Defetyk Defetyk
68
BLOG

Poranek Wielowieyskiej

Defetyk Defetyk Polityka Obserwuj notkę 20

Muszę się przyznać do pewnej słabości. Otóż nawet na ulicy Czerskiej zdarzają się dziennikarze, których darzę pewną sympatią. Fakt, że akurat w stosunku do tej grupy moje kryteria są mocno zaniżone. Żeby zasłużyć na cień sympatii wystarczy, że pośród wszystkich ideologicznie  słusznych komunikatów, jakie taki dziennikarz z siebie wydobywa, pojawi się czasem przebłysk zdrowego rozsądku. Mam wrażenie, że najczęściej przydarza się to Dominice Wielowieyskiej.

Zdarzyło się na przykład dziś, że prowadząc poranną dyskusję w pewnej rozgłośni radiowej, wystąpiła z efektowną tezą, iż co prawda PiS PiS-em, a Macierewicz i Kaczyński to wiadomo, ale chyba z przygotowaniem lotu do Smoleńska nie wszystko było jednak w porządku i może ktoś powinien za to politycznie odpowiedzieć, bo w cywilizowanych krajach ministrowie tracą posady za dużo bardziej błahe sprawy.
 
Jej zdumieni interlokutorzy odpowiedzieli serią rytualnych kopniaków w PiS zgodnie z obowiązującą w mainstreamie tezą, że nic się nie da wyjaśnić, bo fanatycy siedzą pod krzyżem, Kaczyński chodzi tam z wieńcami, a Macierewicz opowiada brednie na konferencjach prasowych. Jaki ma to wpływ na wyjaśnianie przyczyn katastrofy, dalibóg nie wiem. Nie dane mi było się jednak dowiedzieć, bo p. Dominika nie o tym chciała rozmawiać, więc szybko przyznała im rację i wróciła do swojej tezy.
 
Taka dyskusja w tym gronie nie miała niestety większego sensu. Na jakimś tam poziomie abstrakcji  Wielowieyska została wprawdzie wsparta przez Włodykę, który bąkał coś o niefunkcjonujących w państwie procedurach, zastrzegając, że od tego daleko do jakiejkolwiek odpowiedzialności. Natomiast Lis i Wołek dzielnie dali odpór herezji twierdząc, że tu nie ma co wyjaśniać, bo wiadomo przecież co się stało: był prestiżowy wyścig z Tuskiem do Katynia, presja na pilotów i ich nieodpowiedzialne zachowanie. Powoływali się przy tym albo na dawno już obalone hipotezy (np. że samolot lądował) albo na oczywiste kłamstwa (np. że L. Kaczyński zaczął się wybierać do Katynia po rozmowie Tuska z Putinem) lub też na przecieki, które nie zostały póki co potwierdzone (słowa pilotów o debeściakach i zabiciu za niewylądowanie).
 
Słuchacze stanowiący modelowy target rozgłośni radiowej zostali tym samym uspokojeni, bo przecież mogły ich zaniepokoić pojawiające się gdzie niegdzie informacje, że lot 10 kwietnia do Katynia traktowany był przez urzędników rządowych delikatnie mówiąc po macoszemu, co mogło mieć wpływ na bezpieczeństwo i przyczynić się do katastrofy. Wprawdzie poniżanie i marginalizowanie zmarłego Prezydenta było jak najbardziej zgodne z ich oczekiwaniami, ale zastanawianie się nad odpowiedzialnością, choćby polityczną, kogoś, kto przeżył katastrofę i nie był wówczas prezydenckim urzędnikiem, to już stanowcza przesada.

 

Ciekaw jestem, czy i jak ten przejaw nieprawomyślności wpłynie na losy Wielowieyskiej w leminżej rozgłośni radiowej. Dywanik? A może spotka ją los kilku wcześniej wykopanych redaktorów?  Byłoby trochę szkoda, bo przebłyski zdrowego rozsądku zdarzają się tam coraz rzadziej.

Defetyk
O mnie Defetyk

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka