don_samael don_samael
20
BLOG

Jak to z wysadzaniem było

don_samael don_samael Kultura Obserwuj notkę 1

Pamiętamy chyba wszyscy jaki wrzask podniosły środowiska Tak Prawdziwych Że Bardziej Nie Można Polaków po śmierci Czesława Miłosza. Zdrajca, komuch, Litwin, liberał, antypolskokatolicka bestia. No, potwór. Gdy kondukt z jego trumną sunął przez ulice Krakowa, napotykał tychże Prawdziwych z transparentami zawierającymi oburzające ich zdania z jego twórczości. Chyba najczęściej powtarzającym się fragmentem było pochodzące z "Rodzinnej Europy" zdanie o wysadzaniu Polski w powietrze. Prawdziwi z lubością je powtarzali, międlili je długo i namiętnie, przedstawiając je jako koronny dowód na podłość Miłosza. 

O tym, jakie zdania znajdowały się w bezpośrednim sąsiedztwie tego jednego już nie mówili.

Właśnie skończyłem lekturę "Rodzinnej Europy". I wcale się Prawdziwym nie dziwię. Z ich punktu widzenia, z punktu widzenia ich taktyki, wyjęcie jednego zdania z kontekstu było jak najbardziej uzasadnione. Problem w tym, że kłamstwo ma krótkie nogi i wystarczy przeczytać książkę by czar rzucany przez Prawdziwych czarowników opadł. 

Nadmienię tu, że na mnie ten czar nigdy nie podziałał. Podobnie jak Miłosz jestem na Prawdziwych dość trwale uodporniony.

 Ale do rzeczy. Oto jak brzmi ten fragment w całości. Należy go jeszcze umiejscowić - dotyczy on przemyśleń Miłosza na wsi, tuż po upadku Powstania Warszawskiego. 

Przyszłe lata, dziesiątki lat, przybierały dla mnie, kiedy szedłem ulicą, czujny i napięty wygląd zupełnej daremności i cokolwiek przeżyłem dotychczas spiętrzyło się po krótkim okresie ulgi czy samoobrony, zgęstniało, tak że gotów bylem twierdzić, przyznaję to szczerze, że nad tym właśnie kawałkiem Europy ciąży przekleństwo, że nie ma żadnej rady. I być może, gdyby mi dano sposób, wysadziłbym ten kraj w powietrze, żeby matki nie opłakiwały już zabitych na barykadach siedemnastoletnich synów i córek, żeby trwa nie rosła na popiołach Treblinki, Majdanka i Oświęcimia, żeby na koszmarnych, zdeptanych wydmach przedmieścia nie rozlegał się dźwięk ustnej harmonijki pod karłowatą sosną. Bo jest gatunek litości, którego nie można udźwignąć i wtedy wysadza się jej przedmiot w powietrze przynajmniej subiektywnie, tj. owłada nami jedno jedyne pragnienie: żeby nie patrzeć. 

Czesław Miłosz, "Rodzinna Europa" Warszawa 1998, str. 319 

Ten fragment nie wymaga chyba komentarza. Rozpacz człowieka ze zniszczonego miasta i zniszczonego kraju - jaki ten kraj by nie był. Upadek, niepewność jutra, brak wiary w cokolwiek wobec bezprecedensowej katastrofy jaką była wojna, nietrwałość wszystkiego co było "kiedyś". Mało chyba było ludzi, którzy po wojnie tego nie odczuwali.

Ale cóż to znaczy, dla Prawdziwych Polaków? Żyjących sobie dziś, w bezpiecznych czasach i albo nic nie rozumiejących, albo nic zrozumieć nie chcących. I wciskających ludziom zwykły kit, poprzez prostackie wyciąganie kilku słów z szerszej całości.

 

  

don_samael
O mnie don_samael

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura