Michał Jarocki Michał Jarocki
622
BLOG

Japonia pręży muskuły

Michał Jarocki Michał Jarocki Polityka Obserwuj notkę 6

 Kolejna odsłona ciągnącego się od lat sporu o wyspy Senkaku/Diaoiu. Po dość egoistycznym zachowaniu Pekinu związanym z ustanowieniem nowej strefy identyfikacji obrony powietrznej (ADIZ) nad omawianym obszarem, przyszła pora na następną "reakcję" Tokio. Bo w zasadzie tylko tak można określić ogłoszenie planów zwiększenia liczby samolotów myśliwskich stacjonujących na terenie bazy wojsk lotniczych w Naha na Okinawie.

Obecnie na miejscu znajduje się jedna eskadra myśliwska, w skład której wchodzi około 20 samolotów F-15J. Wspomniane plany Tokio zakładają podwojenie liczby statków powietrznych w ciągu najbliższych 5 lat, a tym samym zwiększenie liczby eskadr do 2. Oczywiście po to, aby poprawić poziom ochrony japońskiej przestrzeni powietrznej w tej części kraju, a tym samym wysłać Pekinowi wyraźny sygnał braku akceptacji dla dalszych prowokacji związanych z Senkaku/Diaoiu.

Czy zwiększenie liczby F-15J w Naha zmieni jednak rzeczywisty układ sił nad Senkaku/Diaoiu? Trudno powiedzieć. Z pewnością jednak korzystniejsza byłaby realizacja wcześniejszych, ogłoszonych na początku br., planów mówiących o przebazowaniu nieokreślonej liczby samolotów myśliwskich na wyspę Shimoji.

Kwestią zasadniczą byłaby w tym przypadku odległość dzieląca japońskie F-15J od spornych wysp, a tym samym od chińskich samolotów wojskowych wdzierających się w przestrzeń powietrzną (lub ADIZ) Japonii nad Senkaku/Diaoiu. Warto bowiem zaznaczyć, że pary dyżurne podrywane z Naha dzieli od Senkaku/Diaoiu ponad 400 km. Często więc intruzi zdołają odlecieć, nim Japończycy dotrą na miejsce prowokacji. Zupełnie inaczej wyglądałaby sytuacja w przypadku Shimoji, którą od omawianych wysp dzieli zaledwie 180 km.

Po co więc całe zamieszanie z Naha, skoro samo zwiększenie liczby F-15J nie przełoży się bezpośrednio na poziom ochrony Senkaku/Diaoiu? Chodzi o podtrzymanie przeświadczenia o determinacji Japonii do obrony swych żywotnych interesów związanych nie tyle ze spornymi wyspami, co z szerzej zakrojoną rywalizacją strategiczną z ChRL. Podwojenie liczby samolotów myśliwskich w Naha, będącej jedną z najważniejszych baz japońskich wojsk lotniczych na zachodzie kraju, stanowi kolejny mały kroczek na drodze do zwiększenia liczebności kontrolowanych przez Tokio jednostek wojskowych nad Morzem Wschodniochińskim.

Powolna militaryzacja akwenu, realizowana wspomnianą metodą małych kroków, jest bowiem dyskretnym ale skutecznym sposobem na zwiększenie siły japońskich argumentów i narzędzi, użytkowanych we wspomnianej rywalizacji z ChRL. To, czy w ostatecznym rozrachunku okażą się one wystarczająco mocne, dopiero się okaże. Wyraźnie jednak widać, że Tokio zdaje sobie sprawę z tego, że w tym przypadku jakakolwiek bezczynność będzie o wiele bardziej katastrofalna w skutkach, niż stopniowe ale systematyczne odrzucanie obowiązującej dotychczas pacyfistycznej formy prowadzenia polityki międzynarodowej w tej części Azji. 

Ekspert Centrum Studiów Polska-Azja, Fundacji Amicus Europae i Instytutu Jagiellońskiego. Szef działu "Bezpieczeństwo Międzynarodowe" magazynu "Stosunki Międzynarodowe" (www.stosunki.pl). Redaktor Agencji Lotniczej ALTAIR.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka