dzida dzida
2650
BLOG

Płk Szeląg w krainie szympansów

dzida dzida Polityka Obserwuj notkę 64

Słuchając płk. Szeląga miałem nieodpartą obawę, że jak któryś z dziennikarzy zada jeszcze jakieś pytanie to oberwie czymś co wojskowy miał akurat pod ręką (mikrofony, szklanka, butelka z wodą, dokumenty lub gen. Parulski).

Szeląg na każdym kroku podkreślał jak bardzo skomplikowana jest omawiana materia. Jakie to wszystko jest strasznie, strasznie złożone - bo istnieją takie wskaźniki które pokazują stan 0-1, albo takie które zapisują parametry wynikowe, że jest kilka rejestratorów, że to trzeba zsynchronizować.

Tak, to wszystko prawda - algorytmy rejestracji parametrów lotu są na pewno złożone, ale nie aż tak, aby nie dało się o nich opowiedzieć w sposób zrozumiały. A pan pułkownik wyraźnie sprawiał wrażenie zirytowanego, że dziennikarze pytali i chcieli się dowiedzieć, co też prokuratura ma do powiedzenia w tak ważnej sprawie jak analiza polskiego rejestratora lotu z 10 kwietnia.

Podkreślanie na każdym kroku, że on "starał się powiedzieć jak najprościej", więc (w domyśle) nie rozumie skąd te pytania było co najmniej nieuprzejme.

Tymczasem prawda jest taka, że pan pułkownik jest mistrzem świata w mówieniu na około. Różnica pomiędzy stwierdzeniem, że rejestratory nie zarejestrowały aktywacji sekwencji odejścia (w domyśle - bo nie została poprawnie uruchomiona, albo została użyta niezgodnie z instrukcją przez załogę) a tym, że nie zarejestrowały aktywacji sekwencji odejścia (w domyśle - np. procedura została poprawnie skonfigurowana, a nastąpiła jakaś usterka, której nie wykazał rejstrator, bo nie miał takiej szansy) jest  FUNDAMENTALNA. Prokuratorzy właściwie - drogą przez słowne haszcze - nie odpowiedzieli na to pytanie. Padło tylko, że być może się nigdy nie dowiemy, czy naciśnięto "uchod" i nie zadziałało, czy nie naciśnięto i wse pogibli (jak dla mnie powinno się zbadać wszystkie możliwości na "102" plus przebadać wrak).

Wg mnie cały ten spektakt pod tytułem "płk Szeląg opowiada o smoleńskim dochodzeniu" ma na celu utopić w morzu słów i tłumaczeniu rzeczy, które są dość widoczne - że z komunikacją jest coś nie tak. Pułkownik pokręcił więc przekaz główny (korzystając z wygodnej ścieżki ucieczki pod nazwą "tajemnica", "dobro śledzctwa") i gdyby nie dziennikarze, którzy tak pana oficera irytowali - to byłoby jak w czeskim filmie. Coś powiedzieli, ale każdy zrozumiał inaczej.

I jest to zarzut względnie najlżejszego kalibru. Miałem wrażenie, że Szeląg uważa iż jest na odczycie w przedszkolu albo gada do stada małp.

Tymczasem, jeśli były tam małpy - to najprędzej te z filmu "Planeta małp". A tych tradycyjnych szukałbym po innej stronie stołu.
 

 

 

dzida
O mnie dzida

Staram się pisać krótko. Nie zawsze wychodzi.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka