawiać. Można go poniżyć, wyśmiać. Już nie anonimowo. Już pod własnym nazwiskiem. Nie ma zastanowienia się, czemu ktoś myśli tak, a nie inaczej. Każdy ma w domu ogromną bibliotekę informacji pod nazwą Google, ale nikt z niej nie korzysta. Ludzie zamykają się w kręgach myślących tak samo. Zamknięcie prowadzi do radykalizacji - w tłumie najbardziej słyszalne są najostrzejsze sformułowania. Słowo „Umiarkowany” znika ze słownika.

Nikt nie zajmuje się strukturą podatków i budżetu, wpływem obcego kapitału, zależnością od sąsiadów, pozycją naszego kraju w Europie i na świecie, zagrożeniami związanymi z zatruciem środowiska, sytuacją w służbie zdrowia.


Winni

Komu zależy na tym, by Polacy byli skłóceni i postrzegali świat zewnętrzny jako wroga? Komu zależy by obraz rzeczywisty jak najbardziej odbiegał od rzeczywistości ?

Tym którzy chcą nami rządzić. Ludność uwikłana w nieistniejące spory i problemy, to ludność którą łatwo manipulować. I której trudno się mobilizować do wspólnych działań – tych na rzecz i tych przeciwko. Tajemnicą poliszynela jest to, że organizacje skrajnej prawicy są finansowane przez Rosję, której zależy na dzieleniu Europy – w ten sposób osłabia jej jedność. Obecny rząd PiSu skapitalizował te działania, zgarniając niezadowolonych wyborców, już zradykalizowanych poprzez oddolne działania skrajnej prawicy. PiS stąpa po cienkim lodzie, gdyż kontynuując tą narrację, w celu zachowania poparcia, jednocześnie osłabia polskie społeczeństwo, poprzez zwiększanie przepaści między jego biegunami,  co może skutkować Majdanem w Warszawie. Jednocześnie obecna opozycja, skompromitowana brakiem działań przez tyle lat na rzecz społeczeństwa, podejmuje tą samą narrację wyśmiewania i oczerniania, przez co nie jawi się jako konkretna alternatywa. I nie produkuje rozwiązań konstruktywnych. Jedyna rozsądna partia, starająca się mówić głosem racjonalnym, to „lewackie” „Razem”, którego obecne pokolenie nie zaakceptuje, ze względu na zapatrzenie młodych ludzi w pozornie proste i skuteczne idee wolnego rynku. Aktywiści społeczni wyjechali do innych krajów lub piją kawę w Starbucksie. Powstałą próżnię starają się zagospodarować zwykli ludzie. I kibole, którzy awansowali o dwa szczeble wyżej w drabinie społecznej.

Jesteśmy w sytuacji patowej, grożącej kolejną przegraną naszego narodu na kartach historii. Jesteśmy w dwudziestoleciu międzywojennym, kiedy nie zdążyliśmy przygotować kraju do obrony. Jesteśmy kilka tygodni przed Powstaniem Warszawskim, kiedy powinniśmy zaczynać powstanie gdy wojska niemieckie są w rozsypce i odwrocie. Jesteśmy w epoce szlachty polskiej i liberum veto, które powoli degeneruje nasz kraj. Obchodząc rocznicę Powstania Warszawskiego, nie widzimy, że powstanie powinno wybuchnąć teraz. Powstanie jedności narodowej i wzajemnego zrozumienia. Czcząc Żołnierzy Wyklętych zapominamy o konieczności działania, by nigdy w historii Polski nie powtórzył się ich los: garstki Polaków walczących o z góry przegraną sprawę, na ziemiach które nie były de facto  Polskie, a rosyjskie.

 

Wyjście

Racjonalność. Argumenty. Szacunek. Miłość. Od Bałtyku aż po Tatry. Potrzebujemy syzyfowej pracy by wprowadzić odtrutkę na to szaleństwo pomylenia pojęć i robienia kurwy z logiki. W atmosferze szacunku i miłości, bez wdawania się w argumenty ad personam. Potrzebujemy armii trollów internetowych, siejących spokojną dyskusję, rzeczowe argumenty. Obnażających fałszywe informacje. Plotki. Szeregujących informacje w zależności od ich realnej wagi, a nie emocjonalnego wydźwięku. Potrzebujemy aktywnej walki o dusze i umysły młodych Polaków, odurzonych emocjonalnym charakterem dyskusji. Łatwością ataku. I wtedy może za 20 lat, nauczymy się rozmawiać. I dyskutować. I znów być jednym narodem.

czasami
O mnie czasami

wpadnie mysl czasami, czemu się nie podzielić i skonfrontować

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo