egzemplifikacja egzemplifikacja
466
BLOG

Wstrząsająca relacja z końca kryzysu

egzemplifikacja egzemplifikacja Polityka Obserwuj notkę 5

 Był zwykły, szary, bo przyćmiony cumulusami dzień. Nic nie zapowiadało tego, co się może wydarzyć. Jednak warto odnotować, że meteorolog Kuźniar Jarosław prezentując codzienną prognozę pogody, zwracał uwagę, że Słońce Peru świeci od rana wyjątkowo jasnym blaskiem. 

Aż tu nagle stała się rzecz niesłychana, nie zawaham się jej określić mianem mistycznej. Wagi tego wydarzenia nie da się zważyć zwykłą wagą łazienkową - ta ma zbyt mały udźwig. Społeczeństwo obywatelskie czekało  na tę chwilę z zapartym tchem i szczuplejącym, mimo że nie będącym na diecie, portfelem. Czekało, stojąc na platformie, w którą uderzały nienawistne fale rozszalałego na oceanie Europy, kryzysu. 

I oto podczas otwarcia XXIII Forum Ekonomicznego w Krynicy-Zdroju stanął przed nami mężny, przystojny i wszechmocny Premier III Rzeczypospolitej - Donald Franciszek Tusk - i rzekł do zebranych: " - Towarzysze, zaprawdę powiadam Wam, kryzys dobiegł końca!" 

A słowo ciałem się stało! Diaboliczne macki kryzysu w jednej chwili przestały łomotać do bram Zielonej Wyspy, szczawiem i mirabelkami płynącej. 

Ta wiadomość spadła na Polaków jak deszcz meteorytów na terytorium rosyjskie.

Nie potrafię ubrać w słowa euforii, którą wybuchła na miejskich, podmiejskich i wiejskich drogach po wygłoszeniu tej  wiekopomnej perory. Wiem jedno - to wydarzenie z pewnością na długo zapisze się w, pisanych ręką minister Szumilas, podręcznikach do historii.

W mgnieniu oka, ponure i szare bloki przemieniły się w gigantyczne wille z basenami, a przez uchylone okna, z włączonych radioodbiorników (z opłaconym na najbliższe 20 lat abonamentem RTV) rozbrzmiewała, delikatnie pieszcząc uszy -  "Oda do radości". 

 I nagle wszystko się zmieniło:
 
Krzyknęłam "- O Unio!", ale nawet te słowa w pełni nie oddawały, przepełniającej moje serce i wzbijającej się w mojej duszy, niczym gołębica z papieskiego okna, radości. 
 
"- Cud, cud Tuska!" - krzyknęłam znów i ze łzami w oczach podziwiałam zieleniejący na nasypach szczaw. Patrzyłam na mieniące się w słońcu mirabelki.  Zobaczyłam dzieci, które żyją w dobrobycie, choć co prawda nadal nie jadają śniadań, ale to tylko z powodu braku kultury ich spożywania w naszym kraju. 
Ni stąd, ni zowąd pensja minimalna podwoiła się. Rodzice sześciolatków z aprobatą wypowiadali się, o wysyłaniu ich pociech do szkół. Kadra nauczycielskie miała już godną pracę i płacę. Dyrektywy Unii Europejskiej dostosowywały się do naszego kraju, a nie nasz kraj do nich. Lekarze ustawiali się w kolejkach do pacjentów, a nie odwrotnie.
 
Dostrzegając to wszystko i nie mogąc uwierzyć w to, co widzą moje uszy, podbiegłam do najbliższej siedziby ZUS. To co się tam działo, przeszło moje najśmielsze oczekiwania - zobaczyłam zadowolonych, uśmiechniętych, popijających kawę petentów, oraz niezwykle uprzejme, wykwalifikowane Panie piastujące tam urzędnicze stanowiska. Nie było kolejek.   Wykonywały swoje obowiązki tak szybko, jakby wbudowano im nowej generacji procesory Intel. Mówiły jasno i wyraźnie w systemie double surround. 
 
Gospodarka ruszyła z kopyta, a zagraniczni inwestorzy zaczęli lgnąć do Polski, niczym ćmy do płonącej świecy, pomimo, że nienawistny Kaczafi jątrzył na giełdzie. 
 
Państwowe drogi aż pękały z dumy, a  tak jak z kraju zniknął kryzys, tak z twarzy Donalda Tuska zniknął wytrzeszcz oczu. 
 
Na głowie ministra finansów wyrosły nowe, bujne włosy (i to wcale nie łonowe). 
 
Dla pewności szybko udałam się do swojej willi, włączyłam TVN i upajałam się widokiem prawdomównego redaktora Durczoka, krzyczącego donośnie "Wiktoria!". Co prawda, podbiegła do niego Pani Wiktora, która chyba nie poczuła klimatu chwili i rzuciła od niechcenia "- Panie Kamilu, to nie ja odpowiadam za to, jak wygląda w tym studiu i to nie moja wina, że ten stół jest ujebany farbą, czy chuj wie czym!". Nie skumała...Źadnego wyczucia chwili... Pewnie była z PiS-u i chciała jątrzyć. Spuśćmy na to zasłonę milczenia. 
 
Po tym wszystkim martwą podniosłam powiekę i zaraz mogłam pieszo do siedziby partii progów, iść za zażegnanie kryzysu podziękować Premierowi.
 
Od tej chwili już wiadomo, że żubr występuje w puszczy, ale kryzys nie występuje w Polsce.
 
Amen.
 
 

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka