Daredevil Daredevil
1181
BLOG

Co różni lewicę od prawicy? To samo, co lewiznę od prawości

Daredevil Daredevil Polityka Obserwuj notkę 14

 

Można być człowiekiem prawym i można być jego przeciwieństwem, czyli człowiekiem nikczemnym. Można coś robić prawidłowo, czyli dochowując prawidłowości czy zasad, i można robotę partolić lub odwalać „lewiznę”. Ktoś, kto postępuje zgodnie z prawem, robi coś legalnie, bez narażenia innych na szwank czy krzywdę, a ktoś, kto postępuje sprzecznie z prawem, postępuje nielegalnie, a więc robi coś „na lewo”, nie zważając na przepisy chroniące dobro innych (przynajmniej w teorii, a w III RP teoria jednak nader często rozmija się z praktyką). Podobnie rzecz się ma ze znaczeniem słów „lewica” i „prawica” w innych językach, np. w angielskim. Weźmy choćby powszechnie znane angielski frazy: „do the right thing” (znaczącą mniej więcej tyle, co „postępować tak, jak należy” lub „postępować w sposób prawy”) czy „be right”  (mieć rację).

 

Słowa zawsze powstają na bazie pewnych zjawisk, obserwacji, zachowań czy indywidualnych cech rzeczy bądź osób, które opisują czy nazywają. Słowa „lewica” i „prawica”, których świat od lat używa do kategoryzowania nurtów politycznych, nie są wyjątkami. Mało tego! Uważam, że to właśnie na nich w sposób najbardziej jasny, można objaśnić znaczenie terminów „semantyka” czy „etymologia”. A odpowiedź na banalnie proste pytanie "Co, w sensie ideowym, lewicę różni od prawicy?", którym od lat nokautuję wielu politpoprawnych populisto-oportunistów, lemingów czy wykształciuchów, staje się tak naprawdę oczywista, jeśli ktoś dobrze zastanowi się nad pierwotnym, czyli prawdziwym, znaczeniem omawianych tu, podstawowych w polityce, terminów.

 

Bo czy kogokolwiek, kto rozumie o czym mówi, dziwić może, że najwięksi zbrodniarze, jakich ziemia nosiła, czyli Lenin, Stalin i Hitler, byli lewicowcami? Czy ktoś, kto w imię chorej ideologii, własnego źle pojętego interesu czy maniakalnych rojeń, morduje miliony niewinnych osób, może być nazwany prawicowcem, a więc -pośrednio - tym, który postępuje w sposób prawy, tak jak należy czyli po prostu  ma rację? Czy prawicowcem mógłby być człowiek wyżej stawiający życie seryjnych morderców-zwyrodnialców niż życie istot najbardziej niewinnych i bezbronnych, czyli dzieci nienarodzonych? Czy, zatem, organizacje takie jak Greenpeace czy Amnesty International, lub nawet ONZ, można nazywać inaczej niż skrajnie lewicowymi (dwie z nich zaledwie paręnaście dni temu wyraziły swe głębokie zaniepokojenie tym, że w nowej węgierskiej konstytucji prawo do życia od poczęcia do naturalnej śmierci uznano za podstawowe prawo człowieka)?

 

 A jak określać tych, którzy nigdy nie umieją przyjąć swej przegranej i zawsze, gdy demokratyczne wybory wygra strona przeciwna, to albo organizują na całym świecie masowe spędy, na których to podważa się wynik wyborów (jak choćby w przypadku zwycięstwa partii Jorga Haidera w Austrii), albo wręcz żądają wielokrotnego, ponownego przeliczania głosów, w nadziei, że po 58. przeliczeniu wynik okaże się „sprawiedliwy i demokratyczny”, czyli przynoszący zwycięstwo właśnie im (patrz: pierwsze wyborcze zwycięstwo George’a W. Busha, po którym sztab przegranego Ala Gore’a wielokrotnie żądał ponownego przeliczania głosów). Czy można określać ich mianem ludzi prawych, wiernych przyjętym, również przez nich samych, zasadom? Czy dziwi więc kogokolwiek, że tak postępują lewicowcy, którzy jakby automatycznie, podświadomie, sami siebie, poprzez nazewnictwo, stawiają w gronie tych, którym nie w głowie jest postępowanie zgodnie z zasadami? Jeśli ktoś oglądał przedwczorajsze popisy lewicowca Obamy i jego nadwornych klakierów, którzy podczas corocznej White House Correspondents’ Dinner 90% czasu poświęcili na publiczne flekowanie prawdopobnego konkurenta w przyszłorocznych wyborach oraz największej konserwatywnej telewizji (Fox News), której jedyną winą jest to, że, w przeciwieństwie do lewackich szczekaczek w rodzaju CNN, nie zajmuje się tylko i wyłącznie czczeniem Barbacka Husseina, to, jako żywo, musiał przed oczami mieć bliźniaczo podobne wyczyny naszych salonowców. Czyż TVN, na zorganizowanym przez siebie sopockim festiwalu, ustami pajaca prowadzącego ową imprezę, publicznie nie kpił z goszczącego tam polityka partii opozycyjnej? A czy obiektem zniewag i drwin wśród lewicowych propagandystów nie są wszyscy dziennikarze, którzy ośmielają się, w nawet najdelikatniejszy sposób, krytykować „słońce pijaru” (copyright by Krzysztof Feusette)?

 

Wszystkie te przypadki jasno pokazują, że, tak naprawdę, lewica jest taka sama pod każdą szerokością geograficzną. Przecież nadwiślańskich lewicowców protestujących przeciwko niesłusznym wynikom wyborów można wymieniać bez liku. Każdy, w przeciwieństwie do lemingów vel wykształciuchów, mający pamięć sięgającą głębiej niż na tydzień czy dwa, doskonale pamięta stada Michników, Geremków, Wałęsów i innych Wajd, na wyścigi biegających do zachodnich lewackich mediów, w których zdradziecko ujadały na demokratycznie wybrane i legalnie działające władze polskie w latach 2005-2007, oszczerczo nazywając je nacjonalistycznymi czy totalitarnymi (jakoś po 3 latach działania komisji ds. ścigania PiS-u żadnych przykładów nielegalnych i niedemokratycznych działań tej partii odnaleźć się nie udało). A czy ktoś może pamięta, jakimi słowy obecny, uwielbiany przez Salon tzw. prezydent, pogratulował zwycięstwa swemu poprzednikowi? Ja pamiętam jego, wielce specyficzne, „gratulacje”, które zawarł w słowach „Szkoda Polski!”. Czy nie jest zatem paradny ten sam jegomość utyskujący dziś na Jarosława Kaczyńskiego za jego rzekomą nieumiejętność honorowego przyjęcia porażki (notabene: w swym pierwszym po ogłoszeniu wyników wyborów wystąpieniu, prezes PiS pogratulował zwycięstwa swojemu konkurentowi)? Jak można zatem nazywać kogoś takiego politykiem prawicowym (a cała masa nadwiślańskiego mięsa wyborczego dała sobie wmówić, że Komorowski to polityk prawicowy), czyli wedle prawdziwego znaczenia, postępującym tak, jak należy, ergo: zgodnie z zasadami?

 

Ktoś mądry, niestety nie pomnę w tej chwili jego nazwiska, powiedział kiedyś: „Chcesz zmienić świat, zmień język”. Uważam, że lewica w skali globalnej od kilkudziesięciu lat seryjnie odnosi zwycięstwa, właśnie dzięki praktycznemu stosowaniu tego hasła na masową skalę. Polega ono na zacieraniu prawdziwych znaczeń słów lub wręcz odwracaniu podstawowych pojęć, takich choćby jak „prawa człowieka”, które w wydaniu lewicowym są niczym innym, jak podstawowych praw odbieraniem (vide: prawo do aborcji, które de facto jest odbieraniem prawa do życia). Zabiegi te dotyczą również, a może nawet przede wszystkim, terminów „lewica” i „prawica”, które od lat są albo całkiem zafałszowywane, albo oddzielane od tego, co znaczą naprawdę. Zapewne właśnie dlatego miliardom ignorantów na całym świecie od lat wbija się do głów, że Hitler był prawicowcem (mimo, że był socjalistą). No, ale świadczy to tylko o tym, że ci, którzy trzymają medialną wajchę, mają pełną swiadomość, co tak naprawdę znaczy „lewica”, i źe przynależność do niej wcale nie jest powodem do dumy. Co przykład austriackiego kaprala, który swego czasu stał się bożyszczem Niemców, pokazuje najlepiej.

Daredevil
O mnie Daredevil

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka