Od lat wskazujemy, jako Zieloni, potrzebę większej transparentności władzy. Jesteśmy przekonani, że należy się nam, jako obywatelkom i obywatelom, pełna informacja o poczynaniach rządzących, działających przecież z naszego nadania. Bez jawności i zaufania do władzy nie może być mowy o zdrowej demokracji.
Dlatego wyrażaliśmy nasze zaniepokojenie, kiedy ofiarą nasilonej cenzury, blokady środków finansowych i nagonki niektórych mediów padł portal WikiLeaks, udostępniający dokumenty rządowe i korporacyjne, także te tajne i niewygodne dla możnych tego świata.
W ostatnim czasie WikiLeaks udostępnił dokumenty, które wiele mówią o stanie naszego państwa. Oczywiście polskie media donoszą ochoczo zwłaszcza o „sensacjach” w rodzaju docinek ministra Sikorskiego w kierunku Anny Fotygi, w związku z wyciekiem raportów amerykańskiej dyplomacji stawiającej byłą szefową polskiego MSZ w niekorzystnym świetle. Tego typu przecieki, a właściwie używanie ich w doraźnych celach politycznych, raczej nie wpływają pozytywnie na jakość demokracji.
Z WikiLeaks możemy się jednak dowiedzieć o kwestiach dużo bardziej istotnych, otoczonych aurą tajemniczości, np. o intensywnym lobbingu ponadnarodowych korporacji chemicznych i żywnościowych na rzecz wprowadzenia do Polski upraw żywności modyfikowanej genetycznie, czy o współpracy polskiego i amerykańskiego rządu w wyciszaniu sprawy tajnych więzień CIA w Starych Kiejkutach. W tej drugiej sprawie tym bardziej niepokoi fakt, że choć mamy coraz więcej przesłanek wskazujących na to, że na terenie Polski funkcjonowały tajne więzienia CIA, w których dopuszczano się tortur na więźniach z zagranicy, to prezydent Bronisław Komorowski, podobnie jak dwa lata wcześniej Lech Kaczyński, odmówił niedawno zwolnienia Aleksandra Kwaśniewskiego z tajemnicy państwowej na potrzeby śledztwa, nie przedstawiając żadnego uzasadnienia dla tej odmowy, czym z pewnością utrudnił śledczym prowadzenie tej sprawy.
Zadziwiająca współpraca wszystkich ekip rządowych i prezydentów- od prawa do lewa- w tej jedynej sprawie, jest podejrzana i podobnie jak kontrowersje wokół śledztwa (przede wszystkim zmiana prokuratora prowadzącego sprawę), nie służy zarówno wizerunkowi Polski na arenie międzynarodowej (zwłaszcza w Unii Europejskiej, gdzie do standardów w dziedzinie praw człowieka przywiązuje się większą niż w Polsce wagę), jak i pozwala nam, obywatelkom i obywatelom mieć poważne obawy, co do stanu demokracji w naszym kraju. Jeżeli polscy politycy faktycznie są w tej kwestii „czyści”, nie powinni utrudniać śledczym zebrania materiału dowodowego.
Równie niepokojące okazały się zaprezentowane wczoraj przez polityków SLD depesze z ambasady USA w Warszawie, również udostępnione przez WikiLeaks. Wynika z nich nie tylko to, że były premier i obecny szef Rady Gospodarczej przy Prezesie Rady Ministrów, Jan Krzysztof Bielecki w spotkaniu z ambasadorem USA, Lee Feinsteinem, de facto przyznał, że celem Platformy Obywatelskiej jest „pełzająca prywatyzacja” służby zdrowia w Polsce (czemu politycy PO w ostatnich miesiącach próbują zaprzeczać), ale że „dla amerykańskich inwestorów z doświadczeniem w branży służby zdrowia jest wiele obiecujących możliwości, a przywództwo USA mogłoby być pomocne w trwającym już teraz częściowym procesie prywatyzacji.” Pokazuje to nie tylko, że rządzący nie mówią nam prawdy, ale także, że są w stanie zyski zagranicznych inwestorów, być może w imię osobistych korzyści, przekładać ponad dobro pacjentów.
Zaniepokoiły nas także wczorajsze doniesienia mediów o wprowadzeniu w nowelizacji ustawy o wysłuchaniu publicznym przez senatora Platformy Obywatelskiej, Marka Rockiego, zapisu w przypadku którego istnieje ryzyko, że skutecznie zablokuje dostęp do informacji o działaniach podmiotów publicznych (link: http://wyborcza.pl/1,75478,10290201,Senat__Informacji_juz_nie_udzielimy.html). Zapis wprowadzono, pomimo że pierwsza próba wprowadzenia ograniczenia dostępu do informacji, zastosowana w rządowym projekcie nowelizacji ustawy, spotkała się z protestem organizacji pozarządowych, na skutek którego kontrowersyjny zapis zniknął z projektu. Te same organizacje alarmują teraz, że w przypadku zapisu senatora Rockiego istnieje jeszcze większe niebezpieczeństwo ograniczania dostępu do informacji niż w przypadku wcześniejszej propozycji rządowej. Losy nowelizacji ustawy będą ważyć się na ostatnim posiedzeniu Sejmu tej kadencji, gdzie nie będzie już czasu na dyskusję nad projektem. Zieloni liczą, że ta podejrzana próba ograniczenia dostępu informacji zostanie zablokowana przez posłów i posłanki.
Przecieki WikiLeaks bywają przerażające, ale dopóki nie wypracujemy w Polsce nowych standardów w administracji publicznej, zwiększających jawność i przejrzystość działań władzy, nie tylko na najwyższym szczeblu i dopóki nie zaczniemy poważnie podchodzić do standardów praw człowieka, musimy zadowolić się owocami „rewolucji WikiLeaks”, która jest w stanie odsłonić przynajmniej niektóre ciemne strony polskiej polityki.
P.S. Gratulacje dla czerwono-zielonej koalicji wyborczej, która właśnie odniosła sukces w wyborach parlamentarnych w Danii i utworzy nowy rząd, z socjaldemokratką Helle Thorning-Schmidt w roli premierki. Będzie to pierwsza w historii Danii kobieta na tym stanowisku.