DziubekWrocław DziubekWrocław
99
BLOG

Przez Grzecha Schetynę, Kaśkę Hall, Ola Grada, Mira Sekułę i in.

DziubekWrocław DziubekWrocław Polityka Obserwuj notkę 0

... nie będę głosował na Platformę Obywatelską.

 

W czwartek 28 stycznia br. przed sejmową komisją śledczą ds. tzw. afery hazardowej od rana zeznawał eks-minister sportu i turystyki - Mirosław "Miro" Drzewiecki. Tego samego dnia przed południem premier Donald Tusk ogłosił, że nie będzie kandydował w najbliższych wyborach prezydenckich. Wedle popularnej opinii premier Tusk nieprzypadkowo wybrał ów właśnie termin. Na ile odpowiada ona prawdzie - jak dla mnie to rzecz niepierwszorzędna i nie najważniejsza.

Bo dla mnie nie są istotne spekulacje, czy Tusk zmyślnie zasłonił przesłuchanie partyjnego kumpla Mira, czy to po prostu przypadkowa zbieżność dat. Istotnych jest kilka faktów bezdyskusyjnych, od dawna świadczących o kumoterstwie i wypełniającym aż po menisk wypukły Platformę Obywatelską. Co więc konkretnie zadecydowało, że nie oddam głosu na PO? Przeforsowywanie idiotyzmów wbrew interesom Polaków, za to byle w zgodzie z interesem partyjniaków (vide: Katarzyna Hall). Stawianie koleżeństwa partyjnego nad własne deklaracje i obietnice (vide: Tusk–Grad). I "dziwne" zachowania członków tego ugrupowania (vide: Grzegorz Schetyna).

Pamiętacie, Szanowni Czytelnicy, sytuację z ministrem Aleksandrem Gradem ("Minister Grad zostaje...")? Pamiętacie na pewno. Mnie przywodziła ona skojarzenia z głośnym meczem Chorwacja vs. Australia podczas mundialu w Niemczech (2006 r.), na którym roztargniony sędzia angielski Graham Poll pokazał aż 3 [słownie: trzy, sic!] żółte kartki zawodnikowi chorwackiemu. D. Tusk wyciągnął żółtych kartek znacznie więcej. Prosił, groził, straszył Grada, wyznaczał kolejne terminy, kreślił coraz to nowe dead-line'y, po których miała nastąpić bezwarunkowa dymisja ministra. Ale jakimś cudem (bo w końcu cuda są specjalnością PO!) Olo Grad pozostał na boisku. Nad sprawiedliwością i słownością zwyciężyło "miłosierdzie" (czytaj: kumplostwo).

Pamiętacie, Szanowni Czytelnicy, akcję minister Katarzyny Hall pt. "Sześciolatki do szkół" ["Żal.pl razy 3" - ostatni akapit]? Bankowo pamiętacie. Zdanie rodziców, nauczycieli, pedagogów, psychologów Kaśka Hallowa włożyła sobie tam, gdzie Wy wiecie, a ja się domyślam. Na nic zdały się inicjatywy obywatelskie, specjalnie powstałe strony internetowe, apele matek i ojców. I tylko patrzeć, jak sześcioletnia Małgosia wraz z sześcioletnim Jasiem idzie w styczniowy poranek (taki jak przed dwoma tygodniami) pieszo przez śnieżne zaspy po kolana. Człapią zmarznięci na kość z Wygwizdowa Dolnego do Wygwizdowa Górnego. Bo podstawówki w Wygwizdowie Dolnym nie ma - jest w sąsiednim Wygwizdowie Górnym. A szkolny autobus, dwudziestokilkuletni rzęch, akurat się popsuł i postoi sobie w warsztacie do odwilży. I czy mało prawdopodobne, że zamiast zmyślonego Wygwizdowa miejscem akcji będzie prawdziwa wioseczka w woj. podlaskim - gdzieś opodal Suwałk? Obywatelską jest, wygląda na to, Platforma tylko z nazwy - jak sowiecki dziennik "Prawda".

Oglądacie, Szanowni Czytelnicy, serial tragikomiczny pt. "Sejmowa komisja śledcza ds. tzw. afery hazardowej"? Zapewne wielu z Was ogląda. Mnie wystarczyło obejrzenie kilku odcinków, aby zrodziło się coś, o co bym siebie nigdy nie podejrzewał. I moja w tym przypadku solidarność z PiS-em nie jest wynikiem zarąbistości posłanki B. Kempy i posła Zb. Wassermanna. To efekt arcynegatywnego postępowania posła Mirosława Sekuły, przewodniczącego komisji. Miro Sekuła daje potwierdzenie wręcz książkowe, że nie krawat i doskonale wyprasowana koszula czynią gentlemana. Za sprawą swojego zachowania wobec Beaty Kempy. Prawda: Kempa jest oponentką polityczną. Lecz przecież przede wszystkim kobietą. A kurtuazyjny pocałunek w rękę? Cóż, Andrzej "Jak można prostytutkę zgwałcić?" Lepper przecie też całował. Jednak savoir-vivre Mira Sekuły to jedno. Drugą sprawą jest jego über alles służalczość partyjniacka. Niczym stachanowiec ściga się sam ze sobą w niepozostawianiu choćby cienia złudzeń odnośnie do obiektywizmu, rzeczowości, rzetelności i najzwyklejszej uczciwości. Oto bodaj najbardziej znamienny przykład roboty tego Wincentego Pstrowskiego Platformy Obywatelskiej (uprzejmie proszę kopiować, wklejać, pokazywać, ile wlezie - przynajmniej do maja):

(Aż skóra cierpnie na myśl, że Miro Sekuła kierował Najwyższą Izbą Kontroli...).

Grzegorz Schetyna. Tak, Grzecho to osobny rozdział. Godna uwagi sylwetka, charakter(ek) i kariera. Studia obrał sobie bardzo ciekawe i naprawdę fajne (szkoda, że już jej nie istnieją w takiej formie): Wydział Filozoficzno-Historyczny Uniwersytetu Wrocławskiego. Wówczas dynamicznie udzielał się w NZS-ie. Działalność opozycyjną kontynuował nie byle gdzie, bo w niezłomnej Solidarności Walczącej dr. Kornela Morawieckiego. Był nawet spikerem Radia Solidarność Walcząca (gadał wówczas całkiem składnie, a jego mowa nie przypominała dzisiejszego bełkotu i bąkania). Dotąd życiorys bardzo chwalebny. Później ludzie nie wspominają go już tak jednoznacznie pozytywnie. Po przełomie Grzecho współtworzył wraz z Dariuszem Pszczołowskim wrocławskie Radio Eska. Na horyzoncie pojawił się szmal. Schetyna nieco znany już we Wrocławiu (bardzo irytował się ponoć, jeśli jego nazwisko mylnie czytano z niemiecka: szetyna) poszedł w sport. Wybrał bardzo intratny zawód działacza. Wkrótce zostaje wieloletnim prezesem rady nadzorczej koszykarskiego Śląska Wrocław (kumpel z Eski D. Pszczołowski również znajduje się we władzach klubu). Przez jednych Grzecho chwalony - za jego prezesury Śląsk regularnie zdobywał tytuł Mistrza Polski i często, choć z różnym efektem, grywał w europejskich turniejach - przez drugich co najmniej krytykowany za "dziwne" niekiedy decyzje transferowe i inwestycyjne oraz stosunek do kibiców. W normalnych krajach klub kibica jest często wspierany przez zarząd drużyny, którą dopinguje (zniżki, pomoc w organizacji etc.). W przypadku kibiców Śląska (którzy z własnych składek kupowali flagi, bębny i inne akcesoria, sami bulili kasę na towarzyszenie Śląskowi, gdy wyjeżdżał na przykład do Chorwacji, Włoch, na Litwę, czy do dalekiej Hiszpanii, aby wrocławscy koszykarze nie grali wyłącznie przy okrzykach publiczności drużyn przeciwnych) było zgoła inaczej. Osobiście do klubu kibica oficjalnie nie należałem, ale byłem blisko tych ludzi, jeździłem z nimi do Sopotu, Włocławka, Splitu, Treviso... I sporo się nasłuchałem o Grzechu, i paru zachowań sam byłem świadkiem. Oczywiście - zaznaczam wyraźnie - są to rzeczy nijak nie dające się udowodnić, w żaden sposób nie zarejestrowane. Zdarzenia sprzed lat, których nie można (co podkreślam raz jeszcze) - niestety, z braku dowodów - nazwać inaczej niż anegdotami, pogłoskami, "wieścią gminną", informacjami nieoficjalnymi, zasłyszanymi (ich osąd zostawiam więc każdemu indywidualnie). Polegam tu na relacjach osób, które zetknęły się ze Schetyną sam na sam i które z niesmakiem później o owych spotkaniach opowiadały (oficjalnie miły, uprzejmy, uśmiechnięty - w zamkniętym pokoju, w rozmowie cztery oczy podobno zupełnie inny człowiek). Ale znam tych ludzi na tyle, że bardziej im jestem skłonny ufać, aniżeli Schetynie, zresztą nie były to incydentalne opowieści. Taką anegdotą jest m.in. "odpowiedź" pana prezesa na pytanie o kibiców. Grzecho podobno wyprężył się, oparł wyprostowaną dłoń na podbrzuszu, dotykając go jedynie samym kciukiem, i, utrzymując tę pozę, ryknął nonszalancko: "Kibice!...". Odtąd wśród fanów koszykarskiego Śląska Wrocław przez pewien czas miał ksywkę "Daszek nad Penisem". Opowieściom ludzi można wierzyć bądź nie (zależy, co komu doświadczenie życiowe i rozum podpowiadają). Lecz już faktem w pełni sprawdzalnym jest to, że gdy Grzecho poszedł ostro w polytyke - zarządzanie drużyną powierzył byłemu kapitanowi ZOMO Waldemarowi Siemińskiemu. Przy czym zapewniał, że oddaje Śląsk w dobre ręce. A eks-zomowiec Siemiński kurze znoszącej złote jajka odrąbał (z właściwą zomolowi bystrością) łebek i ugotował z niej rosół. Śląsk Wrocław - 17-krotny Mistrz Polski, który ongiś rozgromił słynne Maccabi Tel-Aviv, grał z najwybitniejszymi drużynami bałkańskimi i miał w swym składzie trzon reprezentacji Polski - obecnie bezskutecznie, bo de facto jedynie wysiłkiem kibiców, próbuje się reaktywować. Zob.: "Pomóż wrocławskim drużynom: podpisz petycję".

Na koniec jeszcze przypomnę, co odpowiedział Miro Drzewiecki przed komisją śledczą, gdy posłanka B. Kempa zapytała go, z kim spotkał się w hotelu. Otóż po wymienieniu listy ludzi nieistotnych w sprawie wykrztusił w końcu, że z... Grzegorzem Schetyną. (Który wkrótce ma sam tamże zeznawać!). Powinni ci panowie naradzać się w takiej sytuacji? Tutaj też zależy, co komu doświadczenie życiowe i rozum podpowiadają. Głosować dalej na PO czy nie? I tu również zależy, co komu... et cetera, et cetera.

chrześcijanin † rzymski katolik wolnościowiec, liberał klasyczny (nie lewicowy), libertarianin (prawe skrzydło), minarchista, zafascynowany konserwatyzmem wolnościowym za sprawą Nicolása Gómeza Dávili wyznawca zasady (której oczywiście nie da się określić na poziomie definicji, lecz na konkretnych przykładach - jak najbardziej), że wolność danej osoby kończy się tam, gdzie zaczyna się wolność innej - i to powinno być jedyne ograniczenie wolności patriota, antykomunista, antynazista, antysocjalista, antyfaszysta     Publikuję również na: www.radiownet.pl/republikanie/dziubkito       „[…] jeśli człowiek nie ma się na baczności, ludzie zmuszą go do robienia tego, czego chcą, albo – jeśli jest uparty – do robienia czegoś wręcz odwrotnego, po prostu im na złość” [Ken Kesey (1935––2001): „Lot nad kukułczym gniazdem” (1962 r.)]   „Pozwólmy ludziom być szczęśliwymi według ich własnego uznania” [Bolesław Prus (1847––1912)]   „Jeżeli jednostka obrabuje inną jednostkę, nazywa się to «rabunkiem». Jeśli czyni to grupa – «sprawiedliwością społeczną»” „Ten, kto domaga się równości, kończy, żądając, aby karać utalentowanych” [Nicolás Gómez Dávila (1913––1994)]   „Socjalizm to nowa forma niewolnictwa” [Alexis de Tocqueville (1805––1859)]   „Nie może być kompromisu między wolnością a nadzorem ze strony rządu. Zgoda choćby na niewielki nadzór jest rezygnacją z zasady niezbywalnych praw jednostki i podstawieniem na jej miejsce zasady nieograniczonej, arbitralnej władzy rządu. Nie może być kompromisu w dziedzinie zasad podstawowych ani spraw fundamentalnych. Cóż moglibyście uznać za kompromis między życiem a śmiercią?” [Ayn Rand (1905––1982)]   „My, którzy umiemy mówić, musimy być głosem dla tych, którzy mówić nie potrafią” [Sługa Boży ks. abp Óscar Arnulfo Romero y Galdámez (1917––1980)]     Popieram i polecam:  

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka