danielik danielik
478
BLOG

Państwowe dzieci?!

danielik danielik Polityka Obserwuj notkę 9

Do niedawna byłem przeciwnikiem „stypendium demograficznego”, czyli pomysłu pana Rybińskiego, jednak czytając o sprawie Państwa Bajkowskich  i jej podobnych, coraz bardziej zmieniam zdanie. Dlaczego? Gdyż jeśli i tak państwo może decydować w większym stopniu, niż ja o losie i wychowaniu mojego dziecka, to niech chociaż dokłada się do jego wychowania. Czemu niby ja mam utrzymywać państwowe dziecko?

Oczywiście alternatywą dla pomysłu pana Rybińskiego jest przywrócenie rodzicom prawa do decydowania o losie i wychowaniu swoich dzieci. Niestety dzisiaj pod pozorem walki z przemocą w rodzinie, zabiera się dzieci, nie tylko patologicznym rodzinom, ale również takim które po prostu znajdują się w trudnej sytuacji materialnej. Co w naszym pięknym kraju jest zjawiskiem częstym. Mali obywatele trafiają do Domów Dziecka lub rodzin zastępczych, gdzie ich życie również nie jest sielankowe i dochodzi do wielu patologii. W tych państwowych instytucjach spotyka ich często więcej cierpień, niż we własnych, jak to się ładnie określa „dysfunkcyjnych” rodzinach. Ponadto funkcjonowanie, tych instytucji pochłania ogromne środki, które mogłyby być przeznaczone na pomoc tym rodzinom.

Trudno się nie zgodzić, że problem przemocy w rodzinie jest powszechny. Jednak wydaję mi się, że w walce o dobro dzieci chyba przekroczona została ta „cienka czerwona linia”. Nie chciałbym, żeby w naszym kraju doszło do podobnej sytuacji, która ma miejsce w Skandynawii, gdzie pod byle jakim pretekstem odbiera się dzieci ich rodzicom i umieszcza w rodzinach zastępczych, które tworzą dziwnym trafem bogaci obywatele. Jeśli rzeczywiście tak bardzo nasze państwo troszczy się o los najmłodszych obywateli, to czemu przez lata pozwalano by sprawcy przemocy w rodzinie wracali do domu po odbyciu kary? Dlaczego funduje się renty alkoholikom, a ich dzieci nie mają, co liczyć na pomoc psychologa?

Oczywiście standardowym przykładem popierającym tezę, że ingerencja państwowych instytucji w polską rodzinę będzie sprawa Katarzyny W. i jej córki Madzi. Sprawa ta została celowo rozdmuchana przez media. Ta pani powinna zostać przykładnie ukarana i w normalnej sytuacji za morderstwo własnego dziecka nigdy już nie oglądać innego, niż ten widziany zza krat, świata. Znając jednak nasze sądownictwo skończy się na kilku latach „odsiadki” lub na stwierdzeniu choroby psychicznej i umieszczeniu w szpitalu. Później ta pani znowu wyjdzie na wolność i będzie rodzić kolejne pociechy. Gdyby naszemu państwu rzeczywiście zależało na dobru dzieci to Katarzyna W. zostałaby na stałe usunięta ze społeczeństwa, ale idę o zakład, że w Polsce tak się nie stanie.

Ciekawi mnie również, jak ci którzy tak popierają ingerencję państwowych instytucji w życie rodzin wyjaśnią fakt, iż mimo, że z błahego powodu, jak klaps dany dziecku w miejscu publicznym można uruchomić biurokratyczną maszynę, to przez lata, ani urzędnicy, ani policja nie potrafili zapobiec masowym morderstwom swoich dopiero, co narodzonych dzieci przez ich „rodziców”?  Trzeba przypomnieć, że takie rzeczy działy się przez lata i wydarzyły się w kilku miejscach w Polsce. Czy jeszcze większa ingerencja dałaby lepsze rezultaty? Wątpię, bo przecież zawsze łatwiej jest złapać i ukarać przeciętnego obywatela dającemu klapsa swojemu dziecku w centrum handlowym, niż zwyrodnialca mordującego swoje pociechy. Jednak, jak wiadomo statystyki w polskiej policji są najważniejsze. Dziewięciu rodziców, którzy skarcili swoje dzieci zostali ukarani, jeden morderca nie, więc mamy 90% przemocy w rodzinie wykrytej i można odtrąbić wspaniały sukces naszych służb.

Ponadto w dzisiejszych czasach państwowi urzędnicy wtrącają się w niemalże każdy aspekt wychowania naszych pociech. Rodzic nie ma prawa zdecydować na jaką chorobę zaszczepić swoje pociechy, ani jakie leczenie zastosować, gdy dziecko zachoruje. Gdy próbuje przeciwstawić się reżimowi robi się z niego „zwyrodnialca” i próbuje zabrać prawo opieki nad jego latoroślami.

Czy rodzic ma w dzisiejszych czasach prawo do decydowania czego będzie się uczyło jego dziecko? Niestety nie, ma się uczyć tego, czego chce Ministerstwo Edukacji, czyli ogólnie przyjętej prawdy. Tylko czekać, aż rodzice, którzy mają inne, niż ogólnie przyjęte zdanie na temat historii, czy polityki i przekazują je swoim pociechom będą masowo tracili prawo do opieki nad nimi. Oczywiście dla dobra dziecka.

Powstaje również pytanie, czy nadmierna kontrola nie zniechęca młodych osób do zakładania rodziny, bo przecież niewiele osób lubi, gdy ktoś wtrąca się w ich prywatne sprawy. Oczywiście nie jest to główna przyczyna czekającej nas katastrofy demograficznej. Głównym jest pozbawianie ludzi nadziei na lepsze jutro, co powoduje masową emigrację. Części rodziców oczywiście dzisiejszy model odpowiada. Wychowaniem ich pociech zajmuje się państwo i media, a oni mogą się spokojnie zająć swoją karierą. Niestety skutki tego są często widoczne w polskich szkołach, aż strach pomyśleć, co będzie dalej.

Doszliśmy do kuriozalnej sytuacji, że mamy łożyć na utrzymanie, edukację i leczenie swoich dzieci, ale nie mamy prawa decydować o wielu kluczowych aspektach ich życia. Politycy zachęcają nas do posiadania potomstwa, bo jest ono potrzebne do pracy na ich przyszłe emerytury oraz do zapewnienia zajęcia ich znajomym urzędnikom. Nie dajmy się zwariować. Nasze dzieci maja być nasze, a nie państwowe i powinniśmy się tego głośno domagać!

danielik
O mnie danielik

Otwarty na rozmowę i wymianę poglądów z innymi.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka