Nowy japoński wóz bojowy, Maneuver Combat Vehicle (MCV).
Nowy japoński wóz bojowy, Maneuver Combat Vehicle (MCV).
Michał Jarocki Michał Jarocki
982
BLOG

Japońska żonglerka..czołgami

Michał Jarocki Michał Jarocki Polityka Obserwuj notkę 0

 O tym jak dane państwo wykorzystuje swój potencjał wojskowy w dużej mierze decyduje środowisko międzynarodowe, w jakim się znajduje, a także potencjalni przeciwnicy. Nie inaczej jest w przypadku Japonii. Kilka dni temu ministerstwo obrony w Tokio ogłosiło dość zaskakującą - z pozoru - decyzję o ograniczeniu o połowę liczby użytkowanych czołgów.

Obecnie Japońskie Siły Samoobrony (JSDF) użytkują około 750 czołgów, głównie starszych Typ 74, a także nieco nowszych Typ 90 i najnowszych - Typ 10. Oczywistym jest więc, że ze służby wycofane zostaną wozy prezentujące już najmniejszy potencjał bojowy, a jednocześnie najbardziej odstające od wymogów współczesnego pola walki.

Tutaj jeszcze wszystko jest jasne proste i oczywiste. Jednak już druga część wspomnianego oświadczenia resortu obrony może nieco zaskakiwać, choć też jednak tylko z pozoru. Otóż pozostające w służbie czołgi mają zostać skoncentrowane na dwóch największych wyspach kraju, Honsiu i Hokkaido. Kompletnie pozbawiona ciężkiego sprzętu pozostanie z kolei wyspa Kiusiu, na której zlokalizowane jest dowództwo jednej z pięciu armii lądowych JSDF, Armii Zachodniej.

Skąd taki pomysł? Na pierwszy rzut oka wydaje się bowiem, że wycofanie czołgów z jednej z większych wysp w kraju jest posunięciem dość.. niebezpiecznym. Stwarza bowiem ryzyko, że w przypadku inwazji (nawet tak mocno nierealnej jak w przypadku omawianego państwa), rozlokowane na Kiusiu siły wojskowe mogą nie być w stanie odeprzeć ataku nacierającego przeciwnika.

Całe szczęście władze w Tokio nie są na tyle nierozsądne, by zupełnie bez powodu koncentrować czołgi jedynie na największych wyspach kraju. Jak się bowiem okazuje, w miejsce wycofanych z Kiusiu Typ 74, pojawią się opracowywane wciąż wozy bojowe Maneuver Combat Vehicle (MCV). Ich pierwsze egzemplarze mają wejść do służby w 2016.

Koncentrując bowiem pozostające w służbie czołgi w centrum kraju oraz na północnej wyspie Hokkaido, Tokio zamierza jednocześnie rozmieścić MCV na zachodzie, w tym m.in. na wspomnianej wyspie Kiusiu. Pytanie tylko, po co?

Żeby lepiej zrozumieć nową strategię japońskiego resortu obrony, należy wziąć pod uwagę wspomniane otoczenie międzynarodowe, w jakim znajduje się Japonia, a także jej sąsiadów i jednocześnie potencjalnych przeciwników. Na północy największe zagrożenie dla bezpieczeństwa państwa przedstawia Korea Północna. W związku z czym w tej części kraju należałoby rozmieścić najsilniejsze, jednostki wojskowe, takie jak np. właśnie czołgi Typ 90 i Typ 10.

Zachód kraju, to z kolei ChRL i ciągnący się od lat spór o wyspy Senkaku/Diaoiu (pisałem o tym tu: http://drugiedno.salon24.pl/551466,kolejna-runda-walki-o-senkaku-diaoiu), a także Tajwan oraz - nawet! - państwa basenu Morza Południowochińskiego. Jako, że w przypadku tej części kraju potencjalna inwazja wojskowa ze strony przeciwnika jest mało prawdopodobna (nie, żeby Tokio realnie patrzyło też na groźbę desantu północnokoreańskich wojsk na plażach Hokkaido...), nie ma sensu utrzymywać tam (np. na wspomnianej Kiusiu) aż tak silnych jednostek wojskowych.

Proste i logiczne? No jasne. Czy jednak na tym koniec? Oczywiście, nie... o ile bowiem rozmieszczenie czołgów na terenie wysp Honsiu i Hokkaido bardzo łatwo wytłumaczyć tym, że jako broń ciężka i relatywnie mało mobilna (a już z pewnością trudna do przetransportowania za morze), Typ 90 i Typ 10 będą służyły jako typowe uzbrojenie defensywne, mające nie nacierać na przeciwnika (tzn. nie w pierwszej kolejności), a raczej odpierać jego ataki (od desantu po ewentualną próbę wdarcia się w głąb japońskiego terytorium).

Planów rozlokowania MCV na zachodzie kraju nie da już się jednak wytłumaczyć tylko tym, że nie istnieje tak duża obawa o inwazję ze strony potencjalnego przeciwnika, a tym samym, ta część kraju jest bezpieczniejsza niż północ i centrum. Nie, nie.. Stacjonujące na Kiusiu nowe wozy bojowe mają służyć Tokio do zupełnie innego celu niż do obrony własnego terytorium (choć naturalnie do tego też).

Jeżeli weźmie się pod uwagę zapowiadane od miesięcy nadanie nieco bardziej ofensywnego charakteru japońskim siłom zbrojnym, jeżeli weźmie się pod uwagę plany utworzenia oddziałów piechoty morskiej na wzór Korpusu Piechoty Morskiej USA (choć podobne jednostki Japończycy już mają), jeżeli weźmie się pod uwagę niedawne zwodowanie nowego japońskiego śmigłowcowca (typu Izumo), można zrozumieć, że Tokio z wolna szykuje się na ewentualność prowadzenia działań wojskowych (nawet jeżeli nie o charakterze czysto zbrojnym) poza granicami swojego państwa. Takich do których potrzeba zarówno nawodnych środków transportu jak lekkiego i mobilnego uzbrojenia (patrz MCV).

A okazji do takich działań może być sporo. Z jednej strony wspomniane wyspy Senkaku/Diaoiu (Tokio już zapowiedziało gotowość rozmieszczenia na nich symbolicznych (głównie ze względu na wielkość wysp) jednostek wojskowych. Istnieją też przecież plany utworzenia japońskich baz wojskowych na terenie Filipin (vide rywalizacja strategiczna z ChRL, wychodząca daleko poza Morze Wschodniochińskie). Co prawda obecnie władze w Manili prowadzą rozmowy na ten temat z USA, jednak Japonia jest druga w kolejce

Ekspert Centrum Studiów Polska-Azja, Fundacji Amicus Europae i Instytutu Jagiellońskiego. Szef działu "Bezpieczeństwo Międzynarodowe" magazynu "Stosunki Międzynarodowe" (www.stosunki.pl). Redaktor Agencji Lotniczej ALTAIR.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka