Daredevil Daredevil
678
BLOG

„Zieloni to niedojrzali czerwoni”

Daredevil Daredevil Polityka Obserwuj notkę 3

 

Określenie, które zrobiłem tytułem tej notki, parę lat temu usłyszałem z ust Rafała Ziemkiewicza, goszczącego wtedy chyba po raz ostatni w studio TVN24. Trudno z nim się nie zgodzić, jeśli ma się choćby podstawową wiedzę na temat spraw, w które tzw. ruchy i organizacje ekologiczne zawsze się angażowały. Jeden z przykładów zaangażowania „ekologów” opisuje autor artykułu „Gaz ze szczyptą ekologii” w dzisiejszym Plusie-Minusie. Można w nim przeczytać o niepokojach, jakie u nadwiślańskich (nazywanie ich polskimi uważam za karygodne nadużycie) zielonych wywołuje planowana eksploatacja polskich złóż gazu łupkowego i o coraz głośniejszych protestach przeciwko wykorzystywaniu tych złóż. Tomasz Rożek, autor artykułu, pisze między innymi:„Za to, by aktywistom ekologicznym się powiodło, kciuki trzyma Rosja. Zresztą nie po raz pierwszy w historii interesy Zielonych i Rosji (a wcześniej Związku Radzieckiego) są zbieżne. Gdy nie są, jedni potrafią się z drugimi dogadać. Przykład? Chociażby protesty różnych grup Zielonych przeciwko budowie gazociągu północnego na dnie Bałtyku. Protesty ustały, gdy inwestor stworzył dla ekologów miejsce pracy. Założył dla nich fundację ekologiczną.”.

 

I to jest właśnie sedno sprawy: odwieczna zbieżność interesów wszelkich ruchów ekologiczno-pacyfistycznych z interesami Moskwy. Zawsze Zieloni i pacyfiści wykazywali zatroskanie czy zaniepokojenie tylko i wyłącznie tymi przejawami aktywności militarnej czy gospodarczej, które uderzały w interes Kremla. Nie pamiętam, aby kiedykolwiek było inaczej. Tutaj posłużę się przykładem z mojego własnego doświadczenia, czyli rozmową z działaczem (którego nazwiska teraz nie pomnę) warszawskiego oddziału Partii Zielonych. Rozmowa dotyczyła wypatrzonej przeze mnie w Internecie informacji o śmiertelnym zagrożeniu, jakie niesie budowa Nord Streamu dla jednego z gatunków fok od tysiącleci żyjących w Bałtyku. Poruszony tą wieścią i jednoczesnym całkowitym milczeniem „ekologów” w tej sprawie, postanowiłem zatelefonować do jednej z ich siedzib. Okazało się, że rozmawiałem, o ile dobrze pamiętam, z sekretarzem, a więc figurą niepoślednią w partyjnej hierarchii. Człowiek ów na moje proste pytanie o przyczyny milczenia jego partii, odparł, że tym problemem akurat się nie zajęli z powodu niewystarczających „zasobów ludzkich”. Zapytałem więc, czym zajmują się te „zasoby ludzkie”, którymi dysponują. Sekretarz odparł, iż gros ich członków zajmował ostatnio udział w światowym zjeździe czy kongresie (mniejsza o nazwę, w każdym razie chodziło o jedną z tysięcy nic nie wnoszących „nasiadów”, które są doskonałą okazją do imprezowania, w dodatku za cudze pieniądze i pod przykrywką uprawiania misji) oraz – uwaga! – działaniem w sprawie warszawskiego bazaru na Banacha. Usłyszawszy o zaangażowaniu „ekologów” w sprawę jednego z wielu warszawskich bazarów, po prostu zdębiałem. Zupełnie nie wiem, jaki ta sprawa miała związek z ekologią – pan „ekolog” nie był mi w stanie tego związku przedstawić -, ale porównanie ważkości problemu zagrożenia fauny i flory Morza Bałtyckiego ze sprawą jakiegoś targowiska, musi skłaniać do przemyśleń na temat działalności wszelkiego rodzaju „niedojrzałych czerwonych” .

 

A wyjaśnienie owej niedorzeczności zachowania warszawskich Zielonych jest bardzo proste, żeby nie powiedzieć banalne: wspomniana wcześniej zbieżność interesów ich i Kremla. Zbieżność ta od zawsze ma dwa aspekty – finansowy i ideologiczny. Ten pierwszy jest oczywisty: po co bronić jakichś tam foczek przed rosyjsko-niemieckim zagrożeniem, jeśli ani politycznie, ani finansowo nie można na tym zyskać, albowiem w przypadku takiej akcji nie można liczyć na przychylność mediów i sponsorów, a można na niej tylko stracić wizerunkowo? No bo przecież żadne duże medium – a wszystkie media mainstreamowe, podobnie jak „ekolodzy”, jakoś dziwnie sympatyzują z Rosją - za taką akcję nie będzie chwalić, a wręcz przeciwnie. Przecież całe dzieje wszelkiego rodzaju pacyfistów i innych „zbuntowanych” (ale zawsze przeciwko przeciwnikom Kremla) wyraźnie to pokazują. Aby nie być gołosłownym, posłużę się cytatem ze „Stulecia kłamców” Waldemara Łysiaka: „Wszystkie światowe organizacje pacyfistyczne drugiej połowy XX stulecia, łącznie z główną, założoną A.D. 1950 Światową Radą Pokoju – zostały całkowicie zinfiltrowane przez KGB i GRU, stając się „antywojennymi” filiami Moskwy. Wszyscy czołowi pacyfiści drugiej połowy XX stulecia, łącznie z głównym, angielskim filozofem B. Russellem – agenturalnie lub debilnie pracowali na rzecz Kremla (żołnierzy amerykańskich broniących Wietnamu Russell porównywał do esesmanów!). Wszystkie, tak częste i tak liczbowo monstrualne, demonstracje antyrządowe wstrząsające Europą przez wiele lat (zwłaszcza w latach 60-ych i 70-ych) – były skierowane tylko przeciwko broni nuklearnej Zachodu. Ofensywna broń atomowa ZSRR nie wadziła pacyfistom (notabene sam Russell, w latach 50-ych krytykujący po równo nuklearne zbrojenia ZSRR i USA, później piętnował już wyłącznie jądrową broń amerykańską).”

 I na koniec parę słów, cytowanego również przez Łysiaka, rosyjskiego dysydenta Władimira Bukowskiego: „Co rano, gdy budziłem się w Londynie, dziesięć nowych organizacji pacyfistycznych, mniej więcej milion ludzi, wrzeszczało pod moim oknem przeciwko nuklearnym rakietom. Rzecz jasna – tylko NATO-wskim, wojennym. Sowieckie były pokojowe.”

 

Powyższe cytaty dotyczą tzw. pacyfistów, ale wystarczy np. określenie „broń nuklearna” zastąpić „energią jądrową” a w takim samym stopniu będą one oddawały istotę, charakter i cel działalności wszelkich „ekologów” czy „alterglobalistów”, według których „Matka Ziemia” zagrożona jest tylko i wyłącznie przez zanieczyszczenia generowane przez Zachód, nigdy przez Moskwę i jej sojuszników.

 

Daredevil
O mnie Daredevil

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka