Wojsko jest organizacją, które w ramach swej specyfiki powinno się cieszyć sporą autonomią w wydatkowaniu środków finansowych. Dlatego tzw. cywilna kontrola nad armią nie może prowadzić do systuacji, w której decyzje, co do zakupu sprzętu podejmowane są z przyczyn politycznych lub społecznych. Tym bardziej nie mogą one chronić foteli wysokich urzędników czy wysokich oficerów ze sztabu generalnego, zaangażowanych w rozmaite projekty związane z projektowaniem sprzetu lub długoterminowymi umowami na jego zakup.
O tym, że w Afganistanie jest za mało śmigłówców było wiadomo już jakiś czas temu. Kto nie wierzy, niech czyta. MON oczywiście nie widział problemu. Sztab Generalny również. Widzieli je zapewne liniowi żołnierze, ale oni w mediach pojawiają się rzadko.
Zakupy dla polskiej armii są dokonywane w celu jej modernizacji. To znakomicie. Tylko, że od wielu lat modernizacja ta dokonuje się bez głębszego pomysłu na kształt sił zbrojnych, na zasadzie doraźnych zakupów, czasem po to, by ratować upadającą polską zbrojeniówkę, czasem po to, by uspokoić wzburzoną opinię publiczną. Nie ma żadnej głębszej refleksji nad ilością, rodzajem, a co za tym idzie wyszkoleniem i zaopatrzeniem sił zbrojnych.
Przykłady? Dość ciekawa jest historia KTO Rosomak w wersji WEM (Wóz Ewakuacji Medycznej). Jakkolwiek maszyna okazała się lepsza niż ktoś mógł przewidywać, pierwsze maszyny modelu WEM w opinii projektantów miały się różnić od wersji bazowej dodaniem niewysokiej nakładki na na płytę dachową, która nie pokrywała całej powierzchni pojazdu. Oczywiście kiedy trzeba było jechać do Afganistanu na nadbudówkę zabrakło dodatkowego opancerzenia, więc przez pewien czas służbę musiały pełnić podstarzałe Ryś-MEDy (o ciasnocie i braku odpowiedniej liczby wejść awaryjnych w pierwontej wersji Rosomaka WEM nie wspomnę), a Rosomaki WEM stały w bazie. Błąd poprawiono, ale pieniądze lecą.
W zamian za to decydenci od wojska postanowili nabyć dla naszego wojska wielkokalibrowy karabin wyborowy. Nakładem niemałych sił i środków powstał WKW Tor. Wszystko po to, by nasza armia mogła zakupić circa 50 sztuk tej broni. Podobnie było z projektowanym niedawno karabinem wyborowym Bor. Ile sztuk tej broni zakupiono? A ile na nią wydano? Czy ktoś spytał się żołnierzy służących np. w Afganistanie, co wolą: nieznany kbw czy nawet uważanego przez wojsko za "za delikatny" SAKO?
Jeszcze śmieszniej jest, gdy popatrzymy na rozbudowę naszje nieustraszonej marynarki wojennej. Proszę wytłumaczyj dlaczego w kraju, którego linii brzegowej mogła by bronić eskadra szybkich kutrów rakietowych potrzebna jest korweta? Na którą wydaliśmy tyle, że niedługo koszty jej budowy zbliżą się do kosztów budowy lotniskowca? Kto nie wierzy, niech poczyta o losach budowy korwety Gawron.
Jednocześnie decydenci przypominają sobie np. o wozach typu MRAP dopiero gdy parę min rozerwie się pod naszymi patrolami. Specjalnie, by móc kupować takie rzeczy nowelizację ustawy prawo zamówień publicznych (art.4 p. 5 a). A nasi decydenci bawią się w przenoszenie dowództw (vide: Dowództwo Sił Specjalnych w Krakowie) czy całych pułków (z Elbląga do Gołdapi, bo minister obiecał to samorządowcom - sic!!!).
Nikt nie zapyta się po co komu dowództwo operacyjne, które nie ma zaplecza w postaci rozpoznania, transportu, logistyki etc. Po co nam pułki w dobie samodzielnych batalionów i czemu należy je grupować nad samą granicą, niczym Armię Czerwoną w 1941 roku. Po co nam korpus-widmo (2 Korpus Powietrzno-Zmechanizowany) z całą kadrę dowódczą i dwa okręgi wojskowe, skoro najwartościowsze jednostki pozostają wyjęte z ich struktury? Mnoży się etaty oficerskie kosztem wyposażenia. A żołnierze? Dostaną stare Hummery i pistolety WIST 94, w któych łamie się język spustowy, zacina się zamek lub wylatują magazynki. A minister? Odejdzie z urzędu po skończoje kadencji w poczuciu dobrze spełnionego obowiązku.