dzbytek dzbytek
391
BLOG

Przyszłść NATO

dzbytek dzbytek Polityka Obserwuj notkę 0

Przyszłość transatlantyckiego sojuszu

W dniach 20 – 21 maja 2012 roku w Chicago odbędzie się konferencja przywódców krajów – członków NATO. Spotkanie premierów i prezydentów odbywać się będzie w trudnej, kryzysowej sytuacji. Oczywisty jest kryzys ekonomiczny, który w największym stopniu drąży Unię Europejską, ale także sojusz militarny, który sprawdził się w latach „zimnej wojny” stoi dziś w obliczu nowych wyzwań, konieczności wypracowania i określenia celu istnienia NATO, jego przydatności we współczesnym świecie, który po krótkim okresie dominacji Stanów Zjednoczonych przeobraża się w świat wielobiegunowy, w którym coraz większą rolę odgrywają nowe państwa, takie jak przede wszystkim Chiny, ale także rosnących na znaczeniu Indie i Brazylia. Zdecydowanemu przewartościowaniu uległy także priorytety polityczne – jesteśmy na progu globalnych zmian klimatycznych, ograniczonej podaży surowców, a gwałtownie wzrastająca liczba ludności w krajach Azji, Afryki i Ameryki Łacińskiej stwarza nowe, odmienne od dotychczasowych, dramatyczne procesy społeczne i ideologie.

NATO to przede wszystkim sojusz dwóch obszarów tej samej kultury: Ameryki Północnej i Unii Europejskiej. Kultury wyrosłej z tradycji filozofii starożytnej Grecji i Rzymu, judaizmu, chrześcijaństwa i Oświecenia. Podstawowymi wartościami tej kultury są: poszanowanie praw jednostki, demokratyczny wybór władz, państwo prawa. Po upadku ZSRR wydawało się, że te wartości zwyciężyły i wkrótce cały świat będzie je podzielał. Inwazja wojsk NATO, najpierw w Afganistanie, potem w Iraku miała doprowadzić do zbudowania w tych państwach systemów demokratycznych, tak jak po upadku ustrojów totalitarnych zbudowano państwa prawa w Japonii i Niemczech. Okazało się to niewykonalne, mimo zaangażowania ogromnych środków militarnych i finansowych. W obu tych państwach nie zwyciężyła demokracja, a ustanowione tam prozachodnie rządy, co do tego nikt nie ma wątpliwości, tak długo będą trwały, jak długo będą je ochraniały wojska NATO.

W tej sytuacji NATO musi wypracować nowa strategię wzajemnej współpracy, uwzględniającej realia XXI wieku. Nie ma wątpliwości, że Sojusz jest potrzebny, przede wszystkim, jako platforma współdziałania wobec zagrożeń rodzących się w państwach dotychczas uważanych za „Trzeci Świat”, ale także, jako organizacja wspierająca ruchy prodemokratyczne oraz forum wypracowywana odpowiedzi na wyzwania, przed jakimi stoi cały świat.

Między obu głównymi filarami NATO – Stanami Zjednoczonymi i Unią Europejską nie ma zgodności, jak ma funkcjonować  Sojusz w przyszłości.

Różnice między Stanami Zjednoczonymi a krajami Unii Europejskiej, które stara się przedstawiać światu, jako określona, jednolita siła polityczna I gospodarcza, w dużym stopniu wynika z faktu, że ta europejska projekcja nie ma nic wspólnego z rzeczywistością. UE to w rzeczywistości zbiór państw o odmiennych interesach narodowych, które starają się do ich przeforsowania wykorzystać inne państwa Europy, ale oczywiście napotykają odmiennie postrzegane interesy  i właściwie ta polityka wzajemnych uzgodnień nie różni się od bilateralnych negocjacji z państwami położonymi poza Europą.

Sfery polityczne Stanów Zjednoczonych zdają sobie sprawę z tej sytuacji – z jednej strony korzystnej, bo ułatwiającej Waszyngtonowi pełnienie roli lidera Zachodu i narzucania swej oceny sytuacji międzynarodowej małym, konkurującym między sobą stolicą Europy, ale z drugiej strony ten brak jednolitej siły istotnego, europejskiego komponentu Zachodu powoduje, że kraje wyznające odmienne od Ameryki Północnej i Unii Europejskiej wartości mają znacznie większa pozycję polityczną, niż by to wynikało z ich realnej siły.

Słabość Unii Europejskiej uwidoczniły dwa wydarzenia: przedłużający się, a nawet w przypadku kilku państw europejskich, pogłębiający się kryzys finansowy, dla którego do tej pory nie znaleziono satysfakcjonującego rozwiązania oraz zaburzeń społecznych w krajach arabskich położonych na południe od granic Europy. Unia Europejska została zaskoczona skalą i długotrwałością konfliktów społecznych w krajach arabskich i zagrożeń, jakie mogą przynieść dla świata – a szczególnie Europy. Zaburzenia społeczne, jakie maja obecnie miejsce w świecie arabskim są przez kraje UE traktowane z dużym dystansem – przede wszystkim przez Niemcy i szereg mniejszych państw UE. Europa jest, co najwyżej gotowa na zaangażowanie ograniczone do użycia lotnictwa, bez rozważenia konieczności militarnej obecności wojsk lądowych UE w celu wsparcia prodemokratycznych ruchów społecznych krajów Bliskiego Wschodu. Arabska Wiosna Ludów zaskoczyła nie tylko Europę – również Stany Zjednoczone. Afera przecieków z dyplomatycznej korespondencji Wikileaks to nie tylko kompromitacja służb zobowiązanych nadzorować tajność przekazywanej korespondencji. To także obnażenie wyjątkowego zadufania i braku kompetencji amerykańskich i europejskich dyplomatów. Tajne depesze z rozmów z prominentnymi politykami krajów Bliskiego Wschodu o przyszłej polityce tych krajów okazały się w kilka tygodni po wybuchu „Arabskiej wiosny” stertą bezsensownej makulatury. Rozwój wypadków spowodował, że dawni arabscy prominenci traktowani przez Zachód, jako wyraziciele polityki swych państw w następnych dziesięcioleciach, stracili na znaczeniu, a o prawdziwych autorach zdarzeń – bractwach muzułmańskich, ruchach studenckich, klanach, plemionach, sektach i bliżej nieokreślonych zwolennikach rozlicznych ideologii nic do dziś tak na prawdę nie wiadomo.

Kolejnym, istotnym problemem, które, które zachwiały podstawami Unii Europejskiej jest jej niemożność wypracowania wspólnej polityki gospodarczej. Rozbudowane instytucje biurokratyczne, jak Komisja Europejska czy Parlament wędrujący między Brukselą i Strasburgiem, ze względu na brak legitymizacji demokratyczne okazały się całkowicie nieprzydatne, w rzeczywistości zostało obnażone, jako towarzystwo wzajemnej adoracji trzeciorzędnych polityków, swoista, dobrze płatna emerytura dla prominentów pozbawionych znaczenia w krajach macierzystych. Ratowaniem Unii musieli zająć się aktywni politycy narodowi.

Stany Zjednoczone przezwyciężyły kryzys finansowy lat 2008 – 2010 i choć jeszcze daleko do poziomu przedkryzysowego, przede wszystkim ze względu na wysoki, w granicach 9% poziom bezrobocia, to gospodarka amerykańska osiąga przyzwoity poziom wzrostu dochodu narodowego. Administracja waszyngtońska, zarówno poprzedniego prezydenta G.W.Busha, jak i obecnego, Baraka Obawy, zastosowała klasyczne, keynesowskie narzędzia ekonomiczne, wtłaczając do gospodarki wiele miliardów dolarów, co doprowadziło do znacznego wzrostu deficytu budżetowego, ale zapobiegło załamaniu rynków finansowych i ożywiło produkcję przemysłową.

Kryzys finansowy krajów europejskich ma odmienny charakter niż amerykański i z tego względu zastosowano inną politykę ekonomiczną od tej, jaką kontynuuje administracja Prezydenta Obamy. Mimo, że kryzys europejski został zapoczątkowany w rezultacie załamania na rynku finansowym Nowego Jorku, jego przyczyny miały charakter strukturalny, wynikający z wadliwej konstrukcji systemu wspólnej waluty Euro. Kryzys przede wszystkim dotknął kraje peryferii Unii Europejskiej, natomiast kraje centrum: Niemcy, Francja, Wielka Brytania w zasadzie nie odczuły go w ogóle lub w małym zakresie. Przede wszystkim Niemcy wzmocniły się gospodarczo w latach 2008 – 2010 i to od Niemiec zależy nie tylko przyszłość Euro, ale i samej UE. Sytuacja gospodarcza Grecji zdaniem wielu ekonomistów, nie tylko greckich, została w dużym stopniu spowodowana przez ekspansję eksportową firm niemieckich, którym miejscowi producenci nie byli w stanie sprostać, a wpływy z turystyki były niewystarczające, aby pokryć deficyt finansów publicznych. Łatwość korzystania przez rządy w Atenach ze wspólnej waluty Euro umożliwiało przerzucenie odpowiedzialności na błędne decyzje gospodarcze na całość Unii. Należy ponadto zwrócić uwagę, że banki handlowe i inwestycyjne w Grecji należą do zagranicznych podmiotów decyzyjnych i decydenci polityczni ani nie chcieli, ani też nie mogli w sytuacji kryzysu gospodarczego wprowadzić jakiekolwiek instrumentów kontroli działalności banków. Podobna sytuacja zaistniała w pozostałych państwach peryferyjnych UE, szczególnie tych leżących w strefie Euro, które de facto zrezygnowały z samodzielnej polityki gospodarczej i w rezultacie doprowadzając do głębokiego kryzysu ekonomicznego i społecznego. Europa stanęła w obliczu konieczności – albo zrealizowania głębokiej integracji gospodarczej, w której rola rządów narodowych sprowadzona zostałaby do zera, albo procesu dalsze dezintegracji, i porzucenia projektu Unii Europejskiej.

Sytuacja kryzysowa Europy spowodowała również, że zaangażowanie globalne UE w NATO uległo ograniczeniu, przede wszystkim ze względu na ostry, oszczędnościowy program Londynu. Wielka Brytania przestała być wiernym sojusznikiem USA przede wszystkim, dlatego, że jej na to nie stać. Z kolei Niemcy nie podzielają priorytetów amerykańskiej polityki zagranicznej. Dla Berlina najistotniejsza jest ekspansja eksportowa. Dla Niemiec rozszerzanie demokracji ma znaczenie drugoplanowe, szczególnie po niepowodzeniach w zakresie budowy państw demokratycznych w Iraku i Afganistanie. Ta postawa jest zgodna z stosunkiem większości Europejczyków wobec zaangażowania w krajach Trzeciego Świata: tylko około 16% Europejczyków popiera wojnę sprawiedliwą – obalenie krwawego dyktatora czy wsparcie ludzi walczących o niepodległość narodową, podczas gdy 80% Amerykanów uznaje taką wojnę za zasadną (analiza Pew Institute, Washington D.C.). Wprowadzenie Euro przyniosło szereg korzyści tym krajom, które nastawione były na modernizowanie swojej gospodarki i jej ekspansję eksportową, dlatego Niemcy są zainteresowane w utrzymaniu Euro, mają korzyści w funkcjonowania wspólnej waluty, w rzeczywistości kontrolują działalność europejski bank centralny (ECB) i choćby z tego względu Euro pozostanie. Z kolei wyjście Grecji ze strefy Euro nie jest dla Grecji jakimkolwiek rozwiązaniem, ze względu na obecne silne uzależnienie Grecji od innych państw UE i brak możliwości samodzielnego działania w sferze finansowej. Proponowane rozwiązanie to wprowadzenie nadzoru ECB nad greckim bankiem centralnym. Pod wieloma względami obecny kryzys w UE jest korzystny dla całej Europy, zmusza do pogłębienia współpracy gospodarczej – utrzymywanie EU, jako strefy wolnego handlu było korzystne w przeszłości, a nie obecnie, gdy narasta konkurencja nowych państw uprzemysłowionych – w pierwszym rzędzie Chin, dalej krajów Azji Południowo – Wschodniej, Indii, Brazylii. Niemcy zdecydują o kształcie tej nowej UE, a pozostałe kraje Unii, w tym Francja i Wielka Brytania, będą się musiały dostosować. Dla Niemców priorytety ekonomiczne umożliwiają współpracę z takimi dyktatorami jak Putin i Miedwiediew. Prawdę powiedziawszy, nie różnią się pod tym względem od Amerykanów, dla których autokrata jest często pewniejszym i bardziej przewidywalnym partnerem, niż skłócona, demokratyczna i niepewna władza. Niemniej, jak wydarzenia w krajach arabskich udowodniły, ten cyniczny pragmatyzm umożliwia osiąganie zysków dziś, natomiast stwarza zagrożenie dla funkcjonowania ekonomii Zachodu, i szerzej, całej wspólnoty międzynarodowej. Kraje Unii Europejskiej z dużym wyrozumieniem traktowały tamtejszych dyktatorów, jak Kadafi, Ali czy Mubarak, bo wydawało się, że gwarantują oni spokój społeczny umożliwiający robienie interesów. Bunty mas arabskich nie gwarantują zmian na lepsze, demokracja na wzór zachodni wcale nie jest dla nich najlepszą i pożądaną alternatywą. Może być podobnie jak w Iranie – dyktatura zostanie zastąpiona przez muzułmańska „demokrację” wyznawców islamskiego fundamentalizmu. Należy jasno powiedzieć, że wolność jednostki i demokracja jest ważna dla wszystkich ludzi, to idea, która jest wspólna dla USA i UE. Umożliwiła powstanie obszaru wolności jednostki i swobodę działalności gospodarczej, dzięki czemu osiągnięto dobrobyt i postęp cywilizacyjny. Pragmatyzm jest w rzeczywistości bardzo szkodliwy, stawia pod znakiem zapytania wartości, które są tak ważne dla Europejczyków. Niemiecki poseł w Parlamencie Europejskim, Daniel Cohn Bendit podkreśla, że postawa rządu Niemiec musi się zmienić, to kompromitacja dla Niemiec i Europy, że były kanclerz federalny został przyjęty na służbę do państwowych przestępców w Moskwie. To mocne słowa, nie pragmatyczne, ale tak to wygląda naprawdę, iż za sowitą pensję, były szef rządu Niemiec porzucił wartości, który służył w Berlinie, na rzecz wartości obcych cywilizacji europejskiej.  W Europie i Stanach Zjednoczonych coraz bardziej zyskuje na znaczeniu przekonanie, że wartości demokratyczne są ważniejsze od doraźnych korzyści ekonomicznych, a wspierane reżimów autokratycznych w dłuższej perspektywie czasowej przynosi wymierne straty gospodarcze. Pragmatyzm polityczny, także NATO XXI weku, musi przyjąć za zasadę te trwałe wartości, jako fundament określający działania polityczne.

 

W tym kontekście istotna jest współpraca transatlantycka, która wzmacnia rolę UE w krajach arabskich oraz ich relacje z Turcją. Przedstawiciele USA uważają, że UE  winna powiększyć się o Turcję, dałoby to jej wymiar globalny, siły kształtującej światową politykę. Politycy europejscy uważają, że nie jest to możliwe, sama Turcja ulega przekształceniu, coraz bardziej staje się samodzielną siła polityczną, jeśli jeszcze nie opozycyjną, to na pewno już dziś równoważną Unii Europejskiej. Turcja wraca do swej roli z czasów imperium Osmanów, jako centrum gospodarcze i polityczne Bliskiego Wschodu. Bezpieczeństwo Europy w jej relacjach z krajami arabskimi jest uzależnione od postawy Ankary, a ta jest wstrzemięźliwa w jednoznacznym opowiedzeniu się po którejkolwiek stronie w toczących się konfliktach. Należy pamiętać, ze wśród rebeliantów duże wpływy mają ruchy fundamentalistyczne, jak np. Bractwo Muzułmańskie w Egipcie i przejęcie przez nich władzy znacznie zaogniłoby relacje świata arabskiego z Europą, która uznana by została za cywilizacyjnego wroga, podobnie jak to ma miejsce dziś w postawie Iranu. Turcja z powodzeniem realizuje ekspansję ekonomiczną w krajach Afryki Północnej i Bliskiego Wschodu, i Europa może tylko na tym skorzystać. Włączenie Turcji w skład UE w tej sytuacji nie jest korzystne ani dla UE ani dla Turcji.

Polityka zagraniczna, a szczególnie bezpieczeństwa, jest uważana za wyłączną prerogatywę państwa narodowego, szczególnie przewodniej trójki (Wl. Brytania – Niemcy – Francja) o tradycjach globalnych mocarstw, którym marzy się powrót do światowej polityki na równych prawach z obecnymi globalnymi graczami: Stanami Zjednoczonymi, Chinami, Indiami, Brazylią.

Biurokracja Komisji Unii Europejskiej jest w tej sytuacji pozbawiana znaczenia przez największe państwa UE, a pozostałe przyłączają się do tych liderów. Widoczna jest w tym kontekście tzw. liga północna, czyli Niemcy i państwa stanowiące ich otoczenie gospodarcze: kraje skandynawskie i Europy Środkowej, Holandia.

Europa jest kontynentem pozbawionym własnych znaczących zasobów surowców energetycznych i jej polityka zagraniczna skoncentrowana jest na zapewnieniu nieprzerwanych dostaw ropy naftowej i gazu ziemnego od pozaeuropejskich producentów.

Polityka energetyczna zmusi Unię Europejską do zacieśnienia współpracy – żadne z państw Unii, nawet Niemcy, nie są w stanie samodzielnie oddziaływać na kraje surowcowe zmuszając je do gwarantowania stałych dostaw. Oznaczać to będzie konieczność ogromnych inwestycji w rozwój wydobycia zasobów i politycznego współdziałania z elitami państw surowcowych, takich jak Rosja, Iran, Arabia Saudyjska. Samodzielnie poszczególne państwa europejskie nie reprezentują wystarczającej siły ekonomicznej i politycznej, a także technologicznej, aby być równorzędnym partnerem dla Moskwy czy Teheranu.

W NATO XXI wieku winno też spełniać rolę koordynatora interesów ekonomicznych i politycznych Stanów Zjednoczonych i Unii Europejskiej. Oznacza to znacznie większy zakres działania tej organizacji niż obecnie, ale takie współdziałanie jest konieczne dla pokoju i bezpieczeństwa całego świata.

Daniel S. Zbytek

Waszyngton, 11 stycznia 2012

 

dzbytek
O mnie dzbytek

Starszy pan, były stoczniowiec, absolwent SGH (d.SGPiS)

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka