Gdzieś tak od Karakalli upowszechniła się w prawie rzymskim zasada, że spadek nieobjęty, jako tzw. caducum przypada fiscusowi (wcześniej bywało z tym różnie). Zasada ta przetrwała w niezmienionej formie do czasów nowożytnych. II RP nie zdołała ujednolicić prawa spadkowego (posiadała w tej materii kilka regulacji pozaborczych od Kodeksu Napoleona po austriackie ABGB), jednak instytucja ta pozostawała bez większych zmian równiez w tych przepisach.
Zasada przejmowania spadków nieobjętych pozostała nieruszana przez cały PRL i przetrwała także transformację ustrojową. I oto pojawił się nam cud zaiste. Organizacje żydowskie zaczęły radośnie domagać się mienia obywateli polskich narodowości żydowskiej, którzy zostali pomordowani w Holocauście. Niejakl Dawid Peleg (ex ambasador Izraela w Polsce, a obecnie szef organizacji zajmującej się zwrotem mienia) zaproponował radosnie, by pieniądze przekazać na konta organizacji zajmujących się pomocom ofiarom Holocaustu. To dość oryginalny pomysł, biorąc pod uwagę osoby zarządzające pieniędzmi (pan Peleg et consortes) i fakt, że ofiar Holocaustu ubywa, zaś pieniędzy dla nich żąda się coraz więcej.
Pomysł ten zaiste zachwyca. Przesłanką jest (jak rozumiem) narodowość ofiar i (zapewne) poczucie wspólnoty. Narodowość to śliskie kryterium (w końcu jak ustalać, po matce, jak we współczesnym Izraelu?), zaś poczucie wspólnoty jeszcze bardziej ocenna sprawa.
Stosując te same kryteria odwróćmy założenie. Zakładamy organizację np. Wielka Prasłowiańszczyzna, która będzie się zajmowała przejmowaniem nieobjętych spadków, po zmarłych Polakach. Kto zabroni mi wówczas objąć np. spadek po "królowej" kiczowatych programów kulinarnych Marcie Stewart (z domu Kostyra), tylko dlatego, że jest ona z pochodzenia Polką (oczywiście, jeśli uprzednio upewnimy się, że nie będzie miała innych spadkobierców)?
Jeszcze zabawniej byłoby, gdybyśmy zastąpili kryterium etniczne, kryterium posiadania (w dowolnym momencie życia) obywatelstwa polskiego. Wówczas zgłosilibyśmy pretensje do spadku, po obywatelu polskim nazwiskiej Mieczysław Biegun, który całkiem przypadkiem, jako Menachem Begin zrobił niezłą karierę w bogacącym się państwie Izrael. Ale to była by zupełnie inna historia.