Że się nie da? Gadanie… Nie da się słuchać piosenek Piotra Rubika, nie da się nie mieć uczuć macierzyńskich w stosunku do posła Chlebowskiego i nie da się przepić mojego kuzyna Krzysia, ale zmajstrować w kuchni coś pysznego i zdrowego zarazem potrafi każdy, komu jeszcze przed komputerem rączki do rozporka całkowicie nie przyrosły. No bo przecież jakim problemem jest udanie się do lokalnego centrum wymiany towarowo-pieniężnej i zakup następujących produktów:
- ryba mrożona – ze 2 płaty, może być panga (choć te chińskie, które ostatnio zalały nasze sklepy to tłuste szmaty), może być tilapia, grenadier lub łosoś
- papryka czerwona – 1 duża
- groszek świeży zielony – ok. pół kilograma
- puszka pomidorów
- puszka fasoli czerwonej
- ogórek
- przyprawy: sól, pieprz, chilli, curry/masala, ocet winny, cukier, sos sojowy
- opcjonalnie: czosnek, zioła
Rybkę obsypujemy czymś, co lubimy, choć nie jest to konieczne, bo w dalszych etapach produkcji tak, czy inaczej uzyska wyrazisty smak. Wsadzamy na 20 min. do piekarnika – jeśli ryba jest jeszcze zamrożona; jeśli ją wcześniej rozmroziliśmy – wystarczy kwadrans.
Kiedy chińska paskuda dochodzi w piekarniku, odsączamy fasolę, groszek łuskamy, siekamy paprykę, ogórka a następnie zrzucamy wszystko do michy i zalewamy pomidorami z puszki.
Taką polpa traktujemy przyprawami. Sól i pieprz – wiadomo, chilli – dla ostrości, curry/masala – żeby pachniało, ocet winny – dla charakteru, sos sojowy i cukier dla zaokrąglenia i złagodzenia smaku, jeśli pomidory zbyt kwaskowe się trafiły. Kiedy rybka chwyci trochę ciepła i przestanie zaciągać surowizną, rozdrabniamy ją i mieszamy z resztą składników.
Całość wrzucamy do naczynia żaroodpornego, blachy, czy co tam mamy i zapiekamy przez ok. pół godziny. Dokładnego czasu nie da się podać, bo wszystko zależy od pierwotnej miękkości warzyw. Np. świeża, rześka papryka to jakieś 40 minut oczekiwania na pożądaną miękkość, ale takiej, która leży w kuchni od przedwczoraj wystarczy 20 minut. Jeśli ktoś lubi, może dorzucić pieczarki i cebulę, choć zgodnie z zaleceniami nieodżałowanego Nameste staram się unikać tej ostatniej. Po prostu, żeby wiochy nie było…
Tak przygotowane danie smakuje, że ja pierteges, zapycha jak Pambuk przykazał i świetnie wpasowuje się w dietę anty-cholesterolową – zero smażenia, zero tłuszczów zwierzęcych, mięso ryby morskiej, warzywa… Do tego bułka razowa, jakiś lekki, damski browarek (dla hardkorowych dietetyków – czerwone wino) i jesteśmy w niebie.
Smacznego.
FUTRZAK
