eKurjer Warszawski eKurjer Warszawski
1440
BLOG

Wielka Nierządnica – prostytucja w Warszawie

eKurjer Warszawski eKurjer Warszawski Kultura Obserwuj notkę 0

Ostentacyjne nagabywanie potencjalnych klientów na ulicy w samym centrum miasta.„Tirówki” na drogach wylotowych. Pornograficzne ulotki za samochodowymi wycieraczkami, reklamujące "agencje towarzyskie". Głośno się o tym nie mówi, ale Warszawa jest wielkim skupiskiem prostytucji, bodajże jednym z największych w europie środkowo-wschodniej.To do Warszawy garną się „dziewczynki” z całego kraju i to właśnie tu rozpoczynają się ich „wędrówki” po agencjach towarzyskich całego kraju a nierzadko i europy.

 

Powiedzmy to głośno prostytucja w Polsce jest legalna a „burdele”, „bajzle”,domy publiczne” są tolerowane przez organy ścigania. Nielegalne jest sutenerstwo, stręczycielstwo i kuplerstwo (to ostanie to „zachowanie polegające na ułatwianiu innej osobie uprawiania prostytucji”). Artykuł 203 K.K mówi „Kto, przemocą, groźbą bezprawną, podstępem lub wykorzystując stosunek zależności lub krytyczne położenie, doprowadza inną osobę do uprawiania prostytucji, podlega karze pozbawienia wolności od roku do lat 10”.

 

Nasi włodarze założyli iż seksualnością nie można kupczyć, w związku z czym nie można w sytuacji o której mówimy zawierać umowy cywilna prawnej. Kiedy zatem delikwent lub delikwentka odwiedza „agencję towarzyską”, oczywiście wyposażoną w kasę fiskalną, płaci jedynie za usługę towarzyską, czyli na przykład drink w cenie 100 zł. W tym właśnie momencie kończy się legalność, reszta opłaty za „usługę” przekazywana jest z ręki do ręki. Regularnie kontrolujący, nieformalne „domy rozpusty”, funkcjonariusze policji sprawdzają jedynie czy osoby w nich „pracujące” nie są do tego przymuszane.

 

Sytuacja prawna jest zatem wielce niejednoznaczna,w odróżnieniu do starej Warszawy w której istniały legalne domy publiczne, luksusowe i te dla mniej wymagających. Król Stanisław Poniatowski na ten przykład odwiedzał regularnie „królewski burdel” który znajdował się w kamienicy Sophie Lhullier na Krakowskim Przedmieściu. Tych drugich, tak zwanych „30 – kopiejkowych” było oczywiście multum, na starym mieście słynął „dom uciech” na ulicy Rycerskiej. Jedno z literackich wspomnień donosi o incydencie w zamtuzie na Podwalu gdzie "rosyjski oficer bez powodu uderzył dziewczynę, po czym ona w odpowiedzi rozbiła mu czaszkę naczyniem nocnym”. W tej branży niewątpliwą marką był ogród miodu pitnego u Pokulskiej za mostem Kierbedzia. Tam to zapewne nie jedna warszawianka podśpiewywała sobie. "Nie będzie mnie mama biła żem sto złoty zarobiła u prokulskiej pod schodami Zarobiłam (...) z ułanami” - za „Gawędy o warszawie” Galińskiego.

ekurjerwarszawski.pl Wydarzenia, imprezy, nieznana historia miasta, opinie, satyra obrazkowa - wszystko o Warszawie!

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura