Zorientowałem się niedawno, że istnieje konkurs nielubianego przez salonową większość Onetu na blogera roku.
Piszę "zorientowałem się", bo w sumie nie śledzę tego z uwagą. A na Onet zaglądam jeszcze rzadziej niż na Salon24.
Zaintrygowaly mnie jednak notki kilku blogerów, którzy osobiście od Onetu i owego "chłamu" odcinając sie nawołują jednocześnie do głosowania na siebie za jedyne 1,22 zł brutto...
Śmieszy nieco owa dwoistość blogerskiej duszy.
Z jednej strony werbalna dbałość o zasady i pryncypia, narzekanie na oficjalne media - z drugiej - olbrzymie pragnienie poklasku i nagród...
Czyżby z blogerami było podobnie jak z krytykami?
Podobno krytyk to taki pisarz, który sam nie potrafi niczego stworzyć, ale chętnie innych obsmaruje....
Czyżby bloger był takim niespełnionym publicystą?
Poguglowałem nieco i znalazłem, że blog roku 2008 wygrała czternastoletnia dzieczynka, która pisała o zmarłym ojcu.
Pewnie było to przynajmniej szczere.
Ciekawe, co też nowego pokaże blog roku 2009...