dzida dzida
356
BLOG

A czy PO ma wogóle program? (mała polemika z ks. K. Mądelem).

dzida dzida Polityka Obserwuj notkę 3

Problem z Platformą Obywatelską polega na tym, że nie sposób powiedzieć co jest konkretnie jej programem, a co tylko "manewrem", który dorzucono jako priorytet na podstawie zleconych badań wewnątrzpartyjnych, aby zyskać jakiś tam wycinek niezagospodarowanych głosów. Czyli stały kłopot z partią, dla której programem jest "władza".

Ks. Krzysztof Mądel, w swojej (chyba) polemice z Tomaszem Terlikowskim piszę, że "Stanowisko szefa partii [w sprawie legalizacji małżeństw homoseksualnych - przyp. dzida] to nie to samo co stanowisko partii."

I rzeczywiście, te słowa Tuska (który nie był podejrzewany przez lata o nadzywczajną gorliwość chrześcijańską - złośliwi mówią, że ślub kościelny wziął koniunkturalnie przed wyborami prezydenckimi) mogą jak w wielu sprawach nie znaczyć nic - ot pan Premier swoim zwyczajem, wypuszcza balon próbny, puszcza oko do "lewego" elektoratu, a jak nie wyjdzie - to wycofa się rakiem, w czym nabył wprawę mistrzowską. Innymi słowy kolejny manewr, o którym się przypomni (jeśli będzie koniunktura na tego typu deklarację) lub zadepczę inną wrzuta (jeśli atmosfery do takiej dyskusji nie będzie).

Można więc powiedzieć nihil novi - celnie (choć pewnie nieświadomie) opisał taką strategię PO Aleksander Grad (z PO - jakby ktoś nie pamiętał), który stwierdził w RMF FM przed poprzednimi wyborami, że to co się mówi w trakcie kampanii jest właściwie prawie bez znaczenia bo "kampania rządzi się swoimi prawami", a komentatorzy "niezależnych" mediów przeszli nad sprawą do porządku dziennego. A że czas kampanii się zaczął (pytanie czy kiedykolwiek skończył?) to raczej wątpliwości mieć nie należy.

Problem polega na tym, że (nie daj Boże) Tusk stwierdzi, że jednak coś trzeba gejom rzucić przed wyborami, aby zyskać ich sympatię. Jestem w stanie wyobrazić sobie taką sytuację, że dochodzi do jakiejś histerii w środowisku celebryckim (przykład Mellera pokazuję, że PO i Tusk bardzo się z nim liczy, jako że mają oni pewien wpływ na Młodych Przerażonych z Wielkich Wsi, stanowiących jakąś tam bazę dla PO), i wszyscy zaczynają upominać się o prawa, które na Zachodzie środowiska gejowskie już uzyskały (ku pewnej zgubie tych społeczeństw - ale o tym się przekonają za lat kilka lub kilkanaście, choć przeblyski świadomości to jeszcze nie to samo).

Co potrafi robic Tusk pod presją, mając do dyspozycji aparat propagandy to nawet nie trzeba sobie wyobrażać, wystarczy poobserwować przypadki z kampanii prezydenckiej. Choćby sprawa idiotycznych parytetów - zbuntowanych posłów PO karano 500 zł grzywną, albo dwa razy więcej płacili ci, którzy nie przyszli na głosowanie. Po prostu Tusk zarządził dyscyplinę klubową i ... tyle było dyskusji. Premier uznał, że tak ma być i koniec, a kto był przeciw (Gowin) tego należy spacyfikować i koniec. Liczy się sondaż.

Chcę powiedzieć, że dla faceta o tak "elastycznym" sumieniu i poglądach jak Tusk, program i stanowisko partii nie jest żadnym problemem. Mając władzę nad listami wyborczymi, może z łatwością wymusić każdą decyzję na tych co mają jakieś skrupuły, a tych dla których sumienie jest wyznacznikiem decyzji - z partii się pozbyć (to drugie rozwiązanie jest nawet lepsze - po co tracić czas na dyskusję plebsu partyjnego z Imperatorem, jak można "kupić" czołowego posła opozycji, albo zaprosić znanego sportowca czy panią od tańca na rurze - liczy się wszak szabla w głosowaniu sejmowym, a kto ja dzierży w dłoni to problem techniczny). 

Takie są realia naszej "przeklętej przez Boga [jak w oryginale - teraz jest "zdrowy rozsądek"] wielomandatowej ordynacji wyborczej".

Dalej jest już lepiej, bo rozwiązanie które ksiądz Mądel proponuję - w sferze teorii -  jest w miarę bezpieczne. Autor apeluję, aby swój głos powierzyć temu kandydatowi, który niezależnie od przynależności partyjnej gwarantuje realizację katolickiej wizji życia społecznego, małżeństwa i rodziny niezależnie od wszystkich możliwych później koalicji, a więc także za cenę ewentualnego złamiania dyscypliny partyjnej czy nawet wystąpienia z partii.

I dalej: Bez dokładnego przepytania kandydata odnośnie jego poglądów i upewnienia się, że jego deklaracje znajdują jakieś potwierdzenie w jego dotychczasowej działalności, trudno będzie uzyskać pewność konieczną do odpowiedzialnego udziału w wyobrach, niemniej, rezygnacja z  udziału w nich prawie zawsze byłaby czymś gorszym, oznacza bowiem rezygnację z odpowiedzialności za dobro wspólne.

Mały "kłopot" polega na tym - że choćby w przypadku idiotycznych i w zasadzie antydemokratycznych parytetów (ciekawe, czy gdybym chciał założyć partię np. "Chłopów Jełopów" to w świetle przepisów mógłbym nie mieć szansy, aby nawet wystawić do wyborów swoją reprezentację - cała "obywatelskość" PO...) z klubu sejmowego parii rządzącej (205 posłów) wyłamało się z dyscypliny ... 10 osób. Chyba, że reszta uznała te 35% kwoty kobiet na listach za lipę (możliwą zresztą do pominięca - w pewien makiaweliczny sposób) i głosowała za "dla świętego spokoju", darując sobie "demonstrację w imię zasad". Ale to chyba również kiepsko...

Gdzie więc szukać tych niezłomnych, wypróbowanych w ogniu kandydatów?

Chyba jednak nie w PO. Bo co warte jest nawet słowo kandydata, gdy słupki sondaży wskażą naczelnemu Mandarynowi wektor przeciwny?

 

madel.salon24.pl/311896,czy-na-po-mozna-jeszcze-glosowac

 

dzida
O mnie dzida

Staram się pisać krótko. Nie zawsze wychodzi.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka