Smakoszek Smakoszek
284
BLOG

Prosta pizza prostego mężczyzny

Smakoszek Smakoszek Kultura Obserwuj notkę 13

To ja się podzielę nieomal całokształtem mojej wiedzy kulinarnej. Albo inaczej - jedynym, co w tej wiedzy ciekawego; bo właściwie to jestem klasycznym męskim szowinistą, i na umiejętności robienia herbaty, jajecznicy tudzież konsumpcji piwa poprzestaję.

Ale pizzę umiem zrobić dobrą. Co potwierdzają liczni świadkowie.

Świadkowie są liczni, ponieważ jestem z rodziny matematycznej, a jajko jest niepodzielne. W przepisie zaś, który znam od mojego Mistrza jaj wprawdzie nie było wcale, ale udoskonaliłem ten przepis o jedno jajo. Jedno jajo na kilogram mąki. Skoro więc jajo jest niepodzielne, to można zrobić ciasto tylko kilogramami... A skoro już ma się potem tyle pizzy, to samemu jadłoby się ją przez tydzień - i siódmego dnia byłaby już nienajlepsza, a w dodatku człowiekowi żywiącemu się przez tydzień tylko pizzą zbrzydłaby. Dlatego zaprasza się licznych świadków.

Ale do rzeczy.

Kilogram mąki wysypujemy na wielki blat, albo jakiś substytut. Że suchy ma być i czysty pewnie mówić nie trzeba. Dodajemy jedno niepodzielne jajo, szklankę oleju i rozdrobnioną wcześniej w ciepłym mleku z odrobiną cukru rzecz jasna całą paczkę drożdży (a co! Dla prostego mężczyzny paczka drożdży też jest niepodzielna). Drożdże oczywiście chwilę w tym mleku sobie rosną jak na drożdżach - nie przeszkadzamy. Dopiero potem dodajemy.

Z początku idzie fatalnie i nic nie zapowiada, że z tego czegoś wyjdzie ciasto. Ale jesteśmy cierpliwi. Włączamy sobie Uwerturę "Rok 1812" Czajkowskiego - nic się lepiej nie nadaje do robienia pizzy. Sądzę, że to wyjaśnia, dlaczego to wlaśnie Rosjanie wymyślili pizzę. Uwertury słuchamy dwukrotnie. W pewnym momencie ciasto jest już całkiem ciastowate, i jest fajnie. Urabianie go to czysta przyjemność, mająca w sobie coś grzesznego i cielesnego. Libertyn wyobraża sobie w takiej sytuacji nie wiadomo co; my, konserwatyści poprzestajemy na wyobrażaniu sobie, że jesteśmy libertynami.

Pod koniec urabiania do ciasta dodajemy niewielką ilość soli tudzież przyprawy. Prosty mężczyzna kupuje w tym celu w sklepie "przyprawę do pizzy". Ale jeśli jej akurat nie ma, korzysta z tego, co ma - zwłaszcza zaś z bazylii.

Bryłę ciasta dzielimy na pewną ilość brył mniejszych - w zależności od wielkości blachy, z której zamierzamy korzystać. Uwzglęniamy to, że ciasto sobie troszeczkę podrośnie (zostawiamy je przykryte jakimś sukna kawałkiem w miejscu dość ciepłym) i to, że CIASTO MA BYĆ CIENKIE.

Ciasto sobie rośnie, ale my nie możemy spocząć. Trzeba wziąć się za ucieranie sera. Ucieramy więc ser; dużo sera. Mężczyznom jeszcze prostszym wyjaśniam: żółtego. Tak około półtora kilograma (o ile chcemy całość ciasta wypiekać jednej nocy, czy tam dnia jeśli ktoś woli). Włączamy też piekarnik, żeby się zagrzał do 220 stopni. Utarłszy ser, smarujemy blachę tłuszczem i wykładamy ją ciastem. Ciasto drożdżowe kiepsko się wałkuje, więc najlepiej je w odpowiedni sposób rękami. Jak już wyłożymy blachę, robmy widelcem nakłucia na tym cieście, bo bez nakłuć ciastu robią się bąble. I wstawiamy do piekarnika na dziesięć minut (około). Przez te dziesięć minut kroimy pieczarki, pomidory i - w zależności od gustu - inne dodatki. Dobrze jest mieć jakieś mięso na pizzy, ale bez mięsa też jest dobrze.

Wyjmujemy ciasto z piekarnika i smarujemy je - szczodrze - koncentratem pomidorowym. To je fajnie nawilży, a jednocześnie upomidorzy trochę. Na koncentrat dajemy niewielką ilość sera. To będzie klej. Kiedy ktoś niezręczny będzie jadł pizzę i mu się wymsknie, dzięki temu serowi nie wszystko z niej spadnie. Na ser pieczarki, pomidorki i - wedle gustu - inne dodatki. Jak dla mnie nie ma to jak kukurydza i kiełbasa albo cebula. I nie przesadzać z ilością. Jak mawia J.L., zwany "P.", "to ma być pizza, a nie zapiekanka". Przyprawiamy "przyprawą do pizzy" i pokrywamy całość grubą warstwą sera. I znowu na dziesięć, no - piętnaście, minut do piekarnika.

A co należy robić dalej, to już każdy będzie wiedział sam.

Tyle uwag prostego mężczyzny, Piotra T. Waszkiewicza. Życzę powodzenia :)

Smakoszek
O mnie Smakoszek

Łasuch na dobroci wszelkie. Najaktywniejsi uczestnicy bloga którzy podzielą się swoimi przepisami na "małe conieco" dostąpią zaszczytu przynależnośći do "Elitarnego Klubu Kapuścianego Głąba". Warunek konieczny, należy chociaż raz w życiu zjeść ze smakiem wyciętego z głowy kapusty właśnie głąba.. . Zapraszam do zamieszczania sobie znanych przepisów na delicyje. Przepisy na cudeńka zamieszczamy wchodząc na blog za pomocą wyżej wymienionego loginu i hasła. To, co zamieścisz sławetne grono łasuchów salonu24.pl. skomentuje pod kreską. Smakoszek oddaje się do dyspozycji - wpisz swój kulinarny przebój! Wasz Smakoszek!

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura