Zakompleksieni, mali ludzie, zatrudnieni w synekurach u znajomych, zawstydzeni przed światem z radością i ucałowaniem rąk przyjmują resztki i ochłapy zrzucane ze stołów możnych tego świata. Swój honor, dumę i przyzwoitość zaprzedali Diabłu, oddając się w ramiona Mamony. Nie szanowani w kraju, bez intelektualnego wsparcia stają się łatwą pożywką dla międzynarodowych graczy i interesiarzy, którzy z władzami tubylczych państewek ubijają życiowe deal'e.
Żyjący w kraju, gdzie niezależnie od dziedziny, której poświęcimy swoje zainteresowanie wychodzi fuszerka, bylejakość i prowincjonalizm. Nasi wielcy biznesmeni śladami japońskiej Yakuzy zbudowali własne fortuny na wyzysku, znajomościach i krętactwie. W naszym polskim bagienku, im ktoś jest większą świńską świnią tym żyje dostatniej i częściej stawiany jest za wzór do naśladowania dla młodych pokoleń. Prym wiodą kanalie, które z satysfakcją w oczach prężą muskuły i genitalia. Niczym w Zwierzęcym Folwarku żyjemy w krainie odwróconych proporcji gdzie u władzy trwają żmije i cynicy.
Prości, przyzwoici, prostolinijni obywatele są dzisiaj inwigilowani, wyśmiewani i traktowani jak rzeczypospolite bydło, które można upchać w kilku kolejowych wagonach i oddzielić od Narodu metalowymi barierkami. Bez prawa do żałoby, współczucia, miłości. Ale oni się nie poddają, bo idąc śladami swoich wielkich przodków umierają ostatni...razem z utraconą nadzieją.
