dziaberlak dziaberlak
50
BLOG

Pozdrowienia z Białorusi

dziaberlak dziaberlak Polityka Obserwuj notkę 3

Porównywanie Polski do Białorusi zawsze robiło w polskim parlamencie zawrotną karierę. Jakoś łatwo przychodzi politykom sięganie do wschodnich wzorców, konfrontując z nimi politykę swoich oponentów. Nie wiem skąd owa chęć pochodzi, być może z jakiejś mitycznej tęsknoty za wchodem, może wręcz przeciwnie – z obrzydzenia tamtą rzeczywistością. Ja na Białorusi nie byłem, jednak znam osoby, które tam były i z ich relacji wynika, że daleko nam do tamtego poziomu życia polityczno-kulturalnego. Ta dalekość wynika nie ze zbliżania się (czyli nie zamienia się powoli w bliskość) lecz z oddalania od komunistycznego wzorca państwa.

 

Nasi politycy, tyczy się to zarówno Donalda Tuska, Wojciecha Olejniczaka, Waldemara Pawlaka czy Jarosława Kaczyńskiego (perfidnie pomijam przedstawicieli opcji kanapowych, bo kanapy mają to do siebie, że ich rola w polityce jest żadna), wręcz rozkoszują się w używaniu jak najbardziej ekstraordynaryjnych porównań. Co jakiś czas słyszymy w mediach o „tabloidyzacji” języka polityki, zezwierzęceniu a nawet upadku zasad moralnych. Zasady moralne upadają zaś od przynajmniej dobrych czterech tysięcy lat i jak na złość wszystkim wieszczom nie upadły nadal. Wracając jednak do rzeczy, bo nie historia a teraźniejszość jest obiektem naszych dociekań, posuwając się na krawędź językowej przepaści trudno używać języka w czasach, które mogłyby być naprawdę nadzwyczajne. Dzisiaj z łatwością możemy sobie wyobrazić premiera Kaczyńskiego porównującego sytuację dzisiejszej Polski do sytuacji z okresu stalinowskiego, tak jak to uczynił kilka dni temu, czy wreszcie porównania padające z usta Platformy a tyczące się ministra Ziobro i metod SB. Każde z tych porównań nie niesie za sobą przewidywanej ujemnej wartości, gdyż tonie w tysiącu innych porównań.

 

Ktoś stwierdził niedawno, a nawet wielu ktosiów, że to Janusz Palikot doprowadził do ostatecznego upadku języka polityki. Ale cóż takiego zrobił poseł Palikot? Otóż nic co byłoby odmienne od dotychczasowych metod. Mieliśmy już porównania jednej z partii rządzących do zorganizowanej grupy przestępczej, porównania premiera do byłych totalitarnych władców czy zwykłe obrażanie się i wyzywanie dowolnymi metodami na wszystkich frontach. Poseł Palikot obrał sobie po prostu jeden cel i w żenującym spektaklu, który z wielką zaciętością prowadzi, uderza wciąż i wciąż w ten sam cel. Nie zmienia to faktu, że poseł Palikot zajmuje się odstawianiem spektaklu błazeńskiego, który z dobrem państwa nie ma nic wspólnego. Po prostu zachowanie innych polityków w żaden sposób go nie usprawiedliwia.

 

Jednak nie chodzi tu tylko o posła Palikota, bo gdyby tak było, to nie chodziłoby w gruncie rzeczy o nic. Przywykliśmy do słuchania o tym, w jakim to groźnym kraju żyjemy. Platforma za czasów PiSu straszyła nas, że nad ranem do naszych drzwi może zapukać wręcz nowy rodzaj SB. PiS straszy nas politycznymi pobiciami. W gruncie rzeczy nikt nie przekracza żadnej granicy, bo granic od dawna już nie ma. I nie mówię wcale o układzie z Schengen, tylko o zwykłych realiach. Problem jest ale nie dla odbiorców tychże spektakli lecz dla polityków.

 

Być może jeszcze dwa lata temu ktoś faktycznie uwierzył, że jest inwigilowany. Była to jedna, wielka bzdura, lecz bzdura całkiem nieźle uzasadniona. Bo nie chodzi o prawdę, tylko o uprawdopodobnienie domniemań. A to jest całkiem proste. Czy raczej – było proste? Z każdym rokiem ludzie są coraz bardziej znudzeni tym spektaklem. Kiedy prezes PiS porównuje kierunek do Białorusi, zwykły Polak odwiedzający sklepy czy idący ulicami miasta puka się w czoło. Tak samo jest kiedy prezes PO przedstawia polityków oraz zwolenników PiS jako fanatycznych wręcz nazistów. Każdy kto zna choć jednego zwolennika PiS, a najpewniej każdy zna jakiegoś, z łatwością może zaprzeczyć tej tezie. To taki sam człowiek jak my, tylko głosujący na inną opcję (no, może poza odłamami, które apelują wręcz do wojska o wypowiadanie posłuszeństwa – tak, tak, nawet na Salonie takie są!). Problemem jest po prostu język. I nie jest to język nienawiści. Jest to język rutyny, rutyny w oskarżeniach. Warto by było, żeby w końcu ktoś zaszczepił nowy język. Może taki, którym politycy będą mówili o prostych sprawach bez obrzucania się błotem i wymyślania coraz większych bzdur.

P.S. A politykom polecam zjeść zdrowego łososia norweskiego z dużą ilością różnych fajnych kwasów omega i te de. Może to też pomaga na rozum!

 

dziaberlak
O mnie dziaberlak

"O strzeż się, synu, Dziaberłaka! Łap pazurzastych, zębnej paszczy!" Nie, to nie o mnie. Niestety.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka