Darek Seliga Darek Seliga
4772
BLOG

Czy Donald Tusk uciekł z kraju przed zamachem?

Darek Seliga Darek Seliga Polityka Obserwuj notkę 54

Wśród wielu ocen oficjalnych uroczystości Święta Niepodległości prawie niewidoczny stał się wątek nieobecności na nich premiera Tuska. A przecież dużym zaskoczeniem były relacje o premierze, który pojechał do Kosowa by "spędzić ten dzień z polskimi policjantami i żołnierzami". Szukając wytłumaczenia tak dziwnego kroku Donalda Tuska już nawet zacząłem wierzyć, że rzeczywiście propagandyści podpowiedzieli mu, że mówienie w Święto Niepodległości o „wojnie domowej” będzie najsilniejszym przekazem tego dnia, więc nie warto rywalizować o miejsce z Bronisławem Komorowskim w oku tej samej kamery. No bo cóż innego mogłoby spowodować, żeby premier nie świętował w swojej ojczyźnie, u boku Narodu, któremu powinien służyć, razem z Prezydentem i innymi najważniejszymi osobami w Polsce...

Być może odpowiedź przyszła kilka dni później. Przyjmując bowiem jako realne zagrożenie, o którym społeczeństwo dowiedziało się nocą 20 listopada, czyli możliwość dokonania zamachu terrorystycznego na najwyższe władze RP, narzuca się wniosek, że Donald Tusk, unikając niebezpieczeństwa, po prostu uciekł z kraju. Uciekając jednocześnie „wystawił na cel” prezydenta Bronisława Komorowskiego i wszystkich innych uczestników marszu „Razem dla Niepodległej”.

Jak bowiem inaczej wytłumaczyć, że premier, który wie o możliwości zamachu, który może nastąpić w wyniku odwetu za aresztowanie jednego z uczestników grupy terrorystów, zleca zwiększenie ochrony prezydenta i oficjalnych uroczystości, a sam decyduje się na kontrowersyjną nieobecność w czasie jednego z dwóch najważniejszych świat państwowych? Ponoć tego dnia zostali zmobilizowani prawie wszyscy funkcjonariusze BOR, a na trasie przemarszu prezydenckiego pochodu zaspawano studzienki kanalizacyjne. Z możliwością aktu terroru chyba rzeczywiście się liczono...

Z tych działań wyłania się przerażający obraz: premier, który wie o możliwości zamachu ucieka na wszelki wypadek z kraju, prezydent co prawda wie o zamachu, ale z dobrą mina rusza w pochodzie, zapewne licząc na wzmocnioną ochronę i zapewne radując się, że przynajmniej premierowi nic nie zagraża... a co z innymi biorącymi w marszu „Razem dla Niepodległej”? Czy mając świadomość zagrożenia odpowiedzialnym było ze strony prezydenta nawoływanie do udziału we wspólnym pochodzie? Czy bezpieczeństwo zwykłych ludzi, ale także pozostałych dostojników państwowych na pewno zostało zagwarantowane?

W USA w sytuacji wzrostu zagrożenia służby określają jawnie według skali kolorystycznej poziom bezpieczeństwa. Mieszkańcy mają prawo mieć świadomość, że ich uczestnictwo w danym wydarzeniu niesie za sobą zwiększone ryzyko. Polacy w Dniu Niepodległości słyszeli tylko o zagrożeniach ze strony rzekomych „nacjonalistów” i bliżej nie określonych bojówek.

Przyjmując jako prawdę informacje ABW o Brunonie K., o jego działaniach, o terroryzmie trzeba sobie powiedzieć wprost: na prezydenta i uczestników prezydenckiego marszu ściągnięto niebezpieczeństwo świadomie ich o tym nie informując. Ten który o niebezpieczeństwie wiedział, na wszelki wypadek na ten czas wyjechał z Polski... Przerażający scenariusz? Może nie tak bardzo. Bo może za jakiś czas okaże się, że nie Brunon K., tylko Brunonowi K., że może nie założył grupę, ale że go do grupy zaproszono itd. itd., jak to w Radiu Erewań....  

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka