Straszne tu narzekania się na Smakoszku odbyły, jak to na stołówkach źle karmią.
Powiem szczerze, że dopiero stołówki studenckie to jest byle co, w Warszawie, no ale w tym mieście wszystko jest byle...
Swoje stołówki szkolne wspominam dobrze, choć różne rzeczy tam czasem wpychali często o smaku gumiaków Leppera.
Jednak dwie potrawy szczególnie dobrze wspominam i co więcej usiłowałem je odtworzyć ale nie udało mi się.
Pierwsza to kotlety kartoflane w grzybowym sosie.
Ma to wielkość kotleta schabowego ( gruby racuch ), jest tylko ze 3 razy grubsze, obsmażone na rumiano ( chrupiące ) z 2 stron, krawędzie białe, pękające. W środku kruche, białe, smakowite. Sos grzybowy wiadomo.
Jak to się robi? Mnie wychodził taki ciągnący się, gumiany, siny kluch, jak jakiś zeppelin tylko bez farszu.
Drugim wynalazkiem był schab, pieczony w całości potem krojony na plastry.
Plaster otoczony rumianą skórką, w środku białe kruchutkie mięso i polane to wszystko takim smakowitym jasnobrązowym sosem.Do tego ziemniaki z sosem i sałata ze smietaną.
Będę wdzięczny za przepisy.
P.S. Co do mojego byłego komentarza, to wiem co napisałem i dlaczego.