PiS to kolejna ekipa, która zawodzi nadzieje na systemową budowę państwa. Wciąż brakuje procedur, wciąż decyzje podejmowane są doraźnie, wciąż brak przejrzystych zasad naboru do administracji.
Zarządzanie państwem przez PiS przywodzi na myśl "czebole polskie" z lat 90. Bardzo szybko firmy osiągały sukces, rozrastały się, a potem waliły pod własnym ciężarem. Powodem było jednoosobowe zarządzanie. Każda decyzja, nawet zakup spinaczy biurowych przez filię w Gdańsku musiał trafić do akceptacji na biurko szefa w Warszawie. Tak dzisiaj działa PiS. Opieranie się na wiernych towarzyszach z pierwszej kadrowej, rekonstrukcja Sanacji doprowadzi po śmierci Naczelnika do implozji partii, sceny politycznej a w efekcie państwa.
Mamy to w genach, to przekonanie, że jakoś będzie. Rozmawiałem z pracownikami w hotelach, którzy sprzątali korytarze i byli zmuszani do wystawiania znaku "mokra podłoga" nawet gdy jechali na sucho. Nie rozumieli, że procedury ratują dupę. Jako kierownik zmiany byłem odpowiedzialny za cały hotel w tym za pierwszą pomoc medyczną w nagłych wypadkach. Byłem podobnie jak kilka osób na zmianie przeszkolony, ale nie wpisywałem innych tylko siebie w grafik bo wiedziałem, że i tak po mnie przybiegną ponieważ prawo im pozwala na odmówienie pomocy jeżeli nie czują się na siłach jej udzielić. Ja wychowany w Polsce podejmowałem ryzyko odpowiedzialności sądowej za połamane żebra przy resuscytacji czy inne "błędy". Tak zostałem wychowany, ale to ryzyko dotyczyło tylko mnie. Politycy w kraju zdają się nie zauważać, że ich decyzje w największym stopniu dotyczą obywateli a dopiero potem ich partii i karier.
Sprawa granatnika dobitnie pokazuje, że ostatnie 30 lat wsadziliśmy psu w dupę, że procedury są dla frajerów, że rozwiązania systemowe nie istnieją, a na koniec imby ktoś radośnie zawoła "Ale urwał!!!"
