Dream Adviser Dream Adviser
125
BLOG

W objęciach Putina

Dream Adviser Dream Adviser Polityka Obserwuj notkę 3

 

Naród nadal nie zna zawartości czarnych skrzynek, a już Tusk szuka ukojenia w ramionach Putina. Zginął prezydent, zginęli niemal wszyscy głównodowodzący Polskich Sił Zbrojnych i szereg innych ważnych osobistości, zajmujących stanowiska kluczowe w funkcjonowaniu państwa – wydarzyła się rzecz tak spektakularna, że cały świat zamarł na dłuższą chwilę – a rząd mojego kraju nie znajduje nic lepszego do roboty, niż zachwycać się tym, że przywódca państwa, na terenie którego wydarzyła się ta tragedia, państwa, ze strony którego jak pamięcią sięgnąć nie spotkało nas nic dobrego, zaszczycił nas przed okiem kamer odrobiną swego współczucia. A że zwykli ludzie w obliczu tej tragedii zachowali się jak ludzie? Toż to rzecz skądinąd naturalna. A czegóż się w takim razie spodziewaliśmy? Że to potwory? Widać tak, skoro nagle dokonaliśmy odkrycia, że to reakcja na tyle dla Rosjan niecodzienna, że trzeba od razu rzucać się z tego powodu w objęcia Putina? I to jeszcze zanim uzyskamy wreszcie dostęp do czarnych skrzynek. (Niewykluczone, że już odpowiednio zmanipulowanych.)

 Nie bądźmy naiwni. O ile reakcje na polską tragedię w społeczeństwie rosyjskim są podzielone, trudno żywić iluzje co do tego, że Putin myśli o niej bez satysfakcji. Pozbył się swego głównego przeciwnika w Polsce, a przy okazji jeszcze części jego świty. No i ci głównodowodzący sił zbrojnych – jakież to Rosja ma powody, by po nich płakać. Sytuacja na tyle komfortowa, że nietrudno okazać trochę więcej wielkoduszności. Poza tym, nie wiadomo jeszcze jakiego rodzaju dokumenty dostały się przy okazji w ręce Rosjan - nigdy się już tego nie dowiemy, najwyżej po skutkach – bo polski rząd nie wykonał żadnego ruchu ze swej strony, by zabezpieczyć miejsce katastrofy, czy przejąć kontrolę nad śledztwem na jej temat. Sorry – ale czy to jest normalne? Czy rząd jakiegokolwiek szanującego się państwa (wyobraźmy sobie, powiedzmy, rząd Niemiec?) miałby pomysł postąpić w ten sposób?! I tym bardziej mając do czynienia właśnie z Kremlem, dobrze znanym ze swego szczególnego upodobania w zakłamywaniu faktów?

 Ale nie na Rosji chcę się tu skupiać (Rosja jest Rosją, ma swoje interesy, ma swoje prawa), a wręcz przeciwnie – na tym, co dzieje się w mym własnym kraju. Bo nie sądzę, żeby leżało w interesach polskich, i to niezależnie od czyjejś politycznej orientacji, oddawanie walkowerem kontroli nad śledztwem nad katastrofą tej miary, co katastrofa smoleńska, w ręce obcego, przy czym bardzo średnio zaprzyjaźnionego mocarstwa. Tym bardziej, że jest tu od początku sporo przekłamań i niejasności – a szanujący się rząd polski powinien rozumieć, że rzetelne i prostolinijne (ha, ha) wyjaśnienie absolutnie wszelkich wątpliwości, które mogą nawiedzać w tej sprawie polskie serca, leży nie tylko w interesie zdrowia psychicznego całego narodu, ale i w interesie owego szanującego się rządu. Stąd nachodzi mnie myśl, że, kto wie, może w interesie tego rządu leży właśnie co innego.

 Powiedziałam we wcześniejszym artykule, że Krem chętnie pojedna się i z Polską, i z Czeczenią, i z całym światem, lecz nie trzeba być wielkim znawcą Rosji, żeby wiedzieć, że pojednanie to możliwe jest tylko i wyłącznie na warunkach Kremla. Stąd bardzo naiwnie byłoby sądzić, że to, iż Tusk mile widziany jest przez Moskwę, stanowi dla niego jakiś komplement.

 Pojawiają się już pierwsze jaskółki , sygnalizujące, jak ma wyglądać to „pojednanie”. W „Gazecie Wyborczej” znajdujemy artykuł korespondenta „GW” w Rosji, Wacława Radziwinowicza „Trzeba Rosjanom powiedzieć spasiba” (http://wyborcza.pl/1,75968,7804599,Trzeba_Rosjanom_powiedziec__Spasiba.html ). Czytam w nim – cytuję: „ Emocje opadły, łzy obeschły, wracamy do tego, co było wcześniej? Nie. Jak śpiewał kiedyś Bułat Okudżawa, nasze rachunki jeszcze nie zakończone. Rosjanom trzeba jeszcze podziękować. (…) Premier Donald Tusk, znany i sympatyczny Rosjanom, powinien, nie! - musi jak najszybciej wystąpić na głównych kanałach telewizji rosyjskiej, na łamach centralnych gazet”, by podziękować narodowi rosyjskiemu i jego przywódcom za to, że „wspólnie z nami przeżywali tragedię. I nie ma co dziadować - trzeba po prostu wykupić czas antenowy, miejsce w dziennikach. Przecież rodziny zmarłych też płacą, dziękując w gazetach za kondolencje. Nie wolno z tym zwlekać. Premier Władimir Putin nie czekał i zaraz po tragedii w Smoleńsku przyleciał na miejsce katastrofy.” Koniec cytatu. Musiałam czytać ten artykuł dwa razy, żeby uwierzyć, że to nie jakiś prima aprilis. Rząd mojego kraju ma przełknąć gładko wszystkie uzasadnione wątpliwości, jakie w związku z tragedią smoleńską mogą żywić jego obywatele ( jakie żywi opozycja w samej Rosji i ludzie w innych krajach http://blogmedia24.pl/node/28220 ). I zamiast wyrazić jakikolwiek dyskomfort z powodu bezczelnego lekceważenia, jakie Kreml okazał wobec polskiego Prezydenta, lecącego do Rosji w jego Katyńskiej Misji (czego wyrazem jest choćby stan przygotowania lotniska w Smoleńsku itd.) ma nie dziadować, a umocnić pozycje tegoż Kremla, dziękując mu na oczach świata za… Właśnie – za co?! Za to, że w chwili, gdy katastrofa polskiego samolotu wyparła wszelkie inne wiadomości w mediach całego globu, przyjechał na miejsce i w ogóle zainteresował się tą sprawą? Przecież po prostu byłoby drastycznym błędem strategicznym tego nie zrobić!

 Miałam inne poglądy w wielu sprawach, niż miał Pan Lech Kaczyński. Ale nigdy nie poddałam się tej haniebnej manipulacji, zorientowanej na totalne zakłamanie wizerunku Pana Prezydenta. Pamiętamy chyba wszyscy – niezależnie od czyjejś politycznej maści – że do niedawna już samo życzliwe odezwanie się o Panu Prezydencie robiło z człowieka mohera i idiotę. W większości środowisk panował bezwzględny obowiązek mówienia o nim źle i pogardliwie. Dopiero jego śmierć otworzyła ludziom oczy, i otworzyła ludziom serca, przynajmniej niektórym. Ale skoro już te oczy się otwarły, to czy nie warto zapytać siebie, kto właściwie miał interes w tak bezwzględnym niszczeniu tego człowieka? I czy to nie te same siły próbują dziś manipulować świadomością społeczeństwa polskiego, w nadziei, że po raz kolejny okaże się równie naiwne (?!)

 Proszę przeczytać rozmowę, którą w dniu katastrofy przeprowadziła z prezydentem Gruzji dziennikarka CNN. Przetłumaczyłam jej obszerne fragmenty na język polski. („CRASH KILLS POLISH PRESIDENT. Rozmowa z prezydentem Gruzji.”). Nawet ktoś, komu obce są ideały walki „ za naszą i waszą wolność”, chyba nie może się na to nie zastanowić, kto i w jakim celu rozpętał w narodzie taką programową nienawiść i pogardę wokół osoby Prezydenta.

 Pozwolę sobie zacytować tu fragment wypowiedzi pana Saakashvili:

 „Spotkałem mnóstwo przywódców politycznych, mnóstwo polityków i rzadko, rzadko spotykałem, o ile w ogóle spotkałem kogokolwiek o takim poziomie prawości. W dzisiejszym świecie wszyscy są na ogół pragmatyczni, cyniczni – to zaś był człowiek, którego podstawowe działania zawsze były dyktowane przez jego ideały, przez jego wielkie serce. W każdej chwili, gdy potrzebowaliśmy go, gdy tak rozpaczliwie potrzebowaliśmy pomocy – lub potrzebowaliśmy kogoś, kto by zadziałał – zawsze był tym pierwszym, który przybywał. Pamiętam, jak przyleciał do Gruzji, kiedy byliśmy bombardowani, przyleciał, choć ostrzegano go, że nie powinien tego robić. Zwołał szereg przywódców europejskich. Powiedzieli , że nie wpuszczą go, ich samolotu, na naszą przestrzeń powietrzną - i mimo to podjął osobiste ryzyko. Wykazał niewiarygodną odwagę, przybył w miejsce, które mogło być wtedy bombardowane - bo istniało takie zagrożenie - stanął przed ludźmi, wraz z innymi liderami europejskimi , i praktycznie, przewodził obronie naszej niepodległości i naszej wolności. (…)

Całym sobą cenił wolność , odwagę – prawdę o historii, i opartą na prawdzie wizję przyszłości. Mogę powiedzieć jedno: To, jak kochał Polskę, jak kochał wolność , jak potrafił kochać ludzi, to coś, co , jak długo jeszcze przyjdzie mi żyć, chciałbym naśladować i za czym podążać przez resztę mojego życia. Bo była to z całą pewnością najzupełniej wyjątkowa osobowość, wielki polityk, i najzupełniej wyjątkowy człowiek. (…) Muszę wyrazić swoją wdzięczność narodowi polskiemu za to, że dokonał wyboru takiego prezydenta, takiego właśnie polityka na przywódcę swojego kraju.”

 

 Do dziś słychać głosy „a co prezydent Kaczyński takiego zrobił?” Kiedy patrzę na to, co dzieje się w tej chwili i w jakim kierunku rozwijają się wypadki, zaczynam rozumieć, jak ważne było to, że Pan Prezydent po prostu był. To charakterystyczne, że nie musiał nic szczególnego robić, żeby jego obecność na polskiej scenie politycznej była komuś solą w oku – wystarczyło, że był człowiekiem z kręgosłupem. I że potrafił nie dopuszczać do pewnych rzeczy. Jak nie dopuściłby do tego, żeby to Rosja przejęła kontrolę nad sprawą tak bezprecedensowej wagi jak katastrofa polskiego samolotu z delegacją rządową najwyższej rangi!

 

 Pamiętajmy, że to bardzo specyficzny moment naszej historii - spotkałam się z głosami spoza Polski, komentującymi katastrofę smoleńską wręcz jako unikalną w historii świata. Niezależnie od tego, kto się za czym opowiada w sensie doraźnych preferencji politycznych, powinniśmy wszyscy jednoznacznie zdać sobie sprawę, iż w polskiej państwowości powstała tak poważna i dramatyczna wyrwa, że  - i w naszym kraju, i na zewnątrz  - z wszelką pewnością nie próżnują ci, którzy skorzy są to bezwzględnie wykorzystać, by ją zapełnić.

 

Bo miłość i wolność są jak dwa konie w jednym zaprzęgu. Jeśli ściągnąć cugle jednemu, dławi się drugi.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka