Daredevil Daredevil
1468
BLOG

Koniec świata! Zgadzam się z Jackiem Żakowskim (częściowo)

Daredevil Daredevil Polityka Obserwuj notkę 26

 

Portal „W sieci opinii”przytacza dziś fragmenty wypowiedzi Jacka Żakowskiego dla „Super Expressu”, w której padają m. in. takie słowa:

„Postulat powszechnego udziału w wyborach nie jest słuszny. To prawo, z którego korzystać powinni tylko ci, którzy chcą. Co więcej, prawo do głosowania powinno być kwalifikowane. Znaczy to, że ma być poprzedzone swoistym testem obywatelskim. Obywatel, żeby zagłosować, musi posiadać pewną ilość wiedzy i ponosić jakąś ofiarę na rzecz dobra wspólnego: czytać gazety, oglądać serwisy informacyjne... Ci, którym się tego nie chce, i dla których np. PO to bardziej usługa medialna niż partia polityczna, głosować nie powinni. (...)”

 

I właściwie, poza fragmentem dotyczącym PO (bo dla mnie to żadna partia polityczna, tylko dobrze zorganizowana grupa zrzeszająca bardzo interesownych cwaniaczków), muszę się z gwiazdą politpoprawnej propagandy zgodzić. Tak, aktywne prawo wyborcze to przywilej, który, jak to z przywilejami bywa, przysługuje (a raczej: powinien przysługiwać) tylko i wyłącznie tym, którzy spełniają określone wymagania czy obowiązki. I zastanówmy się: jak wielki (a dokładniej: jak mały) jest odsetek osób korzystających z prawa do głosowania, które mają choćby podstawową wiedzę o polityce, a więc o kwestii, w której zabierają głos? I co najważniejsze, ten głos jest brzemienny w skutkach bynajmniej nie tylko dla nich samych. Ilu zwolenników PO ma np. świadomość tego, że ich idol, czyli obecny tzw. premier, miał wpływ na kształt i działalność co najmniej paru rządów w ciągu ostatnich 22 lat? Ilu z nich zna skrajnie lekceważące słowa Donalda Tuska na temat polskości, jakich użył w jednym z wywiadów („polskość to nienormalność”)? Jak wielu z fanów „platformersów” ma świadomość tego, że mimo kreowania się na gospodarczych liberałów, podczas swoich tzw. rządów wcielają oni w życie rozwiązania już nawet nie etatystyczne, ale wprost socjalistyczne (skokowy wzrost zatrudnionych urzędników, podwyżka podatku VAT)? Jaki procent tych, którym Tusk zawdzięcza piastowany przez siebie urząd i którzy mają zamiar ponownie na niego głosować zdaje sobie sprawę z faktu bezwarunkowego oddania śledztwa smoleńskiego Kremlowi oraz dobrowolnego zrezygnowania przez obecne tzw. władze z odzyskania podstawowych, bo bezpośrednich, dowodów (wrak, a zwłaszcza jego podstawowa część, czyli kokpit, którego od dnia katastrofy nikt jeszcze nie widział, czarne skrzynki, telefony satelitarne, w tym telefon prezydencki)? Ilu wyznawców Jedynie Słusznej Partii ma wiedzę na temat bezczelnego ukręcenia łba aferze hazardowej, w której jedynym oskarżonym jest człowiek, który tę aferę wykrył i odsłonił przed społeczeństwem (czyli wykonał po prostu swój obowiązek, ergo: to, za co mu płaciliśmy)? Bez tej, podstawowej przecież, wiedzy o ugrupowaniu będącym u władzy, przeciętny wyborca nie jest w stanie głosować racjonalnie, czyli świadomie i samodzielnie a wszystko to, co wie na temat np. politykiera udającego od 4 lat premiera, jest tylko i wyłącznie kreacją wytworzoną i wbitą mu do głowy przez tych, których żywotnym interesem jest trwanie u władzy ludzi słabych, lękliwych, leniwych, zakompleksionych, pozbawionych poglądów i, przede wszystkim, kręgosłupa. A wszystkie te cechy w sposób idealny spełnia moim zdaniem Donald Tusk. I zapewniam, że takie zdanie miałem o nim na długo przed dniem, w którym, niczym Nikodem Dyzma, trafił na stanowisko premiera.

 

No tak, ale przecież Jackowi Żakowskiemu, zapewne nie o taką wiedzę, która dopuszczałaby obywateli do przywileju głosowania, chodziło. Obawiam się, że nie chodziło mu nawet o podstawową choćby wiedzę dotyczącą ustroju państwa, zasad jego funkcjonowania czy fundamentalnych praw i obowiązków każdego obywatela. Publicysta Tygodnika Politruka (copyright by  R. Ziemkiewicz) chciałby prawdopodobnie (a jest to prawdopodobieństwo graniczące z pewnością), aby czynne prawo wyborcze posiadali tylko ci z nas, którzy wykażą się dogłębną znajomością publicystyki jego macierzystego pisma, brukowca redagowanego na Czerskiej, czy zaprzyjaźnionych z PO i jej nadwornymi autorytetami telewizji. W takim razie, ja takiej selekcji na pewno bym nie przeszedł, ale myślę, że zbytnio bym z tego powodu nie ubolewał, bo głosowanie w państwie, w którym o prawie wyborczym decydowałaby gwiazda propagandy III RP, zupełnie by mnie nie interesowało. Zresztą, kiedy się naczytam o wypełnionych kartach do głosowania wożonych w bagażniku zaprzyjaźnionego z Jedynie Słuszną Partią tzw. policjanta, czy o wyborczych przekrętach w Wałbrzychu i Oświęcimiu, to moje, wrodzone chyba, poczucie obowiązku obywatelskiego i tak ulega zdecydowanemu osłabieniu.

Daredevil
O mnie Daredevil

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka