DANIELA DANIELA
66
BLOG

redaktor Leski. list Otwarty

DANIELA DANIELA Rozmaitości Obserwuj notkę 12

Kiedy pojawiłam się w Salonie pomyślałam, że czerwoni publicyści to tylko banda celebrytów, którzy przychodzą tu od święta, by machnąć jakąś notkę o światowych rynkach czy pomocy w Afryce. Ale co mi tam. Żyjemy przecież w państwie, w którym otwarcie nowej restauracji jest wydarzeniem na miarę gali oscarowej.

Czasem jednak w radio grają Dwa plus Jeden i słychać: mój Piękny Panie raz Zobaczony w Technikolorze. Myślę sobie wtedy o chłopakach z telewizji. Fakt, mają garnitury i uśmiechają się jak sprzedawcy Mango. Ale przecież są wśród nich tacy, którzy po pracy przebierają się w polówkę, zapalają papierosa i mówią najlepszemu przyjacielowi, że jakoś to będzie, może nawet będzie pięknie.

Lubię chłopaków z TV. I tych od pogody, i tych skradających się z pulsującym mikrofonem wzdłuż czerwonego dywanu. Lubię kucharzy i telewizyjnych podróżników. I jurorów wyborów miss. A i prezenterów pasm śniadaniowych.

Ale gdzie w tym wszystkim jest Krzysztof Leski?

Może tu, w Salonie, ujrzałam coś więcej. Czerwony celebryta schodzi do ludu. Nie wszystkim się to podoba. Jedni myślą, że to bezrobotny cwaniak, który kalkuluje jakby ten lud pozyskać: tu wpadnie, tu skomentuje, tu rzuci rękawicą w twarz, tu schowa szabelkę. Krzysztof Leski niechby polemizował, niechby doprowadzał do białej gorączki, niechby zachwycał i rozczarowywał jednocześnie - byleby był.

Bo pragnę takiego Salonu. Dziki zachód. Bezprawie pomieszane z morałami. Garść sloganów. I SALOON pełeń typów różnej maści. I jeden Szeryf ze lśniącą gwiazdą. Krzysztof Leski.

Dla wielu redaktor to ot taka sobie ksywka. Jak znalazł dla bezrobotnego dziennikarza. Ale ja wierzę w słowo redaktor, tak jak się kiedyś wierzyło w słowo marszałek czy prymas. Wierzę ponadto, że redaktor Leski w przeciwieństwie do innych "przeredagowywujących" besti, które wyrywają słowa z kontekstu i doklejają swoim oponentom wąsy godne Wicentego Witosa, redaguję naprawdę. Potrafi redagować miasto - myśl tego miasta, a co najważniejsze - i dla człowieka piszącego najdroższe - potrafi redagowac własne uczucia.

W salonie znów jesteśmy dziećmi. Znów mamy, czasem gorzką, a czasem słodką wojnę guzików. Zdarza się, że które z nas wystrzeli z procy kamyk. A jednak jesteśmy sobie równi. Każde z nas ma swój przydomek, swoje miejsce przy ognisku i ten dzięcięcy upór, by prawda była zawsze najważniejsza, a ciekawość i zapał, stale towarzyszyły jej odkrywaniu.

Może i redaktor Leski nie musi szeryfować takiej paczce. Bo przecież nie na tym rzecz polega, by dzielić nas blogerów na dobrych i złych, lewicowych i prawicowych, wierzących i ateistów. Wszystko czego nam trzeba to obecność. Notka na dzień dobry. Notka na do widzenia. Nieustający bój.

To nie jest anons z przymrużeniem oka. Ani też demagogiczna pochwała redaktora Leskiego. To tylko list człowieka do człowieka. W którym jedna dziewczyna uczyniła bohaterem kogoś, kto dla blogerów jest wciąż obecny, i powtarzam, jaka by ta obecność nie była - jest potrzebna.

Może kiedyś pojadę do stolicy i w jednej z tych małych, nowoczesnych kawiarenk zobaczę Krzysztofa Leskiego. Zobaczę jak podpisuje swoją najnowszą książkę, dużo lepszą niż ramowe dzieło Lisa, spowiedzi zapomnianych przywódców czy odgrzewane kotlety gwiazd estrady.

Zobaczę redaktora Leskiego takim, jakim widzę go teraz. Facet z uśmiechem Mony Lisy, za którym kryje się charyzma poszukiwacza złotego środka. Facet z błyskiem w oku. Błyskiem krótkim i przemijającym, a przecież pełnym światła.

Wam Blogerom życzę rejtanowskich nut szaleństwa. Niech logowanie nie będzie tylko naiwnym przekonaniem, że słowo ratuje świat, a wylogowywanie pożegnaniem z tą myślą.

Adminom życzę wygodnych leżaków i palemek w drinkach.

Redaktorowi Leskiemu życzę tego samego co sobie - nowego początku.

Ikarze, milczenie nie jest już złotem

 

DANIELA
O mnie DANIELA

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości