Polskie ambasady i konsulaty powinny promować "wizerunek najwyższego organu". Powiem to tak, przy całej moje niechęci do Pana Komorowskiego nie zacząłbym jego promocji od wyzywania go od organów:) I to jeszcze najwyższych.
W sumie sytuacja ta przypomina scenkę z popularnego programu kabaretu Tey, pt. "Na granicy", gdy pacnięty w głowę przez Zenona Laskowika pogranicznik krzyczy:
"- W organ żeście mnie uderzyli!".
Smutną pointę do tego wszystkiego dopowiedziała moja Żona. Oglądając tą wiadomość i analizując koszt ewentualnej promocji "najwyższego organu" za granicą stwierdziła coś takiego:
"- Z jedej strony chcą podwyższać podatki, bo nie ma pieniędzy, a teraz będziemy musieli zapłacić jeszcze za promocję tego bęcwała".
słowem samo życie.
Ps. Pomyślcie drodzy "młodzi, wykształceni, z dużych miast", że taką decyzję podejmuje prezydent Kaczyński:) Tylko dlaczego nie widzę w tej chwili "spontanicznych" protestów autorytetów przeciw kultowi jednostki?