Tak to czasami wychodzi.
Zastanawiam się (taka fikcja kompletna), czy gdyby istniał internet pod koniec XVIII stulecia, to może nie byłoby krwawej Rewolucji, tylko taki Robespierre, czy inny St.Just, by frymarczył po Twitterze, zamiast głowy ucinać?
Jednym słowem cała para w gwizdek by poszła..
Oczywiście, to gdybanie, ale ja myślę ze nie będzie gorzej i skończy się co najwyżej na szarpaninie i pyskówce..
Rząd (TEN Rząd) jest od naprawy Rzeczypospolitej, bo naprawiać jest co..
a Media powinny być jednak bardziej obiektywne od tak zapiekłego w zakłamaniu, że aż zbrodniczego Jacques-René Hébert'a (pozostając przy porównaniu rewolucyjnym) i bezczelnej agitki w stylu „Le Père Duchesne”, szczujni, służącej wykańczaniu tych, co wymarzyli sobie Kraj Spokojny.
Czy tylko lekarze muszą ściśle przestrzegać etyki?
A internet, to taka „wyszalnia” (za klasykiem)..
