Szentendre to dla mnie miejsce magiczne. Spędziłem tam przepiękne chwile…Miasto jest stare, rzymskie. Ma kilka ciekawych muzeów, lecz szczególnie polecam muzeum Karoly Frenczy – najbardziej znanego węgierskiego impresjonisty. Godny odwiedzin jest też skansen budownictwa ludowego. Jest to miejsce tradycji prawosławia i zamieszkiwała tam wiekami mniejszość
Serbska. Miasteczko znane jest też z mniejszości Słowackiej, co jest dosyć niezwykłe, ponieważ to zwykle Węgrzy przenosili się w różne miejsca łatwo, natomiast Słowacy byli przywiązani do miejsc, jak to Słowianie. Były też w moich podróżach tutaj akcenty polskie – poznałem w banku tuż przy wybrzeżu Dunaju panią Krystynę, Polkę zamieszkałą tam od 20 lat ponad, która nie bała się i wyszła za Węgra…Dowoziłem jej gazety polskie i książki.
Miasteczko jest bardzo malownicze. Położone na wysokim brzegu Dunaju i ściąga rzesze turystów. Bywałem tam wiosną i jesienią. Szczególnie jesień jest nieprawdopodobna. Kolory powodują, ze rozumiem Karoly Frenczy, ze postanowił tu zamieszkać. Tabuny turystów powodują, ze miejscowi umieją rozróżniać języki słowiańskie i każdy, gdy przyznałem się do Polskości prosił, mnie żebym powiedział cos po polsku, aby coś nowego przyswoić i się tego się nauczyć. Stają mi przed oczami te barwy, uliczki na szerokość włóczni, schody i barwa Dunaju…Oczywiście stają mi tez kościoły i krzyże…pamiętam w uszach dzwony, gdy budziłem się w miejscowym hoteliku – pensjonacie i znów tłumaczyłem się czemu mając takie nazwisko nie mówię po węgiersku… Cóż, muszę zacząć brać lekcje…wiążę swe marzenia o spokojnej starości chyba z Węgrami…____________________________________________________________________________________
* ) w 2000 przeprowadzałem tam badania ogniowe, które zajęły ponad tydzień. Było to dla mnie niesamowite, ze w tak pięknym miejscu umiejscowiono instytut badań pożarowych mierzący ciepło spalania materiałów budowlanych...właściwie, to jestem wdzięczny za taką lokalizację ówczesnym węgierskim władzom...