Smakoszek Smakoszek
129
BLOG

Irlandzki trójkąt

Smakoszek Smakoszek Kultura Obserwuj notkę 17

czyli nie zawsze szybko znaczy źle

czyli czy ja już o tym nie mówiłem?

czyli jaki koń jest każdy widzi.

To niezwykle barwne, i jakże kolorami swymi miłe sercom milionów Polaków, danie nie posiada niestety oficjalnej nazwy. Jest to zestaw, który okazuje się niezastąpiony we wszystkich tych momentach, w których orientujemy się, że zaprawdę słusznym i zbawiennym byłoby opierteges coś na ciepło a nieubłagany czas goni nas od stołu kuchennego precz ku obowiązkom, jakby był jakowymś dziennikarzem z Tętna Interesu, Wspak czy innej filisterskiej szmaty, który próbuje odgrywać w radiowej Trójce patriarchę przed leniwym tym narodem głosząc: ”po wszystkie dni twego życia, w pocie oblicza twego będziesz musiał zdobywać pożywienie” - czyli w tłumaczeniu na neo-liberalny dąs: „jazda do roboty, ekhm, nieroby”.

Tak i stało się tym razem. Czasu zastraszająco mało a Głód – wbrew reklamom – które, o paradoksie! stają się ostatnio elementami programu telewizyjnego o najwyższym stężeniu treści myślowej – był wielki, i na widok jogurtu wiodącej firmy mającego podobno ratować mnie przed jego atakiem, z uśmiechem politowania wyprostował mi przed oczyma swój, równie wielki, środkowy palec. W dodatku z przybytku, do którego wszyscy, i król, i żebrak – no, może z wyjątkiem pewnej, znanej w kręgach medialno-politycznych, piosenkarki – chodzimy sami, doszły mnie słowa Pani mego serca, która – jakby również i ją nastrój biblijny dopadł był – „ku swojemu mężowi kierowała swe pragnienia” słowem prostym i szczerym: „Misiu, jeść!” 
Ponieważ, dzięki Bogu – który na pewno chłopem jest „jam zaś panował nad Nią” udało mi się wybić z kształtnej główki sodomicką ideę zalania makaronu płynem ze słoika zwanym przez producentów w przypływie dobrego humoru – niechybnie stymulowanym dużymi ilościami fajkowego ziela – sosem do makaronu. Swobodnie tak mogłem sobie poczynać, gdyż chwilę wcześniej mój wzrok padł na foliową siateczkę bliżej niezidentyfikowanego koloru wiszącą na kuchennym kaloryferze, w której rozpychały się z niepokojem, zaniedbane przeze mnie od kilku dni, bulwy Solanum tuberosum. Z formalnego punktu widzenia – Panie wybaczą – nasiennego jądrowca, czyli – mówiąc po ludzku – kartofla.

 

Szybki – a to u niżej podpisanego rzadkie – proces myślowy skojarzył kilka faktów i smaków, co zaowocowało wypłynięciem na jego okrągłą twarz uśmiechu zadowolenia, porównywalnego chyba tylko z radością i przeczuciem zbliżającego się szczęścia, które ogarniały pańszczyźnianego chłopa po słowach „Idźcie, ofiara spełniona”. Takoż i, niżej podpisany a wyżej wspomniany, Autor, poczuł, że iść mu trzeba, i po krótkiej wizycie w sklepie, znajdującym się o tzw. rzut beretem, czyli 200m na wschód od jego kuchni, wszedł w posiadanie następujących produktów: brokuł świeży szt. 1, jogurt bałkański 200ml, główka czosnku szt. 1 i ogórek świeży szt. 1. Całość przedstawiała nominalną wartość około 2 egzemplarzy niezmiernie popularnego w pewnych kręgach pisma dla nastolatków Newspeak Polska.

Po powrocie na kwaterę Autor z ukontentowaniem spostrzegł, że Pani jego serca, telepatią i bez-słów-rozumieniem najwyraźniej wiedziona – co tylko po raz kolejny przekonało Autora o palącej konieczności wkroczenia na drogę względnej legalizacji tego niesakramentalnego związku – obrała i pokroiła wcześniej wspomniane bulwy na ćwiartki, oblewając je następnie oliwą i przesypując solą, chili i papryką słodką. Po zapakowaniu owej porcji na blasze w gardziel rozgrzanego piekarnika Autor zyskał ok. 30 min. spokoju, w którym to czasie obrał i starł ogórka na grubych oczkach i, zasypawszy go kilkoma szczyptami soli, wstawił do lodówki. Następnie wydobył ze sklepowego kubeczka i przełożył do drugiej miski 200ml jogurtu bałkańskiego i zadumał się – nie wiadomo, który raz z kolei – nad kwestią możliwości życia we Wszechświecie bez rzeczonego delikatesu. Z zadumy wyrwała go świadomość, że ogórek zdążył już nie tylko podejść wodą, ale nawet się lekko podtopić, więc wyjął warzywo z lodówki i razem z płynem dodał do jogurtu i dokładnie zamieszał, co nadało masie idealną, półpłynną konsystencję. 2 starte ząbki czosnku, łyżeczka soli i pieprzu, odrobina koperku, curry i kilka kropli soku z cytryny dopełniły dzieła a miska powędrowała do lodówki. „Ha” – stwierdził nasz bohater – „No, to jesteśmy w domu” i po nadgryzieniu jednego z piekących się ziemniaków i stwierdzeniu, że jeszcze co najmniej kwadrans im został, oddał się bezpłodnym rozważaniom na temat umocowania Trybunału Konstytucyjnego w polskim systemie prawnym.

Gdy – który to już raz? – doszedł do śmiałego wniosku, że to wszystko, Panie, jedna banda, zerknął do piekarnika po raz wtóry i – w rezultacie badania organoleptycznego – zakrzyknął w czeluść mieszkania spółdzielczego, że jeszcze 5 min! które to chwile wykorzystał na odkrojenie od brokułowego głąba kilku dużych różyczek, przemycie ich i zalanie wrzątkiem, który został po zaparzanej przed chwilą herbacie. Postawienie brokułów na gazie i zagotowanie było już kwestią kilku minut a Autor z dumą mógł obserwować jak dwie drużyny – ziemniaczana i brokułowa – zgodnie zmierzają do mety, gdzie już czeka na nie dresing z uczciwie się-przegryzionego sosu tzatziki. „Taaa” – stwierdził Autor – „Znowu się udało”.

 



Smacznego.

 

FUTRZAK

Smakoszek
O mnie Smakoszek

Łasuch na dobroci wszelkie. Najaktywniejsi uczestnicy bloga którzy podzielą się swoimi przepisami na "małe conieco" dostąpią zaszczytu przynależnośći do "Elitarnego Klubu Kapuścianego Głąba". Warunek konieczny, należy chociaż raz w życiu zjeść ze smakiem wyciętego z głowy kapusty właśnie głąba.. . Zapraszam do zamieszczania sobie znanych przepisów na delicyje. Przepisy na cudeńka zamieszczamy wchodząc na blog za pomocą wyżej wymienionego loginu i hasła. To, co zamieścisz sławetne grono łasuchów salonu24.pl. skomentuje pod kreską. Smakoszek oddaje się do dyspozycji - wpisz swój kulinarny przebój! Wasz Smakoszek!

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura